Maja najlepsza w maju. Żeglarka SKŻ Ergo Hestia sportową osobowością miesiąca

(Fot. Sailing Energy)

Maja Dziarnowska została sportową osobowością maja w plebiscycie Radia Gdańsk. Zawodniczka SKŻ Ergo Hestia Sopot znakomicie odnalazła się w nowej olimpijskiej klasie IQFoil, najpierw stając na podium regat żeglarskich w Hyères, a następnie zdobywając brązowy medal ME na włoskim jeziorze Garda.

Włodzimierz Machnikowski: Nareszcie największa gwiazda klubu, bo zawsze gdzieś tam po drodze zdarzał się ktoś, w czyim musiałaś być cieniu. Najpierw była to chyba Ania Gałecka, potem Małgosia Białecka, która stanęła ci na drodze do zdobycia Mistrzostwa Świata. Ale teraz to ty przywiozłaś z Torbole, z Gardy brązowy medal Mistrzostw Europy w nowej klasie IQFoil. To klasa jakby stworzona dla ciebie…

Maja Dziarnowska: Na to wygląda. Ten sezon był super udany. Do tej pory z każdej imprezy dużej rangi przywoziłam medal, więc wygląda na to, że te Mistrzostwa Europy i trzecie miejsce to nie przypadek. Bardzo się cieszę, czuję ogromną radość i spełnienie, że w końcu dotarłam do momentu, gdy jestem w światowej czołówce, zostałam liderką Polski i mogę zacząć realnie marzyć o Igrzyskach Olimpijskich, gdyż – jak pan powiedział – zawsze był ktoś, kto mnie pokonywał, a na igrzyska jedzie tylko jedną osoba.

Włodzimierz Machnikowski: Przekazywałaś nam mnóstwo dobrej energii, między innymi z Hyeres. Karolina kręciła się gdzieś tam w pobliżu, organizowała dobry humor i przekazywała nam go tutaj do Gdańska. Dostrzegasz postęp? Pływałaś na łódce, patrzyłaś z brzegu, schodziłaś z regat niższej rangi, a teraz Mistrzostwa Europy. Im Maja starsza, tym lepsza?

Karolina Sołtaniuk: Oczywiście, że jest coraz lepsza i będzie jeszcze lepsza. Zdecydowanie czuje się na łodzi tej klasy jak ryba w wodzie, a my to widzimy i serdecznie kibicujemy, podobnie zresztą jak cała ekipa IQFoila, która tworzy wspaniały team.

Włodzimierz Machnikowski: Jest tam również Zosia Klepacka, wielka indywidualność. Jak to jest: przeskoczyć, jakby nie było, medalistkę Igrzysk Olimpijskich? To było dawno, bo dziesięć lat temu w Londynie, ale Zośka jeszcze nie składa broni i będzie walczyła, dopóki starczy sił.

Maja Dziarnowska: Dokładnie tak. Zośka nie składa broni, dalej walczy i nie można jej bagatelizować jako przeciwnika. Mam do niej ogromny szacunek, dużo się od niej nauczyłam. Przez całą karierę stawiałam przy niej pierwsze kroki, uczyłam się od niej i podziwiałam ją jako sportowca, to, jak szybko pływa, jak super czyta wiatr. Będąc przy niej, nauczyłam się, jak naprawdę pływać.

Włodzimierz Machnikowski: Potem, jak foil wykształtował się do olimpijskiej wersji IQFoil, ty od początku byłaś najlepszą z Polek. Pamiętam wysokogórskie zawody zimową porą, gdzieś na Gardzie. Znam to z refleksji i wspomnień Piotra Myszki. Ty obok Przemka Miarczyńskiego, który już po zakończonej karierze wciąż wskakiwał na deskę i bardzo szybko pływał na IQFoilu, byłaś liderką.

Maja Dziarnowska: Pojechaliśmy na pierwsze Mistrzostwa Świata w trakcie COVID-19, więc wspaniałe przeżycie stanowiło dla nas to, że w ogóle możemy gdzieś jechać za granicę, reprezentować Polskę, ale w ogóle nie wiedzieliśmy, gdzie znajdujemy się względem rywali. To była nowa klasa olimpijska i jadąc tam, nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Będąc po pierwszym wyścigu mówię: ale szybko pływam, ale mi to pasuje, jaka frajda, jak szybko to wszystko się dzieje, ile to jest emocji! Na sam koniec srebrny medal Mistrzostw Świata w nowej klasie. Po prostu od razu wiedziałam, że to jest mój kierunek.

