Ulica Wajdeloty testowo zamknięta dla ruchu. Dobry pomysł na ratowanie przedsiębiorców czy koncepcja, która spowoduje same problemy? [POSŁUCHAJ]

Pomysł na ratowanie biznesów, testowe zamknięcie ulicy dla ruchu i rodzący się konflikt. Tak wygląda sytuacja na ulicy Wajdeloty, jednej z bardziej urokliwych uliczek Dolnego Wrzeszcza w Gdańsku.

Pięciu właścicieli lokali gastronomicznych znajdujących się przy Wajdeloty zaproponowało magistratowi stworzenie deptaku wzdłuż ulicy. Urzędnicy wyrazili zgodę i zostanie ona zamknięta na dwóch odcinkach od skrzyżowania z Aldony do skrzyżowania z Wallenroda oraz od skrzyżowania z Wallenroda do skrzyżowania z Grażyny. Zmiany obowiązywać będą od 11 do 14 czerwca. To na razie rozwiązanie testowe.

– Chcielibyśmy mieć zrobiony deptak na sezon letni. Przynajmniej do końca września. Powodów jest wiele. Jest tu niebezpiecznie dla klientów, którzy siedzą w ogródkach przy samej jezdni. Są spaliny, to nie jest przyjemne ani atrakcyjne dla gości. Zamknięcie pozwoli nam dostosować się do reżimów sanitarnych wprowadzonych przez rząd i zachować liczby stolików, takiej jak do tej pory mieliśmy, w odległościach co 2 metry – wyjaśnia jeden z inicjatorów Jakub Stachula, właściciel pubu.

KŁOPOTY Z DOJAZDEM

Krytycznie do zamknięcia ulicy odnosi się pani Magdalena, właścicielka gabinetu leczenia schorzeń kręgosłupa. Podkreśla, że takie „testy” przeszli podczas rewitalizacji. Wtedy ulica zamknięta była przez długie miesiące. – Doskonale widzieliśmy, jakie są utrudnienia dla mieszkańców i przedsiębiorców – podkreśla i dodaje, że jej pacjenci i klienci nie będą mogli dotrzeć do gabinetu, a to osoby, które mają problemy z chodzeniem, z kręgosłupem. – To nie dotyczy tylko mojej działalności. Tu są przychodnie lekarskie, salony kosmetyczne, fryzjerskie, notariusze, adwokaci. Klienci nie będą mogli swobodnie do nas dojechać – podsumowuje. Pani Magdalena jest także rozżalona z powodu braku dialogu. O planowanych zmianach – na razie testowych – dowiedziała się z mediów. – Nikt z nami nie rozmawiał, nikt nas nie powiadomił. Jesteśmy rozczarowani. Aktualnie zbieramy podpisy, mamy już 200 podpisów przeciwników zamknięcia naszej ulicy. Wypowiadają się również przedsiębiorcy. Jest ich 30. To nie tylko ci z ulicy Wajdeloty, bo zamknięcie tej drogi spowoduje utrudnienia na ulicach sąsiednich, Grażyny, Aldony, Wallenroda i Białej- tłumaczy pani Magdalena.

HAŁAS JEST PROBLEMEM

Natomiast Daria, mieszkanka Wajdeloty, mówi, że te zmiany wpłyną na jej życie. Nie zaparkuje samochodu, a z dojazdem wyznaczonymi drogami może mieć problem. Nie do każdej kamienicy można dojechać od tyłu, bo od podwórek płynie Strzyża. Pani Daria obawia się także hałasu. – Już teraz wiemy, jak wyglądają weekendy przy takiej liczbie klientów. Po prostu jest głośniej w pubach. Trzeba zamykać okna. Mieliśmy też doświadczenie z Kurhausem, w którym bardzo często musiała interweniować policja – podkreśla. – Mieszkańcy nie byli w stanie odpocząć po pracy. Poza tym, biorąc pod uwagę koronawirusa, ja nie czuję się bezpiecznie, wiedząc, że na mojej ulicy obecność zadeklarowało na facebooku ponad 800 osób – tłumaczy. Mimo wszystko mieszkanka Wajdeloty podkreśla, że kompromisów jest wiele i podstawą była próba rozmowy przed zaproponowaniem zamknięcia ulicy. – My też możemy zaproponować zamknięcie restauracji na 5 lat i porozmawiajmy o tym w 2025 czy to się udało czy nie – dodaje.

COŚ CZYIMŚ KOSZTEM

Na rogu ulic Grażyny i Wajdeloty swoją cukiernię prowadzi od dziesiątek lat Andrzej Paradowski. Wyjaśnia, że on stroną w tej całej sprawie nie jest, bo zamkniecie Wajdeloty nie pozbawi go dojazdu. Natomiast zdumiony jest formą, w jakiej sprawa została załatwiona. – Zamknięcie dla paru lokali gastronomicznych, bo trudno to nazwać restauracjami, całej ulicy, budzi pewien sprzeciw, wyjście z piwem na ulicę, budzi sprzeciw. Czy te lokale uzyskają więcej klientów? Nie wiem. Czy odrobią okres zamknięcia z powodu pandemii? Na pewno nie. Fajnie jest, że coś się robi, wnosi się nowe spojrzenie czy nowe wartości, ale pod warunkiem, że nie jest to coś przeciwko komuś. Jeśli spojrzeć na to obiektywnie, ogranicza się możliwość handlu innym. Coś czyimś kosztem. Nie za bardzo mi się to podoba. Jeśli podejmuje się tego rodzaju decyzje, to łatwiej porozmawiać z sąsiadem, ustalić wspólne propozycje i dopiero rozmawiać z miastem, a tu najpierw miasto wyraziło zgodę, a teraz będziemy ustalać, jak to ma wyglądać – podsumowuje Andrzej Paradowski. Jego zdaniem zabrakło dialogu. Uważa także, że mimo wszystko największym zagrożeniem dla lokali gastronomicznych na Wajdeloty są te znajdujące się w pobliskiej galerii.

Ostatecznie o tym, czy Wajdeloty zostanie zamknięta na sezon letni, mają zdecydować mieszkańcy. Teraz czeka nas tylko krótki, czterodniowy test tego, jak ta okolica może wyglądać bez aut.

 

Posłuchaj materiału dziennikarza Radia Gdańsk:

 

Daniel Wojciechowski/tko
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj