We Włocławku ma rodzinę, miasto zna jak własną kieszeń, a latem spędza tam wakacje. Bartłomiej Wołoszyn przed czwartym meczem piekielnie zaciętej rywalizacji z Anwilem opowiada nam o specyfice dopingu we Włocławku, wyzwiskach pod swoim adresem, które motywują oraz o tym… co wspólnego mają koszykarze z gladiatorami ze średniowiecza. Paweł Kątnik: Poproszę Cię krótko i bez owijania w bawełnę, jak to z perspektywy parkietu wyglądało w pierwszym meczu we Włocławku. Dlaczego nie udało się zakończyć we wtorek tej rywalizacji?
– Drżały ręce? Bo Ty rzucałeś do tego kosza kiedyś jako zawodnik Anwilu przy wsparciu 4 tys. widzów, a teraz 4 tys. widzów życzyło Tobie, żebyś nie trafił.
– Kuksańców…
– …parę kuksańców, tak powiedzmy. Ale to świadczy o tym, że dobrze wykonuję swoją robotę. Gdybym grał słabo, kibice we Włocławku nawet nie wypowiedzieliby mojego nazwiska. Szczerze? Ich uwaga podczas trzeciego meczu mi pomagała, bo po to człowiek trenuje, przełamuje bariery fizyczne i psychiczne, by w maju zagrać na najwyższym poziomie. Te emocje są dla ludzi, a my jesteśmy jak średniowieczni gladiatorzy, oddając im wszystko, co mamy najlepsze. Przyjeżdżamy tu wywołać emocje, nie zawsze pozytywne, ale tacy są kibice. Oni są gotowi skoczyć w ogień za swoim zespołem, uważają, że przyjeżdżamy odebrać im coś (półfinał), co do nich należy. Szanuję to, fajnie się gra we Włocławku.
– Cały sezon ciężko walczyliśmy, by mieć przewagę parkietu w najważniejszych momentach sezonu, właśnie w takiej trudnej rywalizacji. Mecz czwartkowy traktujemy jednak jako ten o życie, chcemy zamknąć tę serię już w czwartym spotkaniu i nie myśleć o tym, co będzie w meczu numer pięć.
Jestem takim człowiekiem, że mnie to nakręca. Bardziej wpływa to na moją rodzinę. We wtorkowym meczu w Hali Mistrzów była moja rodzina. Żona i jej rodzice pochodzą z Włocławka i to, co dzieje się bardziej ich dotyka, nie mogą sobie ulżyć tak, jak ja przez wysiłek sportowy. A co kibice do mnie mówią…
Słyszy się, ale to do nas aż tak nie dochodzi. Tu jest bardzo specyficzny klimat – podczas meczu kibice krzyczą do ciebie, mówią, że jesteś taki i owaki, a potem, po wszystkim spotykasz ich pod halą i wszyscy mówią – „cześć Bartek”. We Włocławku dwa lata temu spędziłem całe wakacje, chodzę sobie z dziećmi na spacery. Często przyjeżdżam do teściów – mamy tutaj działkę rekreacyjną i nigdy nie miałem z zewnątrz bardzo negatywnego odbioru, nawet wtedy, kiedy odchodziłem z Włocławka.
To jest ich sposób na odreagowanie stresu meczowego, bo wynik w tej rywalizacji jest cały czas w okolicach remisu. Przypuszczam, że nikt z kibiców nie ma złych intencji w stosunku do mnie.
– Kamil Łączyński z Anwilu mówił mi, że kluczem w przypadku jego dobrego przygotowania do kolejnego meczu play-off jest to, jak się będzie odżywiał oraz to, czy dobrze się wyśpi. A u Ciebie?
Posłuchaj wywiadu z Bartłomiejem Wołoszynem:
4. mecz półfinału Energa Basket Ligi: Anwil Włocławek – Arka Gdynia; godz. 17:45