Włodzimierz Machnikowski: Rewolucja, jeśli chodzi o klasę. Widzimy, jakie nazwiska się pojawiają. Był Kiran Badloe, który walczył w wyścigu medalowym w RS:X na ostatnich igrzyskach, sytuując się w dziesiątce. A Piotrek Myszka? Nagle szukamy naszego uczestnika medal race z dwóch ostatnich igrzysk w 95. To znaczy, że tego można się nauczyć? Piotrek jest po czterdziestce, a jednak jeszcze jest w stanie jakby odtworzyć, zmienić swoją technikę i przytyć. Czy ciężsi zawodnicy rzeczywiście mają większe szanse?

Maja Dziarnowska: Jak najbardziej. Wygląda na to, że trzeba być cięższymi i silniejszymi. Bardzo wierzę w Piotrka, którego bardzo szanuję i podziwiam jako sportowca. Cieszę się, że dalej jest w ekipie i myślę, że bardzo dobrze znosi to, że znalazł się tak daleko, ale wiem, że jeszcze powalczy. Na pewno jest o rok „w plecy” ze względu na przygotowania do igrzysk. My już wszyscy ścigaliśmy się i szkoliliśmy na foilu, a Piotrek jeszcze myślał o zupełnie innej klasie olimpijskiej, więc musi minąć jakiś czas, żeby faktycznie poczuł, o co chodzi i nauczył się technicznie pływać, bo strategię to on zna, jest wspaniałym żeglarzem. Nie powiedziałabym, że to koniec jego kariery sportowej.

Włodzimierz Machnikowski: A ty miałaś błysk w oku, gdy zobaczyłaś, jak porusza się IqFOil?

Maja Dziarnowska: Jak najbardziej, to wygląda super cool. Najfajniejsze jest to, że przy tych pięciu czy sześciu węzłach zaczynasz płynąć naprawdę szybko w każdych warunkach i to dostarcza naprawdę wielu emocji. Wrażenia z deski są niesamowite. Po pierwsze, nie ma chlupania wody, bo płyniemy nad poziomem wody, więc zupełnie nie słyszymy siebie nawzajem, więc to ściganie jest zupełnie inne. Dawniej słyszało się, że przeciwnik skądś nadpływa, a teraz trzeba się obejrzeć i zobaczyć, czy rzeczywiście nikogo nie ma. Okazuje się, że nadpływa dziesięć osób, a nie było nic słychać.

Włodzimierz Machnikowski: To jak hybryda. A ile w tej nowej technologii poruszania się zostało z RS:Xa? Co z RSX zabrałaś na foila?

Maja Dziarnowska: Żeglarstwo jak najbardziej zostaje to samo: strategia czytania wiatru, pierwsze i drugie zmiany, czytanie szkwałów i ukształtowania terenu. Startowanie jest troszkę inne, ale rozpoczyna się na takiej samej linii startu, tylko dzieje się o wiele szybciej. Trzeba być bardziej skoncentrowanym, ale zasady żeglarskie są dokładnie takie same. Inna jest natomiast technika żeglowania.

Włodzimierz Machnikowski: Ale przy wyborach kierunku na przykład halsówek można popełniać te same błędy, co zresztą stało się twoim udziałem w Torbole, bo – jak sama przyznałaś – mogłaś być nawet mistrzynią.

Maja Dziarnowska: Dokładnie tak było. Spóźniłam trochę start w wyścigu półfinałowym, przez co potem musiałam gonić. trzymać się blisko i czekać na błędy dziewczyn, które na szczęście się pojawiły. W ten sposób weszłam do wyścigu finałowego, gdzie wiedziałem, że już mam medal, ale nie popełniłam tego samego błędu. Wystartowałem idealnie o czasie, płynęłam jako druga, z bardzo małą stratą i trochę się pokusiłam, żeby zaatakować pierwsze miejsce. Nie przewidziałam, że dziewczyna z trzeciego miejsca wykorzysta zmianę wiatru, której my nie widziałyśmy, i straciłam to drugie miejsce. Po prostu specyfika naszego sportu jest taka, że to, co w danym momencie wydaje się nam korzystne, nie zawsze takie jest. Dziewczyna nie była aż tak daleko, jak mi się wydawało, więc straciłam, ale mimo wszystko to był dobry wyścig.

