Znajomi ze słyszenia #2. Michał Nalepa i kiwanie 2,5-letniego dziecka, węgierskie wina oraz wieczna walka o udowodnienie swojej wartości

Piłkarsko dojrzewał w Wiśle, która była na szczycie, a on podziwiał Żurawskiego, Frankowskiego i innych. Ma za sobą pracę z Franciszkiem Smudą, wyjazd i duże sukcesy na Węgrzech i czarne momenty, ale też chwile chwały w Gdańsku. Michał Nalepa sporo o swoim życiu opowiedział Znajomym ze słyszenia. W meczu z Lechem Poznań strzelił drugą bramkę. Pierwsza należała do Sławomira Peszki, ale on był już u Znajomych ze słyszenia, więc teraz przyszła kolej na Michała Nalepę.

UDOWADNIANIE WŁASNEJ WARTOŚCI I KIWANIE DZIECKA

Nalepa w Lechii miał naprawdę trudne momenty. Z Węgier do Polski wrócił z niezłą marką. Był podstawowym zawodnikiem Ferencvárosu, odnosił sukcesy i miał być podporą defensywy. Długo jednak zawodził, stał się kozłem ofiarnym słabej gry za Adama Owena, a swoją pozycję odbudował dopiero pod okiem Piotra Stokowca. O tych trudnościach sporo nam opowiedział, ale mówił też o tym, że drybling ćwiczy ze swoim 2,5-letnim dzieckiem (siatka to zawsze siatka) i jak świętowało się na Węgrzech. Posłuchajcie:



Słuchaj także na Spotify TUTAJ.

Tymek Kobiela i Paweł Kątnik
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj