Pień obumarłego daktylowca, który przez ponad 180 lat był wizytówką i ozdobą palmiarni w Parku Oliwskim, wbrew wcześniejszym planom nie zostanie wyeksponowany na Wydziale Biologii Uniwersytetu Gdańskiego. Uczelnia twierdzi, że miejski Zarząd Dróg i Zieleni nie podpisał z nią dokumentów o przekazaniu palmy. Dziekan wydziału stracił cierpliwość i poprosił GZDiZ o zabranie swojej własności. GZDiZ podaje z kolei inny powód. Tymczasem pień trafił na składowisko, gdzie miasto przechowuje stare ławki i inne zużyte elementy budowlane.
Pocięta na około metrowe fragmenty część pnia fachowo zwana kłodziną trafiła do Uniwersytetu Gdańskiego na początku grudnia ubiegłego roku (więcej >>>TUTAJ). Pozostałości palmy przywieźli pracownicy Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni i zostawili na korytarzu. Tymczasowe miejsce wskazali pracownicy uczelni, chcący z jej resztek zrobić naukowy pożytek.
Z informacji, do których dotarło Radio Gdańsk, wynika, że od tego momentu GZDiZ stracił jakiekolwiek zainteresowanie daktylowcem. Nie spisano żadnych dokumentów, na mocy których uczelnia miałaby prawo dysponować pniem lub prowadzić na nim badania.
UCZELNIA TRACI CIERPLIWOŚĆ
Przez brak odpowiednich dokumentów na uczelni pojawił się problem. Leżące pnie zagradzały jedno z wyjść na wewnętrzny dziedziniec, a studenci zaczęli zabierać fragmenty „reliktu” do domu. Naukowcy, którzy chcieli pozyskać większe fragmenty legalnie, również musieli obejść się smakiem. Wtedy wyczerpała się cierpliwość dziekana Wydziału Biologii UG.
Poprosił on właściciela pnia, czyli Gdański Zarząd Dróg i Zieleni, o zabranie z uczelni swojej własności, uznając, że wydziałowy korytarz to nie magazyn miejskiej spółki.
DOCHODZIŁA TEŻ KWESTIA KOSZTÓW
Dodatkowym czynnikiem była kwestia funduszy. Wydział Biologii Uniwersytetu Gdańskiego, który planował wyeksponować pozostałości palmy w pobliżu szkieletu płetwala zwyczajnego, tłumaczy, że koszt koniecznych zabiegów okazał się niemożliwy do udźwignięcia dla uczelni.
– Początkowo chcieliśmy eksponować tę kłodzinę najstarszej palmy w Europie w budynku Wydziału Biologii. Zamierzaliśmy nawlec jej fragmenty na ustawioną w pobliżu wind rurę, ale okazało się to niełatwe i do tego dosyć drogie – opowiada Radiu Gdańsk prof. dr hab. Dariusz L. Szlachetko, dziekan Wydziału Biologii.
Ostatecznie uczelnia zrezygnowała z pomysłu, a pocięta na kawałki kłodzina została wywieziona z jej terenu przez służby miejskie. – Nie wiem, jakie są plany z nią związane – informuje prof. Szlachetko. Zaznacza jednak, pozostałościami palmy interesowało się Muzeum Gdańska, co potwierdza w rozmowie z naszą reporterką rzecznik prasowy placówki, dr Andrzej Gierszewski.
URZĘDNICY: ZABRALIŚMY PIEŃ, BO NIE WYSECHŁ
O losy pnia zapytaliśmy Magdalenę Kilian, rzecznika prasowego Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni. Ta potwierdziła, że kłodzinę zabrali pracownicy gdańskiej spółki, ale podała zupełnie inny powód ich interwencji.
– Dotychczasowe warunki przechowywania na Uniwersytecie Gdańskim nie doprowadziły do odpowiedniego przesuszenia kłodziny. Konieczna konserwacja zostanie przeprowadzona przez Gdański Zarząd Dróg i Zieleni. Po przesuszeniu i uzgodnieniu sposobu ekspozycji z Pomorskim Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków zaproponujemy wskazanym jednostkom naukowym pozostałą część kłodziny do celów dydaktycznych, naukowych i wystawienniczych – zapowiedziała.
Gdański Zarząd Dróg i Zieleni wskazuje też na wytyczne Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, który miał nakazać ekspozycję kłodziny w budynku nowej palmiarni.
PIEŃ TRAFIŁ NA SKŁADOWISKO ZUŻYTYCH ELEMENTÓW
Według informacji Radia Gdańsk kłodzina została przewieziona na teren składu Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni przy ul. Benzynowej, położonego na obrzeżach miasta, za rafinerią Grupy Lotos.
W tym samym miejscu GZDiZ składuje zużyte elementy budowlane, małej architektury itp. Tam sprzedawane są również materiały pochodzące z odzysku, m.in. płytki chodnikowe, kostki betonowe i brukowiec, czym 10 maja na swojej stronie internetowej chwalili się urzędnicy.
INSPEKTOR: MAGAZYN TO NIEWŁAŚCIWE MIEJSCE
O sprawę zapytaliśmy profesora Witolda Burkiewicza, architekta krajobrazu, scenografa przestrzeni, nauczyciela akademickiego związanego z Królewską Akademią Sztuk Pięknych w Barcelonie, jednocześnie inspektora Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni.
– Magazyn to nie jest odpowiednie miejsce – już na początku rozmowy z reporterką Radia Gdańsk zaznacza prof. Burkiewicz. Tłumaczy też, że władze Uniwersytetu Gdańskiego „miały problemy” z kłodziną, bo tak unikalny obiekt botaniczny wywoływał zainteresowanie wśród studentów. Dodaje jednak, że cała sprawa to efekt braku porozumienia i uzgodnień w sprawie dalszych losów pnia.
Prof. Burkiewicz twierdzi, że gdańscy włodarze poważnie mówili o ekspozycji pozostałości palmy, ale „władze miasta jedno, a potem schodzi to na niższe szczeble urzędnicze i pewne tematy się rozmywają”.
Edyta Stracewska/MarWer