Włodzimierz Machnikowski: Życzę ci samych takich rozczarowań, jak brązowe medale z najważniejszych imprez. Była tam cała światowa czołówka! Czy ktoś może „wyskoczyć” albo czy któraś z tych starych mistrzyń może nauczyć się pływać na IQFoilu, a potem, korzystając z innych doświadczeń, wskazać Dziarnowskiej jednak miejsce w drugiej albo trzeciej dziesiątce?

Maja Dziarnowska: Zobaczymy, jak będzie się układać stawka. Poziom na pewno rośnie z dnia na dzień. Takie duże zawody pokazują innym flotom, jaki jest kierunek treningów, więc na pewno to nie jest jeszcze docelowy poziom, który będzie się utrzymywał. Wszyscy się uczą i wszyscy trenują. Czołówka światowa na pewno też będzie się zmieniać, bo zjawią się dziewczyny, które były na igrzyskach i uczyły się pływać. Podejrzewam, że na przykład Holenderka, która była na regatach i super sobie radziła, zabłyśnie, bo to już widać. A kogo brakowało na tych regatach? Jedynie floty chińskiej, która jest dla nas wielką zagadką, bo z tego, co nam wiadomo, profesjonalnych sportowców pływających na IQFoil jest około setki, czyli dokładnie tyle samo, ile nas na całym świecie.

Włodzimierz Machnikowski: Czy widzisz u siebie rezerwy, które pozwolą skontrować, gdy ktoś będzie próbował zepchnąć cię z podium?

Maja Dziarnowska: Jak najbardziej. Widzę same rezerwy i skupiam się na tym, co trzeba poprawić i gdzie są pola do tej poprawy. Z jednej strony chcę odpoczywać, wziąć wolne i zebrać siły, a z drugiej już myślę, co i gdzie można zrobić lepiej, jak będę organizować treningi z trenerami, z grupą treningową, żeby nadrobić zaległości techniczne i rzeczy, które faktycznie mi nie „grały”. Wiem najlepiej, że ten zwrot nie był za szybki, że mogę robić je szybciej, lepiej. Naprawdę mam teraz świeżo w głowie to, że wiele rzeczy jeszcze nie „gra”.

Włodzimierz Machnikowski: Spotykamy się chwilę przed czymś, od czego też błyszczą ci oczy. Jedziesz na Wyspy Kanaryjskie, żeby odpocząć z chłopakiem i przez chwilę nie myśleć o sporcie czy dobrym wietrze, tylko patrzeć sobie głęboko w oczy. Karolina wcześnie zakończyła karierę żeglarską, jako mistrzyni Polski juniorów 470. Maja przed trzydziestką rozwija swoją wielką, mamy nadzieję, zwieńczoną medalem olimpijskim karierę w IQFoilu. Jest syndrom wypalenia, czy może taka okoliczność, jak pojawienie się nowej klasy albo jej zmiana, jak w przypadku Mai Dziarnowskiej, decyduje o tym, że człowiek dostaje nowej energii?

Karolina Sołtaniuk: Bardzo zazdroszczę Mai, że może żeglować tak długo, podróżować, spędzać czas na wodzie. Wydaje mi się, że każdy z nas, żeglarzy, jak już zaczyna pływać, to nie może się uwolnić od wody i wiatru. Staram się nie patrzeć wstecz, żeby do oczu nie napłynęły mi łzy, ale jak najbardziej wydaje mi się, że nowe klasy stanowią też nowe perspektywę dla nas jako żeglarstwa. Może się okazać, że w przyszłości żeglarstwo będzie jeszcze bardziej widowiskowe, zbierze na brzegu jeszcze więcej kibiców, którzy będą mogli oglądać żeglarzy rywalizujących o najwyższe stopnie podium. Te nowe, jeszcze szybsze i jeszcze bardziej emocjonujące klasy są zdecydowanie na plus.

Włodzimierz Machnikowski: Te wszystkie emocje są z twoim udziałem. Zazdrościmy, bo byłaś w Hyeres, a ostatnio w Krynicy. Może troszeczkę niesprzyjająca aura sprawiła, że niekoniecznie wszystko było fajne, ale znalazłaś się rzeczywiście blisko, tym bardziej, że jeśli chodzi o żeglarstwo, jesteście, przynajmniej z perspektywy Trójmiasta, jedną z najbardziej medalodajnych dyscyplin w ostatnich latach. Ostatnio medal zdobył Pont, a Piotrek Myszka też nie składa broni, przeniósł się do nas również Radek Furmański, Paweł Tarnowski próbuje odnaleźć się w nowej klasie. Wreszcie jest Maja Dziarnowska. Czy istnieje opcja, żeby przywieźć do Sopotu dwa medale z igrzysk, na przykład Pawła i twój?

Maja Dziarnowska: To byłby idealny scenariusz. Jest jeszcze Kamil Mazowiecki, młody chłopak, który też ma w sobie bardzo dużo pasji, jest bardzo pracowity i widać, że ma talent. Do igrzysk zostało jeszcze trochę czasu, więc trudno powiedzieć, kto z chłopaków faktycznie wyklaruje się jako lider. Moim marzeniem jest, żeby to byli ludzie z Sopotu, z Sopockiego Klubu Żeglarskiego, żebyśmy tworzyli historię.

Włodzimierz Machnikowski: Ile poświęcasz czasu żeglarstwu i co dostajesz w zamian? Patrzę na twoje „umundurowanie”. Jesteś stypendystką Ministerstwa Sportu i Turystyki, reprezentantką Polski. Już są kadry ABC, kadry Olimpijskie? Masz ten komfort, że wiesz? Jak dużo czasu żeglarze spędzają poza domem, za granicą?

Maja Dziarnowska: Wsparcie Ministerstwa Sportu i Polskiego Związku Żeglarskiego, grupy PGE, mojego klubu i miasta Sopot pomagają mi realizować kosztowny program przygotowań. Jeśli chodzi o kadry, znamy te zeszłoroczne. Jesteśmy rozliczani z wyników sportowych, z Mistrzostw Świata i Europy. Za każdym razem jesteśmy powoływani na podstawie wyników za cały rok, ale tylko na rok, więc każdego roku trzeba potwierdzić formę na głównych imprezach.

Włodzimierz Machnikowski: To za rok dostaniesz podwyżkę za to, co zrobiłaś w Torbole?

Maja Dziarnowska: Mam taką nadzieję. (śmiech)

Włodzimierz Machnikowski: Jaka jest twoja perspektywa startowa? Teraz chwila relaksu, czasu na prywatność, a jak wszystko będzie wyglądało potem, podczas igrzysk w Paryżu w 2024 roku?

Maja Dziarnowska: Myślę, że najbliższa perspektywa to treningi w Sopocie i rozpoznanie akwenu w Marsylii jako akwenu olimpijskiego, bo to jest bardzo ważne. To bardzo specyficzny akwen, więc na pewno spędzimy tam dużo czasu. Trzeba też skupić się na tym, żeby zakwalifikować Polskę do igrzysk, czyli o Mistrzostwach Świata w Hadze, które odbędą się w 2023 roku oraz Mistrzostwach Świata World Sailing wszystkich klas żeglarskich w bardzo trudnym miejscu z prądami, falami i nieregularnym wiatrem. Myślimy już o tym, jak poznać ten akwen, spędzić na nim jak najwięcej czasu i nie mieć problemów z zakwalifikowaniem tam kraju.

Włodzimierz Machnikowski:  IQFoil to już twoja ostatnia klasa, czy może jeszcze złapiesz za latawiec? Kite to również klasa olimpijska, chociaż tam akurat mamy nastoletnią zaledwie mistrzynię świata.

Maja Dziarnowska: Myślę, że jest już za późno na zmianę klasy olimpijskiej. I tak już długo czekałam na tę zmianę, bo RS:X zaczynałam w 2006 roku. Dużo czasu spędziłam na klasie, która bardzo mi nie odpowiada ze względu na moje warunki fizyczne. Jestem za wysoka, za ciężka i bardzo się cieszę, że się nie poddałam, bo cierpliwość i praca, którą włożyłam już w naukę windsurfingu, nagle procentuje mi w wieku 31 lat. Zdobywam najlepsze wyniki w życiu, a w perspektywie widzę, że może być jeszcze lepiej.

