Piłkarze Arki powinni czerpać wzorce z trenera Wisły Płock Radosława Sobolewskiego. On, za czasów kariery piłkarskiej zasłynął tym, że poza boiskiem mało mówił, ale zwykł przemawiać na murawie.
Radosław Sobolewski był piłkarzem nietuzinkowym. Cała Polska podziwiała go w czasach, gdy Wisła, tyle że ta krakowska, nie miała sobie równych w kraju. Trafienie przeciwko Panathinaikosowi powinno być odtwarzane do znudzenia jako symbol nadziei polskich klubów na awans do upragnionej i niestety niedostępnej przez lata fazy grupowej Ligi Mistrzów.
Sobolewski-trener w porównaniu z Sobolewskim-piłkarzem na razie nie ma żadnych szans. Chwilę chwały miał po 13. kolejkach, kiedy wyprowadził płocki zespół na czoło Ekstraklasy. Od tamtej pory jednak wygrał tylko raz, najczęściej remisował, a czasami przegrywał w bardzo kiepskim stylu. Niemoc jego piłkarzy trwa w najlepsze, stawiając pytania, czy aby drużyna z Mazowsza nie „włączy się” zaraz w walkę o utrzymanie. Na razie, dzięki piorunującej jesieni, komfort punktowy wciąż jest duży, ale krakowska Wisła depcze imienniczce po piętach, a Górnik Zabrze już zdołał ją dogonić.
My tu o Lidze Mistrzów, a to odległa perspektywa dla Arki Gdynia. Nie bez powodu przywołujemy Sobolewskiego, w kontekście rywalizacji z Arką. Bo Arce brakuje przymiotów, które miał Sobolewski-piłkarz. Ważenia słów w mediach, przy jednoczesnym popisie na murawie. Dziś deklaracje padają mocne: trener Rogić apeluje o odwagę, a Michał Nalepa alarmuje, że z taką grą utrzymanie jest niemożliwe. Skoro więc świadomość błędów jest, a i przekonanie, że da się w tej lidze wygrywać nie wygasło, trzeba zamienić słowa w czyny. Albo jak Sobolewski – nie mówić nic, a miło się zaskoczyć.
Arka chyba tylko z ŁKS-em i właśnie Wisłą Płock może się ścigać o to, kto ma więcej kłopotów. Sobolewski i jego piłkarze od końca października do początku marca wygrali raz, pięciokrotnie remisowali i aż sześciokrotnie przegrywali. Bilans punktów 8, bilans bramek 11-21. Najgorzej w tym okresie w całej lidze. Ale w bezpośrednim starciu z Arką królowała płocka drużyna, po wygranej nad Arką 4:1, awaryjne powołanie do reprezentacji Polski otrzymał nawet Dominik Furman. Dziś już tak kolorowo nie jest, co ustaliliśmy wcześniej.
Schronienie znajdują w Płocku piłkarze, którym nie wyszło we włoskiej piłce. Michał Marcjanik, ex-Arkowiec odbudowuje się w Wiśle po nieudanych wojażach w Empoli i Carpi. Zagrał w 12 meczach w Ekstraklasie w tym sezonie, ale euforii po jego występach nie uświadczono. Wspomniany wcześniej Dominik Furman też miał epizod w Italii, ale w Hellasie Werona rozegrał tylko jedno spotkanie w 2016 roku. Teraz obok innego ex-Arkowca Mateusza Szwocha jest czołowym zawodnikiem Wisły.
Idąc więc tokiem rozumowania trenera, wracamy do punktu wyjścia. Arkowcy muszą czerpać wzorce z kariery zawodniczej Radosława Sobolewskiego – nie szukając wymówek i dyskusji, ale robiąc swoje na placu gry. Niekoniecznie zaś z jego ostatnich trenerskich dokonań. O te niech zadba Aleksandar Rogić.