„Business Insider” dotarł do dokumentu rządowego, z którego wynika, że do 2040 roku w Polsce ma powstać sześć elektrowni atomowych w czterech miejscach. Pierwszy blok miałby ruszyć w 2033 roku. Czy te terminy są realne? O tym Iwona Wysocka rozmawiała z Dariuszem Wieczorkiem (ekonomistą, prezesem HCS Polska) i Arturem Kiełbasińskim (Radio Gdańsk).
– Wiarygodność podawania precyzyjnie roku jest bardzo niewielka. Cieszą mnie dwie rzeczy. Po pierwsze cieszy mnie ten dokument, bo on pokazuje pewne strategiczne, ale już skonkretyzowane kierunki rozwojów. Natomiast jeszcze bardziej cieszą mnie rozmowy polsko-francuskie na temat atomu, które się w tym tygodniu toczyły. To pokazuje, że my już próbujemy wchodzić w fazę planowania bardziej skonkretyzowanego. Tu już jest mowa o technologiach, o jakiejś realnej współpracy, a nie takie opowiadanie, że kiedyś będzie atom. Poza tym relacje gospodarcze polsko-francuskie w ostatnich latach były bardzo szorstką przyjaźnią. Są środowiska, które mówiły, że tak naprawdę była wojna handlowa z nami w ramach UE. Jeśli chodzi w poważną współpracę z Francuzami, jest to więc takie nowe otwarcie w tych relacjach – ocenił Artur Kiełbasiński.
– Francuzi od wielu lat lobbują, żeby ich technologia została wybrana do budowy polskich elektrowni jądrowych. Jeśli chodzi o ten dokument i datę, również jestem sceptyczny. Przypomnę tylko, że to jest taka niekończąca się opowieść. Historia w skrócie wygląda w ten sposób, że w 2010 roku została powołana spółka PGE EJ1, która miała przygotować lokalizację i cały projekt. Wszystko miało rozpocząć się w 2020 roku i w 2024 było założenie, że pierwsza elektrownia w Polsce będzie już funkcjonowała. Przez pewien czas było dużo szumu o charakterze PR-owym, później to wszystko ucichło i teraz mamy znowu na nowo tę sytuację. Ale uważam, że jest możliwe wybudowanie w tym terminie tych elektrowni, to jest kwestia decyzji. Przeraża mnie czasem taka niezdolność do podejmowania strategicznych, użytecznych projektów – powiedział Dariusz Wieczorek.