Kilkudziesięciu liderów niezależnego i demokratycznego ruchu związkowego na Białorusi zostało aresztowanych za rzekome przygotowywanie działań, które „poważnie naruszają porządek publiczny”. Grozi im kilkadziesiąt lat więzienia. „Solidarność” domaga się uwolnienia białoruskich związkowców. W audycji „Głos Pracownika” Olga Zielińska rozmawiała na ten temat z Markiem Lewandowskim, rzecznikiem prasowym Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”.
Uczestnicy XXX Krajowego Zjazdu Delegatów, najwyższej władzy NSZZ „Solidarność”, wystosowali apel, w którym domagają się uwolnienia aresztowanych. – To związkowcy, którzy są liderami w swoich zakładach pracy. Te zakłady stanowią duże zagrożenie, czego przykładem jest Sierpień ’80. Myślę, że Łukaszenka boi się tego, tym bardziej że my, jako „Solidarność” też wielokrotnie namawialiśmy białoruskie związki zawodowe, żeby robiły dokładnie to, co w Polsce, że nasze firmy to nasze twierdze, że możemy się tam bronić, że mamy tam osłonę. Natomiast aresztowano ich za rzekomy terroryzm. Według Łukaszenki szykowali przewrót, co jest oczywistą bzdurą. Myślę, że ten reżim chwieje się, a przebieg wojny w Ukrainie też nie jest optymistyczny dla Łukaszenki, który wykonuje nerwowe ruchy – wskazywał Marek Lewandowski.
Rzecznik Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” podkreślał, że wojna w Ukrainie nie powinna skutkować zaniedbaniem pomagania innym sąsiadom. – Skupiliśmy się na Ukrainie, zapominając, że równie źle dzieje się na Białorusi, gdzie tak naprawdę mamy do czynienia ze swoistą wojną domową. W Polsce przebywa bardzo wielu Białorusinów. Nie możemy o nich zapominać. „Solidarność” stara się, jak może. Piątkowy apel był ważnym głosem, żeby wszyscy, którzy skupiają się na Ukrainie, pamiętali też o Białorusi – wyjaśniał.
Marek Lewandowski twierdził, że współczesnej Białorusi nie da się w prosty sposób przyrównać do Polski w 1980 roku. – Pamiętajmy, że Białoruś, mimo wielu swoich komunistycznych zaszłości, była jednak krajem demokratycznym. Ostatnie, ewidentnie sfałszowane wybory przelały pewną czarę goryczy, natomiast wcześniejsze, mimo licznych ułomności, trudno było określić w ten sposób. Ważne jest w tym wszystkim to, żebyśmy pamiętali: zło dzieje się nie tylko w Ukrainie, ale też na Białorusi i Białorusini potrzebują naszego wsparcia oraz międzynarodowego głosu – powtarzał.
Dodawał, że reprezentowany przez niego związek zawodowy nie ogranicza się do apelu. – „Solidarność” już wcześniej przeznaczyła konkretne środki. Część liderów białoruskich związków przebywa w Polsce, jeden z nich, z Grodna, który organizował strajk podczas pierwszego protestu, jest pracownikiem Komisji Krajowej. To nasz „łącznik”, który pilnuje spraw białoruskich. Wiele dzieje się tutaj po cichu, bo reżim wciąż jest silny i nie ma możliwości bezpośredniej pomocy na Białorusi – przypominał.
Posłuchaj audycji:
MarWer