W pierwszej połowie były problemy, w drugiej – festiwal pięknych goli. Arka gromi przeciwnika na inaugurację sezonu

Piłkarze Arki świetnie rozpoczęli nowy sezon. Pewnie awansowali do 1/16 finału Pucharu Polski, rozbijając Górnik Polkowice 5:0. Ozdobą meczu były trzy piękne bramki. Pierwsza połowa nie napawała optymizmem. Tak naprawdę jej najciekawszym momentem była sytuacja z końcówki. Mateusz Młyński, który wcześniej zastąpił na boisku Dawida Markiewicza, barkiem zaatakował Marka Opałacza przy walce o piłkę. Nic szczególnego, normalna boiskowa sytuacja, ale na żółtą kartkę. Opałacz jednak, upadając na ziemię, celowo, korkami kopnął Młyńskiego w brzuch. Zachowanie i idiotyczne, i skandaliczne. Zwykłe boiskowe chamstwo. Decyzja mogła być tylko jedna – Opałacz wyleciał z boiska.

PRZEWAGA ARKI, KONKRETÓW BRAK

Jeżeli chodzi o sytuacje bardziej związane z grą w piłkę, to Górnik miał jedną groźną szansę. Wyprowadził akcję prawą stroną i oddał groźny strzał, ale Kacper Krzepisz pokazał niezły refleks i duży spokój. Nogą odbił piłkę na rzut rożny.

Generalnie jednak to gdynianie utrzymywali przewagę przez całą połowę – mieli 63% posiadania piłki, ale nie stwarzali sobie sytuacji. Oddali co prawda sześć strzałów, ale tylko jeden był celny. W dodatku było to naprawdę mizerne uderzenie Juliusza Letniowskiego, bardziej po to, by rywal nie wyprowadził kontry. Optyczna przewaga była, ale nic z niej nie wynikało. Do przerwy było więc 0:0.

MARCUS JAK GNABRY

W przerwie można było się zastanawiać, czy Arka w drugiej połowie nie będzie się dalej męczyła. Jasne było, że Górnik cofnie się do obrony i będzie liczył na jakąś jedną kontrę, a pierwsze 45 minut nie napawało nadzieją na znakomitą grę gdynian w ataku pozycyjnym.

Żółto-niebiescy mocno ruszyli od pierwszej minuty i tłamsili rywali, a ostatecznie różnicę zrobiła akcja indywidualna. Marcus da Silva dostał krótkie podanie po lewej stronie, zszedł do środka, po prostu biegł obok rywali i huknął w stronę dalszego słupka. Pamiętacie gola, którego Serge Gnabry strzelił dla Bayernu w półfinale Ligi Mistrzów? No to wyobraźcie go sobie w wersji polskiej, na wczesnym etapie Pucharu Polski. Tak to mniej więcej wyglądało.

PIĘKNE GOLE

Było już nieźle, a chwilę później znakomicie. Adam Danch idealnym podaniem za wysoko ustawioną linię obrony Górnika wypuścił Kamila Mazka. Ten zaimponował szybkością, minął bramkarza i wpakował piłkę do pustej bramki. Było 2:0, gdynianie mieli już właściwie wygrany mecz. A kiedy Letniowski w 67. minucie pięknym strzałem podwyższył na 3:0 – swoją drogą ślicznym golem – pomocnik znów przypomniał o swojej smykałce do takich bramek. O emocjach związanych z końcowym rozstrzygnięciem można było zapomnieć.

Górnik przez chwilę ruszył do przodu, Krzepisz raz musiał interweniować i popisał się refleksem, ale gospodarze szybko zostali skarceni. Gdynianie ruszyli do przodu, sfaulowany został Patryk Soboczyński i nastąpił rzut karny. Letniowski z dużym spokojem trafił na 4:0. Do końca meczu wiele już się nie działo. Arka miała swój wynik, Górnik nie potrafił wiele zrobić, trzeba było tylko poczekać, aż upłynie 90 minut. Górnikowi doczekać do ostatniego gwizdka bez kolejnych strat się nie udało. W 89. minucie głową na 5:0 podwyższył Adam Danch.

Warto podkreślić, że gdynianie zagrali świetnie w drugiej połowie. Wykorzystali słabości rywala, który grał w „10” – tym samym nie pozostawili wątpliwości, kto był zdecydowanie lepszy i naprawdę udanie rozpoczęli sezon.

 
Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj