Z Koroną w cieniu VAR-u i sędziowskich pomyłek. Arka gra w Kielcach o spokojną zimę

Przygotowaniom Arkowców do meczu z Koroną Kielce towarzyszyła medialna burza dotycząca decyzji sędziowskich, które pozbawiły Arkę Gdynia kilku ważnych bramek, a w konsekwencji punktów ligowych. Na gorąco po meczu z Pogonią, zremisowanym przez Arkę 1:1, do kontrowersji sędziowskich odniósł się kapitan Arki Adam Marciniak. Chodziło głównie o ostatnią minutę meczu, kiedy do siatki trafił Marcus da Silva, ale arbiter uznał, że Brazylijczyk zagrywał nakładką i gola nie zaliczył. – Zastanawia mnie czemu sędziowie nie podchodzą do tego monitorka. Po to jest ten VAR, żeby w sytuacjach spornych sędzia mógł skorzystać z tego telewizora – komentował kapitan Arki.

NIE PIERWSZY TAKI BŁĄD

Marciniak przypomniał, że podobna sytuacja miała miejsce także w meczu np. z Legią Warszawa. – To chyba trzeci czy czwarty raz w rundzie, kiedy sędzia nie korzysta z VAR-u, tylko decyzję podejmuje na słuchawkę i okazuje się, że są to błędne decyzje – dodawał obrońca Arki. Do takiej diagnozy 31-letni obrońca miał prawo, bo po analizie wideo widać, że Marcus zdobywa gola prawidłowo. Zamiast trzech punktów jest jeden.

 
 

– Może te przepisy mówią co innego, ale gdybym był sędzią w sytuacjach, od których zależy czy ktoś wygra czy przegra,  nie patrzyłbym czy stracę półtorej minuty na analizę VAR. A przeciwko Pogoni sędzia po raz kolejny do monitora nie podszedł – zastanawia się Marciniak.

NIE PRZESADZAJMY

 
Trudno się dziwić frustracji piłkarzy Arki, ale do teorii spiskowych wysnuwanych przez część kibiców należy podchodzić ostrożnie. Głównie tych, doszukujących się celowości działań arbitra. Gdyby Szymon Marciniak miał złe intencje, raczej nie spędziłby 4 minut końcówki pierwszej połowy meczu z Pogonią na analizie VAR, a już na pewno nie dyktowałby w tej sytuacji rzutu karnego dla Arki. O powściągnięcie się od insynuacji zaapelował na Twitterze prezes PZPN Zbigniew Boniek, pod postem wywołujących go do dyskusji kibiców Arki.

KORONA BARDZIEJ SPOKOJNA

– To dla nas spotkanie za sześć punktów, ale my ostatnio innych nie gramy. Żyjemy z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, z meczu na mecz – przyznał trener Korony Mirosław Smyła. Jeśli więc tak opisywać rzeczywistość w Kielcach, to co powiedzieć o Arce, która w tabeli ligowej plasuje się dwa miejsca niżej? Gdynianie tracą do Korony punkt, dlatego starcie z zespołem Smyły może okazać się kluczowe nie tylko dla ustawienia w peletonie walczącym o utrzymanie przed rundą wiosenną, ale także w poczuciu komfortu pracy i spokoju przed ostatnimi wyzwaniami ligowymi 2018 roku.

Rywal z południa Polski do meczu przystąpi nieco bardziej spokojny, kieleccy radni zgodzili się w czwartek na dokapitalizowanie klubu. Za podniesieniem kapitału zakładowego o ponad 5 mln zł opowiedziało się 11 radnych, ośmiu było przeciw, a czterech wstrzymało się od głosu. Decyzja radnych oznacza, że miasto Kielce jako akcjonariusz mniejszościowy (28 proc. akcji) musi wyłożyć 1,4 mln zł. 3,7 mln zł dołożą większościowi właściciele z Niemiec. Prezes kieleckiego klubu Krzysztof Zając powiedział po głosowaniu, że podniesienie kapitału zakładowego Korony było koniecznością. Klub ubiegły rok zamknął stratą w wysokości 5,1 mln zł.

SINUSOIDA KORONY

A sportowo? To zespół huśtawki nastrojów. Przegrana z Piastem, wygrana z Zagłębiem Lubin, wyjazdowy remis z Lechem, wyraźna wygrana z Rakowem i ostatnio wyraźna przegrana z Legią, dowodzą, że zespół z Kielc jest chwiejny i tak naprawdę trudno wyrokować, które oblicze pokaże w piątek.

18. kolejka PKO Ekstraklasy: Korona Kielce – Arka Gdynia; piątek godz. 18:00

 
pkat
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj