W Gdyni rozpoczyna się 46. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych. Od poniedziałku 20 września widzowie w dwunastu salach będą mogli obejrzeć szesnaście obrazów zgłoszonych do konkursu głównego oraz wiele innych w kolejnych kategoriach. Zeszłoroczne wydarzenie z konieczności zorganizowane zostało w trybie zdalnym, wyłącznie przez internet. A jak będzie wyglądał w tym roku? Opowiada o tym Leszek Kopeć, dyrektor festiwalu.
W audycji „Gość Dnia Radia Gdańsk” Leszek Kopeć, dyrektor Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, rozmawiał z Iwoną Borawską o tym, czego możemy się spodziewać po tegorocznej edycji wydarzenia, jak pandemia wpłynęła na organizatorów, widzów i na całą branżę muzyczną oraz o tym, czy zauważalne jest zmniejszenie produkcji filmowej.
– Wracamy w końcu do normalnego trybu i rytmu. Ostatnie miesiące to był bardzo trudny okres, ale mimo tego udało nam się zorganizować 45. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Co prawda tylko wirtualnie, ale jednak się udało. Zrobiliśmy to w karkołomny sposób, pięć tygodni przed terminem (już grudniowym) musieliśmy przeformatować i przekonfigurować całą imprezę. Nigdy nie chciałbym już powtarzać takiej sytuacji. Mając w pamięci, że pandemia ciągle trwa, wyrażam nadzieję, że nie będzie już ostrej czwartej fali. Festiwal na pewno jest jedną z imprez, która może się przyczynić do zarażania, więc my go organizujemy, stosując jak najbardziej ostrożnie tak zwaną wolność socjalno-środowiskową i reżimy sanitarne – wyjaśniał Leszek Kopeć.
Prowadząca przypomniała, że w 2019 roku na festiwalu było ok. 72 tysięcy uczestników. W ubiegłym roku (wirtualnie) przez ekranami zasiadło ok. 42 tys. widzów. A czego można spodziewać się podczas rozpoczynającej się właśnie edycji wydarzenia?
– Trudno to przewidywać, na pewno nie osiągniemy tak rekordowej liczby, jak dwa lata temu. Ale kilkadziesiąt tysięcy widzów powinno obejrzeć projekcje. I to pomimo tego, że mamy reżimy, ograniczenia co do procentowego wypełnienia widowni oraz konieczność zastosowania dystansu na różnego rodzaju debatach, spotkaniach, panelach i dyskusjach, których w tym roku jest sporo – mówił Leszek Kopeć.
Podczas festiwalu wyświetlonych zostanie 16 filmów w konkursie głównym, z tego bardzo dużo to obrazy ludzi młodych (sześć debiutów, trzy drugie filmy). Pojawia się też wiele nieznanych nazwisk.
– I z tego powinniśmy się tylko cieszyć. Zgłoszonych było ponad 40 filmów, z tego prawie połowa (18), to były debiuty, To znak czasów. Docierają do nas ciągle smutne wiadomości, że odchodzą od nas seniorzy filmu polskiego, wielcy artyści. Ale z drugiej strony tylko wypada się cieszyć, że tak silnie reprezentowana jest młoda grupa reżyserów, bo teraz nadchodzi ich kolej. Nasz festiwal w ostatnich latach dawał już główne nagrody właśnie debiutantom i młodym reżyserom. Co mnie zastanawia, to prawie połowa z tych filmów sięga do historii z czasów PRL-u, porusza trudne tematy, skłaniające do refleksji – dodał dyrektor FPFF.
Prowadząca i jej gość rozmawiali też o tym, czy pandemia wpłynęła znacząco na powstawanie nowych obrazów, zmiany podejścia widzów do odwiedzania kin i oglądania filmów, a także o metamorfozie, którą stale przechodzi gdyński festiwal.
raf