W niedzielę, 9 maja, mija 76. rocznica wyzwolenia KL Stutthof. Był to najdłużej działający niemiecki obóz śmierci. Armia sowiecka wkroczyła do Stutthofu w dzień po kapitulacji III Rzeszy.
Żołnierze 170 Dywizji Strzeleckiej pułkownika Siemiona Cyplenkowa z 48 Armii 3 Frontu Białoruskiego zastali w obozie zaledwie około 100 więźniów, którzy nie zostali wcześniej ewakuowani drogą morską lub lądową.
9 maja zakończył historię funkcjonującej niecałe sześć lat (obóz powstał 2 września 1939 roku) fabryki śmierci. Stutthof początkowo przeznaczony był przede wszystkim dla Polaków z Wolnego Miasta Gdańska i Pomorza, ale po kilku latach wśród 110 tysięcy więźniów można było znaleźć przedstawicieli większości narodów europejskich, a także Żydów. KL Stutthof istniał dokładnie 2077 dni. W ciągu tego czasu w wyniku chorób, nieludzkiego traktowania, głodu zginęła ponad połowa osadzonych tu więźniów – 65 tysięcy.
OSTATNI ŚWIADKOWIE FABRYKI ŚMIERCI
Dzisiaj żyjących, a ocalałych przed 76 laty jest już bardzo niewielu. Muzeum Stutthof stara się od lat o zachowanie ich wspomnień dla następnych pokoleń – to jedno z głównych zadań tej placówki.
W tym roku także będzie słychać głos więźniów obozu. Felicja Sałek, Mieczysław Plaga, Maria Chodakowska, Adelajda Krajnik, Edward Anders, Barbara Braun, Alfons Miszewski, to jedni z byłych więźniów obozu Stutthof, którzy nie zabiorą już głosu podczas uroczystości, jednak ich przesłania pozostały i powinny zostać wysłuchane. Niech więc przemówią!
„ŚNI MI SIĘ OBÓZ, ŚNI MI SIĘ CZĘSTO”
Felicja Sałek aresztowana została w Starogardzie Gdańskim w 1944 roku, za ukrywanie w mieszkaniu radiostacji należącej do podziemnej organizacji Gryf Pomorski. 23 kwietnia 1944 roku została osadzona w obozie Stutthof, pod numerem 34 175.
– To co przeszłyśmy w obozie to trudno opowiedzieć, trudno opisać. W każdym razie na pewno nie życzę nikomu, w ogóle nie życzę sobie, żeby to kiedykolwiek się powtórzyło, żeby coś podobnego w ogóle miało miejsce w życiu kogokolwiek z nas – tak po latach wspominała ten tragiczny czas.
– Śni mi się obóz, śni mi się on często. Wstaję jestem mokry, bardzo często mi się to zdarza i to chyba do śmierci mi zostanie – to słowa Mieczysława Plagi, który został zesłany 27 stycznia 1944 roku do obozu Stutthof, gdzie oznaczono go numerem 30 695.
(Fot. Archiwum Muzeum Stutthof w Sztutowie)
– Nazywam się Maria Chodakowska z domu Filarska, pochodzę z rodziny gdańszczan, ojciec mój był gdańszczaninem od roku już nie pamiętam którego. W każdym razie byliśmy obywatelami Wolnego Miasta Gdańska” – tak przedstawiała się Maria Chodakowska, była więźniarka nr 36 501. Została aresztowana i zesłana do obozu Stutthof za działalność konspiracyjną.
– Kazał mi przyjść do biura i tam zapisali mnie i dostałam numer 11 890 i powiedzieli mi, że „teraz już nie masz nazwiska ani imienia tylko masz numer”. A numer to znaczy, że numerowali zwierzęta i tak nas ponumerowali jak zwierzęta – wspominała zaś Adelajda Krajnik.
Edward Anders, który trafił do obozu z powstańczej Warszawy w 1944 roku, w swej relacji opisał między innymi transport do obozu Stutthof. – Podróż była bardzo podła, były to wagony bydlęce. Nie otrzymywaliśmy napoju ani żadnej żywności. Nic nikogo to nie obchodziło. Dojechaliśmy tuż przed obóz Stutthof. Widzieliśmy ludzi pracujących w polu. Pytaliśmy się dokąd przyjechaliśmy. Nie potrafili nam dokładnie powiedzieć, może nie chcieli. „Przekonacie się sami” – powiedzieli tylko. I faktycznie przekonaliśmy się. Było to piekło na ziemi – wspominał.
(Fot. Archiwum Muzeum Stutthof w Sztutowie)
– Przyjazdy nowych więźniów Żydów były dla mnie dla wielkim przeżyciem. Ci Żydzi, którzy szli, pełni nadziei, że już wreszcie odpoczną, że ich prowadzą do baraków, będą tak jak my w tych barakach. A ich prowadzili od razu do spalenia – wspominała Barbara Braun, była więźniarka nr 101 967.
– Jedno mogę przesłanie przekazać młodzieży, która winna dążyć do tego, że aby więcej nic takiego na ziemi i w naszym kraju się nie zdarzyło. Przeżyliśmy tragedię, której nie jest w stanie przekazać żaden film ani żadna sztuka teatralna – to przesłanie Alfonsa Miszewskiego, który został osadzony w obozie Stutthof w styczniu 1944 roku, pod nr 29 791.
„TO MY JESTEŚMY PAMIĘCIĄ!”
Wspomnienia byłych więźniów Stutthofu znaleźć będzie można 9 maja od godz. 11:00 na stronie internetowej Muzeum w zakładce #Stutthof76.
Na stronie tej znajdzie się także okolicznościowe wystąpienie dyrektora placówki Piotra Tarnowskiego. W Internecie będzie można również oddać hołd i szacunek zmarłym, zapalając wirtualne znicze.
UROCZYSTOŚCI W SIECI I W OBOZIE
Do takiej formy upamiętnienia ofiar niemieckiego ludobójstwa zachęcają pracownicy i dyrekcja Muzeum Stutthof, a to ze wzglądu na ograniczenia spowodowane przez pandemię. Przygotowany na 9 maja specjalny program uroczystości daje jednak też możliwość oddania hołdu więźniom Stutthofu i na terenie Muzeum.
Wszyscy, którzy będą chcieli złożyć kwiaty pod Pomnikiem Walki i Męczeństwa będą mogli to uczynić od godz. 11 do godz. 13. W Muzeum udostępnione będzie również miejsce do zawieszenia „wstążki pamięci” – małego symbolu upamiętnienia każdej z Ofiar obozu Stutthof. Jest to element uruchomionego w ubiegłym roku przez muzeum projektu społeczno-multimedialnego „To My Jesteśmy Pamięcią!”.
Witold Chrzanowski/pb