To nie był mecz z gatunku sportowego spacerku. Trefl długo nie mógł znaleźć sposobu na GTK Gliwice, ale ostatecznie dobrze akcentując końcówkę, wygrywa w Ergo Arenie 99:94 i wciąż pozostaje niepokonany u siebie.
Jeśli istnieje definicja prawdziwej, nieprzesadzonej sensacji, to taka z pewnością wydarzyła się kolejkę wcześniej w Hali Mistrzów. Trefl wygrał mecz, w którym na 6 minut przed końcem przegrywał jeszcze 19 punktami. Do własnej hali wrócił zaś z przekonaniem, że niemożliwe nie istnieje, a każdą przewagę można odrobić.
NIE BYŁO TEGO CZARU
Ale błysku, który pokazali zawodnicy Marcina Stefańskiego na Kujawach, nie było widać w Ergo Arenie tydzień później. Choć sopocianie byli zdecydowanym faworytem i faktycznie przez większość meczu prowadzili, to jednak nie trudno było odnieść wrażenie, że bardziej dzięki bezradności rywala niż swojej siły.
Ilekroć Trefl odskakiwał, rywal niwelował przewagę. Jak w pierwszej kwarcie, kiedy było już 26:15 i było to najwyższe prowadzenie w meczu, ale szybko zredukowane do zaledwie 4 punktów, po syrenie kończącej pierwszą kwartę. Świetnie od początku grał rezerwowy Trefla Witalij Kowalenko, który do przerwy uzbierał 9 punktów, przy czym trzeba oddać też Carlosowi Medlockowi, że świetnie wypatrywał kolegów (6 asyst do przerwy).
Po pierwszej połowie wynik 50:46 zwiastował wyrównaną drugą połowę, choć trzeba przyznać, że w grze Trefla większe wrażenie robiło 8 strat do przerwy, niż indywidualne popisy zawodników.
GROŹNI DO KOŃCA
Na GTK trzeba było uważać do samego końca, bo to zespół tyleż niepozorny co niebezpieczny. Ten sam zresztą, który pokonał na wyjeździe nie mniej spektakularnie od Trefla Asseco Arkę. Aspiracje drużyny ze Śląska się potwierdziły. Zniwelowali oni kilkupuntową przewagę Trefla, by już po 2 minutach ostatniej odsłony prowadzić 78:76. Trefl na chwilę przypomniał sobie, czego dokonał przed tygodniem. Szybko i efektownie odrobił stratę, znów wychodząc na prosadzenie 84:81.
W drużynie gości w końcówce wyróżniał się rozgrywający Brandon Tabb. Trafiał trójki, asystował, do tego wywalczył bardzo ważny ofensywny faul rywala. Jego postawa w kilkadziesiąt sekund przyniosła gliwickiej drużynie 8 cennych punktów. Końcówka była bardzo wyrównana, prowadzenie zmieniało się co posiadanie piłki. Ostatecznie jednak dzięki doświadczeniu Carlosa Medlocka i przebojowości środkowego Nany Foullanda, sopocianie wygrywają 99:94 i z bilansem 5:1 zajmują miejsce w czołówce tabeli.
6. kolejka Energa Basket Ligi: Trefl Sopot – GTK Gliwice 99:94 (26:21, 24:25, 23:22, 26:26)
Punkty dla Trefla: Ł. Kolenda 4, Didier-Urbaniak 0, Medlock 18, Roberson 9, Kamiński 0, Kurpisz 0, Kowalenko 15, Foulland 14, Kolenda 10, Leończyk 14, Rompa 0, Ayers 15
Punkty dla GTK: Tabb 14, Mondy 15, Mijović 10, Szlachetka 11, Furstinger 13, Hałas 0, Radwański 8, Wąsik 0, Słupiński 11, Diduszko 0, Henson 12, Radoń 0
Paweł Kątnik