Czy bezprawne działania instytucji Unii Europejskiej doprowadzą do całkowitego zablokowania wypłat funduszy Polsce? Jakie działania w związku z tym powinien podjąć polski rząd? M.in. o to Piotr Kubiak pytał „Gościa Dnia Radia Gdańsk”, którym był Kazimierz Smoliński, pomorski poseł Prawa i Sprawiedliwości.
– Patrząc na dotychczasową praktykę, władze Unii Europejskiej nie za bardzo interesują się tym, co mówią państwa członkowskie odnośnie do kwestii rozszerzania kompetencji przez administrację unijną i TSUE. Od dawna twierdzimy, że te kompetencje są tworzone na zasadzie faktów dokonanych, a nie wynikają wprost z przepisów. Unia niespecjalnie sobie coś z tego robi, rodzi się coraz większy opór wśród państw. Małe państwa boją się podnosić swoje stanowisko i patrzą na większe państwa, takie jak Polska. Trybunał i urzędnicy, szczególnie Komisja Europejska, w każdym swoim wystąpieniu, odsądza nas od czci i wiary. My robimy swoje i uważam, że mamy rację – przekonywał Kazimierz Smoliński.
– Uważamy, że uda się przekonać UE argumentami prawnymi. Jeśli to nie pomoże, nie wykluczamy zastosowania ostatecznych rozwiązań, czyli wetowania decyzji, które podejmuje Komisja Europejska. Często na Radzie Europy jest potrzebna jednomyślność. Próbowało się od tego odejść i wprowadzić zasadę większości, ale według obecnych traktatów w wielu przypadkach jest jednomyślność. Polskie stanowisko będzie konieczne. Nigdy nie chcieliśmy z tego korzystać, to jest broń atomowa, z której korzysta się w ostateczności – jeśli zostaniemy do tego zmuszeni poprzez bezprawne działania – zaznaczył.
– Wczorajsze orzeczenie TSUE, jeśli wczytamy się w szczegóły, wprost nie kwestionuje naszego systemu sądowniczego. Mówi tylko o zagrożeniach, szczególnie przy realizacji budżetu. Jeśli trzymalibyśmy się ściśle tego orzeczenia, można powiedzieć, że Polska nie powinna czuć się zagrożona, ponieważ o nadużyciach w realizacji budżetu europejskiego decyduje OLAF. Polska w ocenach OLAF-u wypada bardzo dobrze, jesteśmy poniżej średniej unijnej, jeśli chodzi o kwestię nadużyć. Pod tym względem u nas jest dobrze, a jednak narracja wynikająca z orzeczenia jest taka, że u nas jest bardzo źle i wobec tego można nam nie dać środków. To nadużycie i bezprawne wstrzymywanie środków – wskazywał poseł.
– Pojawiają się zakusy w zakresie lasów. Będziemy tego bronić jak niepodległości. Już kiedyś była próba ze strony opozycji, aby zmniejszyć kontrolę nad lasami ze strony państwa. My się z tym nie zgadzamy. Uważamy, że polska polityka w zakresie lasów jest prowadzona wzorowo i nie trzeba tutaj niczego zmieniać. Jeśli już, możemy robić to sami, jeśli widzimy jakieś niedoskonałości. Jak widać, orzeczenia swoją drogą, a ich interpretacja swoją drogą. To niebezpieczna droga, która może doprowadzić do zapaści w UE, bo coraz więcej krajów będzie się temu sprzeciwiać – przewidywał Gość Dnia Radia Gdańsk.
Odniósł się także do wypowiedzi o „głodzeniu finansowym” Polski. – To skandaliczne wypowiedzi, naruszające standardy polityki w demokratycznych państwach. Nie ma podstaw, aby wstrzymywać jakiekolwiek środki. Jeśli spojrzymy na te wypowiedzi i naszych parlamentarzystów w UE, to rzeczywiście „trzeba nas zagłodzić”. Powiedział to też jeden z polityków unijnych, że przyjeżdża do Polski, aby pomóc zmienić władzę. Jeśli przyjęlibyśmy narrację UE, proszę bardzo: podejmujcie decyzje, potrąćcie nam kary, które uważacie, że są należne i wypłaćcie nam środki. Donald Tusk mówił o tym, że załatwił środki, bo Polacy nie mogą być stratni. Apeluję do Donalda Tuska: zrealizuj swoją obietnicę. Powiedziałeś, że Polska dostanie środki, więc powinna je dostać. Jeśli Unia chce, niech potrąci nam środki, które uważa, że wynikają z orzeczeń Trybunału. My na to odpowiednio zareagujemy, ale środki powinny być nam wypłacone. Ich wstrzymywanie jest bezprawne – ocenił.
– Mam nadzieję, że urzędnicy wyciągną wnioski i zaczną wypłacać nam środki. Za chwilę okaże się, że są one niepotrzebne. My ręczymy za inne kraje, a sami nie możemy ich dostać. Pandemia za chwilę się skończy i środki z KPO będą właściwie bezprzedmiotowe. Miały być wykorzystane już w zeszłym roku, ale nadal są nam potrzebne – zauważył Smoliński.
– Praktyka parlamentarna wielokrotnie pokazywała, że często kilka projektów jest rozpatrywanych łącznie, jeśli mają wspólny mianownik. Z jednego projektu można pewne rzeczy przenieść do drugiego, jeden z nich jest wiodący. Jest możliwość, że w efekcie prac w parlamencie, będzie jeden projekt. Prezydencki projekt idzie dalej, likwiduje Izbę Dyscyplinarną. Poselski projekt nie likwiduje Izby Dyscyplinarnej, pozostawia ją jako izbę drugiej instancji, a w zakresie odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów przyjmuje rozwiązanie, jak w Naczelnym Sądzie Administracyjnym. Organem decyzyjnym jest cały Sąd Najwyższy. Jest dużo wspólnych mianowników. Ja jestem bardziej przywiązany do projektu poselskiego, który rozwiązuje sprawę Izby Dyscyplinarnej. Jest on łatwiejszy do wprowadzenia, ale jeden i drugi rozwiązuje problem wynikający z orzeczenia TSUE – wyjaśniał.
– Jeden z punktów orzeczenia przywołujemy wprost jako podstawę odpowiedzialności dyscyplinarnej sądów. W naszej ustawie jest przytoczone rozwiązanie, o którym mówi orzeczenie TSUE. To powinno zaspokoić oczekiwania urzędników i Trybunału. Jaka będzie rzeczywistość, patrząc na dotychczasową praktykę, można powiedzieć, że ich to wcale nie zaspokaja i chcą więcej. Mam nadzieję, że rozwiązanie, które za chwilę uchwalimy w Sejmie, zaspokoi oczekiwania Brukseli – stwierdził parlamentarzysta.
– W tle konfliktu wokół Ukrainy jest Nord Stream 2. W efekcie Europa ogłosi zwycięstwo: Ukrainę zostawiamy, ale Nord Stream 2 zostanie uruchomiony, a w przyszłości może nawet kolejna rura. To projekt biznesowy, ale między Rosją a Niemcami. Nie zwiększa bezpieczeństwa Unii Europejskiej, bo wtedy Niemcy będą głównym graczem w europejskim rynku gazu. Jednocześnie decydować o tym będzie Putin, który w każdej chwili gaz może zamknąć – przestrzegał.
ua/mrud