Włodzimierz Machnikowski: 31 lat to piękny wiek. W takim razie nie będziemy z Karoliną Sołtaniuk wyciągali od zawodniczki konkretów. Niech skupi się na tym, aby dobrze się przygotować i przywieźć medal. Karolina była blisko całej kadry żeglarskiej, dobrze zna towarzystwo, jego motywacje i przesiadki do klas. Obecnie zamiast Lasera jest Ilca, wszystko się pozmieniało. Nie ma też RSL:X, który był na igrzyskach przez kilkanaście lat. Teraz mamy IQFoila. Ilu medali w Paryżu możemy się spodziewać? Policz szybciutko…

Karolina Sołtaniuk: Liczę na to, że oprócz Dziarnowskiej i Barwińskiej w klasie Ilca7 pojedzie jakiś żeglarz, bo już dawno nikt na Laserze nie wystartował na igrzyskach. Bardzo mocno kibicuję też 49erom. Będzie tam bardzo zacięta rywalizacja, bo trzy załogi pływają pewnie w pierwszej dziesiątce. Dominik Buksak z Szymonem Wierzbickim wygrali w Hyeres, zdobyli złoto, ale również Łukasz Przybytek z Jackiem Piaseckim stworzyli nowy duet. Bardzo dobrze idzie też świeżej, młodej krwi, czyli Mikołajowi Staniulowi i Jakubowi Sztochowi. Myślę, że nie będą próżnować, lecz zawalczą o najwyższe miejsca na podium. Nie zapominajmy też o liderkach w 49erFX, czyli Oli Melzackiej i Sandrze Jankowiak, które zadebiutowały na igrzyskach w Tokio i również bardzo dobrze żeglowały. Mają jeszcze dwa lata, żeby się przygotować i robią razem naprawdę super robotę pomimo tego, że Sandra wróciła do żeglarstwa po dłuższej nieobecności.

Włodzimierz Machnikowski: Karolina skromnie nie wspomniała o 470, w której była jedną z najlepszych w kraju, a potem zaistniała w zawodzie dziennikarskim, komentując wyścig finałowy z ostatnich igrzysk olimpijskich, gdzie nasza Jola z Agnieszką tak pięknie się spisały. Bardzo ci zazdroszczę. Udało mi się przeżywać naprawdę wiele rzeczy i opowiadać o tym, ale być w takim wyścigu na takim miejscu i jeszcze skończyć to medalem… Bardzo zazdroszczę.

Karolina Sołtaniuk: Dziękuję. Miałam też bardzo duże szczęście, że mogłam znaleźć się właśnie w roli komentatora tego wyścigu. To niesamowite emocje i też trochę sentyment do 470. Nie wspomniałam o 470, ponieważ, jak wiadomo, na klasie 470 jest teraz mix, czyli kobieta żegluje z mężczyzną. Nie jest określone z góry, że kobieta powinna być na przykład sternikiem, jest pełna dowolność. Nigdy wcześniej tego nie było. W Polsce mamy ponad pięć juniorskich załóg, ale jednak są to bardzo młodzi zawodnicy. Tydzień temu rywalizowali w Krynicy Morskiej. Zwyciężyła załoga Kacper Paszka z Oliwią Laskowską, którzy już drugi rok z rzędu wygrali regaty o Puchar Polskiego Związku Żeglarskiego. Zobaczymy, jak będzie dalej. Zostały jeszcze dwa lata, ale bardzo trudno jest mi wypowiadać się na ten temat. Nie startowali również w Hyeres, więc trudno stwierdzić, jak wyglądają ich żeglarskie umiejętności na arenie międzynarodowej.

Włodzimierz Machnikowski: Możliwe zatem, że Jola Ogar-Hill będzie pływała przeciwko Agnieszce Skrzypulec? To już miało miejsce podczas Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro, kiedy pływała w barwach Austrii. Będą teraz rywalizowały ze sobą? Czy masz informacje na temat przyszłości, ewentualnie tego, z kim mogą one pływać i czy wciąż mają olimpijskie plany? Są już spełnione jako wicemistrzynie.

Karolina Sołtaniuk: Myślę, że w duecie pozostaną nadal, ale będą rywalkami dla Oli Melzackiej i Sandry Jankowiak, a mianowicie zaczną rywalizację i trening w klasie 49erFX.

oprac. MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj