Dwa najbliższe tygodnie w czołówce ekstraklasy oddzielą ziarna od plew. Lechia, Legia, Lech i Cracovia zagrają miedzy sobą w lidze i Pucharze. Na przestrzeni 14 dni można sprawić, że sezon będzie wyjątkowo udany lub okaże się klapą. Terminarze ekstraklasy i Pucharu Polski sprawiły, że czeka nas nietypowy maraton. Wygląda to trochę jak turniej, z tą różnicą, że zespoły będą walczyły w różnych rozgrywkach.
LEGIA O MISTRZOSTWO W POZNANIU
Na początek Lech podejmie Legię i walczy o swój honor. Jeżeli nie wygra, „Wojskowi” na jego boisku przypieczętują mistrzowski tytuł, który właściwie i tak mają już w rękach.
Dość niespodziewanie przed sporą szansą stanęła Lechia. Długo wydawało się, że ten sezon będzie przeciętny, zakończy się raczej miejscem w środku tabeli. Tymczasem do końca pozostały cztery kolejki, a biało-zieloni jak za starych dobrych czasów w rundzie finałowej włączyli turbodoładowanie. Trzy zwycięstwa i strata do drugiego miejsca to zaledwie dwa punkty. Teraz czas na mecz z rywalem, który gdańszczanom wyjątkowo nie leży. Cracovia w tym sezonie dwukrotnie wygrała z Lechią, zdobywając łącznie cztery gole, a tracąc jeden. – Te spotkania są już za nami i wierzę, że wyciągnęliśmy z nich właściwe wnioski. Przed nami decydująca faza, do której postaramy się odpowiednio przygotować. Skutki mocnego stłuczenia odczuwa Łukasz Zwoliński, który się w meczowej „20”, ale przy ustalaniu składu musimy też myśleć o kolejnych spotkaniach – tłumaczy trener Piotr Stokowiec.
WYCIECZKI DO POZNANIA
Szkoleniowiec słusznie wspomina o kolejnych meczach, bo gdańszczanie prawie do końca lipca nie zwolnią ani na chwilę. W sobotę grają z Cracovią, a już w środę będą w Poznaniu, by znów walczyć o finał Pucharu Polski. Mało tego, do Poznania wrócą też w następną niedzielę (12 lipca), bo wtedy rozegrają tam mecz 35. kolejki. To trzy prawdopodobnie kluczowe spotkania. Po nich można mieć w rękach wszystkie karty (finał Pucharu Polski i zakończenie sezonu na podium na wyciągnięcie ręki), ale też można mieć niewiele (odpadnięcie z Pucharu i nikłe szanse na podium). Trener Stokowiec nastawiony jest optymistycznie.
– Jestem zbudowany postawą i energią zespołu. Ważne, że po ostatnim meczu z Jagiellonią trochę odpoczęliśmy i zregenerowaliśmy się. To był też czas na podleczenie drobnych urazów, bo zawodnicy dostali dwa dni wolnego. Z kolei tym piłkarzom, którzy mniej grali, zaordynowaliśmy treningi indywidualne – mówił przed meczem z Cracovią. Terminarz Lechii na najbliższe tygodnie:
Lechia Gdańsk – Cracovia 4 lipca, 20:00
Lech Poznań – Lechia Gdańsk 8 lipca, 20:00 (Puchar Polski)
Lech Poznań – Lechia Gdańsk 12 lipca, 17:30
Lechia Gdańsk – Legia Warszawa 15 lipca, 20:30
Śląsk Wrocław – Lechia Gdańsk 19 lipca, 17:30 Problemem biało-zielonych mogą być osłabienia. Filip Mladenović podpisał już kontrakt z Legią. Lechię opuścił też Kenny Saief, który z kontuzją wrócił do Anderlechtu. Do Gdańska być może przyjedzie w przyszłym sezonie. -To byli podstawowi zawodnicy, zatem są to poważne ubytki, jednak tego nie da się uniknąć. Szkoda, że uraz Saiefa okazał się poważny, bo naderwał on mięsień dwugłowy, a to oznacza trwającą co najmniej dwa tygodnie rehabilitację. Kenny nie ukrywa, że chciałby zostać w Lechii, a ja także widzę go w składzie w przyszłym sezonie. Obie strony zatem chcą, ale to są na razie deklaracje. Zobaczymy co wyjdzie kiedy przejdziemy do konkretów, czyli ustalania warunków finansowych – zdradził Stokowiec.
Jak Lechia poradzi sobie bez dwóch ważnych piłkarzy? Przekonamy się w sobotę o 20:00 na Stadionie Energa.