Rogić, Steinbors, Nalepa – trzy ogniwa, które powoli zmieniają rzeczywistość w Arce [PODSUMOWANIE RUNDY]

Arka Gdynia kończy rundę na 13. miejscu Ekstraklasy. Szału nie ma, ale zważywszy na to, co oglądaliśmy na początku sezonu, wynik ten należy docenić za dobrze zaakcentowaną końcówkę. Ręka trenera Aleksandara Rogicia – chwalonego przez piłkarzy za zmiany – zaczyna przynosić pozytywne efekty. Nie ma wątpliwości, że w rundzie jesiennej oglądaliśmy dwie Arki. Tę Jacka Zielińskiego i tę Aleksandara Rogicia. I pewnie nie byłoby łatwo odróżnić jednej od drugiej, gdyby nie ostatnie 5-6 spotkań pod wodzą serbskiego trenera. Do tego momentu Arka grała tak, jak za Zielińskiego. Czyli nierówno, w kratkę, ale zazwyczaj niesatysfakcjonująco. Przełom nastąpił w ostatnich czterech kolejkach.

ZA ZIELIŃSKIEGO ŹLE

Arka bardzo źle zaczęła trwający sezon Ekstraklasy. Pod wodzą poprzedniego trenera w pierwszych sześciu meczach zdobyła zaledwie dwa punkty, a jej głównym grzechem była nieumiejętność strzelania goli. Pierwsze trafienie dla Arki padło dopiero w trzecim meczu Ekstraklasy, a po ośmiu spotkaniach gdynianie trafiali do siatki rywali zaledwie 3-krotnie, co było najgorszym dorobkiem spośród całej stawki. Paradoksalnie, gdy zespół wychodził z kryzysu i potrafił wreszcie wygrać na wyjeździe, posadę na początku października stracił trener Jacek Zieliński. Media grzmiały ze zdumienia – oto fachowiec wprawiony w bojach, który dokonał cudu utrzymania zespołu w Ekstraklasie, zostaje zwolniony z powodu niecierpliwości właścicieli i nie dostaje szansy spokojnego budowania zespołu w następnych rozgrywkach.

Fakty były jednak nieco inne – dwa zwycięstwa i trzy remisy po jedenastu spotkaniach wystawiały słabą recenzję 52-letniemu szkoleniowcowi. Następcę znaleziono… w Estonii. Serb Aleksandar Rogić po reprezentacyjnych przygodach w roli asystenta selekcjonerów Serbii i Ghany, szlify jako pierwszy trener zbierał w Levadii Tallin, polskim kibicom kojarzącej się przede wszystkim z wyeliminowania przed dekadą Wisły Kraków z europejskich pucharów. W Polsce pukano się w głowę pytaniami czy aby wybawiciel powinien przybywać z ubogiego piłkarsko kraju.

LICZBY NIENAJGORSZE

Debiut nad Bałtykiem Serb miał wymagający, bo na początku października, w 12. kolejce do Gdyni na potyczkę derbową przyjechała Lechia. Wynik 2:2 wiwatowano na trybunach jak zwycięstwo, a remis udało się wydrapać charakterem w ostatnich minutach spotkania.  Do końca grudnia Rogić zasiadł na ławce Arki 9-krotnie. 3-krotnie zwyciężał, 3-krotnie remisował i trzykrotnie przegrywał. Zdobył 12 punktów i wyprowadził zespół ze strefy spadkowej.

BRAMKARZ NIE Z TEJ ZIEMI

Ale Arka miała dużo silniejsze punkty niż trener. Jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym bramkarzem ligi jest obecnie Pavels Steinbors. Łotysz niejednokrotnie ratował zespół z niebywałych opresji, broniąc strzały, których nie powstydziliby się najlepsi bramkarze na świecie. Do tego stopnia, że zespół traktował te popisy jako chleb powszedni. Napastnik Maciej Jankowski tłumaczył to tak. – Szczerze? Pavels jest tak mocną ostoją, że my nad jego postawą przechodzimy już do porządku dziennego. Arka straciła 28 goli w tym sezonie Ekstraklasy. Po ŁKS-ie, Wiśle Kraków i Rakowie to czwarty najgorszy wynik w lidze. Trudno wyobrazić sobie, na ilu zatrzymałby się ten licznik gdyby nie Steinbors.

SŁABY ATAK

I teraz największa bolączka Arki, czyli siła ofensywna. Zaledwie po 4 gole zdobyli napastnicy Davit Skhirtladze i Maciej Jankowski. Tyle samo co … Michał Nalepa, czyli defensywny pomocnik. Na pewno dobrze o formie napastników nie świadczy to, że w klasyfikacji strzelców najlepszy jest człowiek odpowiadający głównie za destrukcję, choć należy pamiętać, że wpływ na to miała także długa absencja Davita Skhirtladze, który sporo okazji do zdobywania goli stracił przez trapiące go kontuzje.

MŁODZIEŻOWCY

To chyba jedna z największych bolączek Arki. Daleko żółto-niebieskim do urodzaju, jaki obserwujemy w Lechu Poznań albo Jagiellonii Białystok. Patryk Klimala, Tymoteusz Puchacz czy Kamil Jóźwiak, to nazwiska, które już świadczą o jakości całej Ekstraklasy. A w Arce? Błysku z zeszłego sezonu nie potwierdził Mateusz Młyński, choć grudzień w jego wykonaniu był już przyzwoity. Kompletnie nie wypalił Kamil Antonik, o którym Wojciech Pertkiewicz powiedział, że gdyby nie przepis o młodzieżowcu, to pewnie nie trafiłby do Arki. Największym wygranym może być w tej sytuacji Jakub Wawszczyk, człowiek który już nie tylko jest alternatywą dla Marciniaka na lewą obronę, ale często pierwszym wyborem na tę pozycję.

BAŁAGAN ORGANIZACYJNY

Do pełni szczęścia potrzeba także spokoju w… gabinetach. Po 7 latach prezesury, we wrześniu z klubem pożegnał się Wojciech Pertkiewicz. Zaledwie trzy miesiące na stanowisku wytrzymał jego następca Grzegorz Stańczuk, który nie porozumiał się z właścicielami klubu. Gdy odwiedzamy klubowe mury przy Olimpijskiej, często krąży wokół nich ex-prezes Wojciech Pertkiewicz. Jak zapewnia jednak w rozmowie z Radiem Gdańsk, na razie tematu powrotu na stanowisko być nie może. 

13. miejsce Arki na koniec 2019 roku należy przyjmować z szacunkiem. Odmieniony zespół, bez gwiazd z poprzednich rund – Luki Zarandii i Michała Janoty, źle zaczął, ale przyzwoicie kończył. Pierwsza ósemka wciąż nie jest nawet w zasięgu wzroku gdynian (9 punktów straty), ale przy tak wyrównanej lidze i takie niespodzianki mogą się wydarzyć.

 

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj