Straż pożarna jest coraz mniej strażą ogniową, a coraz bardziej drogową. To własnie autostrady i ruch na drogach mają wpływ na ilość interwencji w danej jednostce. O tym jak wygląda przeciętna strażnica OSP, jaki procent interwencji to pożary oraz kto płaci za sprzęt strażacki rozmawiał Sebastian Kwiatkowski ze swoimi gośćmi.
W audycji Nie tylko metropolia udział wzięli: Jarosław Wydrowski, Prezes Zarządu Oddziału Gminnego Ochotniczych Straży Pożarnych, brygadier Edmund Kwidziński, wiceprezes Zarządu Oddziału Wojewódzkiego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych, prezes OSP Goręczyno Andrzej Ustowski, naczelnik OSP Goręczyno Błażej Plichta, wójt Somonina Marian Kowalewski oraz Adam Drewniak z OSP Rozciszewo.
– Wygląd posterunku zależy od wcześniejszych działaczy. Strażnice pączkowały w zależności od występujących zagrożeń i zadań. Stąd wyposażenie było podstawą do tego, że zostały one powiększone. Są jeszcze takie, gdzie na przykład brakuje ogrzewania. To już jest zależne od zaangażowania samorządu – tłumaczył brygadier Edmund Kwidziński. – Jest jeszcze problem wyposażenia. Samochód daje jakąś podstawę i mobilizuje straż. Jeśli jednostka jest bez środka transportu, a takich jest jeszcze sporo, to nie jest to dopingujące do prowadzenia działalności – dodał.
STRAŻ OGNIOWA NA DROGACH
– Zamieszkanie ludzi, drogi krajowe i wojewódzkie mają ogromny wpływ na liczbę interwencji. Jednostka Żukowa znajduje się przy drodze krajowej numer 20, drodze krajowej numer 7 i jest w mieście – wyjaśniał Błażej Plichta. – Nasza jednostka OSP Goręczyno znajduje się przy drodze powiatowej i linii kolejowej, no i mieszkańców jest zdecydowanie mniej.
– Tak, zdecydowanie. To co pan powiedział, te miejscowe zagrożenia to wszystkie zdarzenia, których nie określamy jako pożar. To właśnie do nich obecnie strażacy wyjeżdżają najczęściej – odpowiedział Plichta.