Zostali bez zaliczki i paneli. Coraz więcej ofiar nieuczciwej firmy zajmującej się fotowoltaiką

Zdjęcie ilustracyjne (fot. Pixabay.com)

W audycji „SOS Reporterzy” wracamy do tematu, który ujawniliśmy na antenie Radia Gdańsk. Po tamtym programie zaczęli pisać do nas kolejni pokrzywdzeni. Chodzi o oszustwo przy sprzedaży fotowoltaiki.

Firma z Pomorza oferowała montaż instalacji w atrakcyjnej cenie i żądała wpłaty zaliczki w wysokości 50 proc. wartości inwestycji. Niestety, w wielu przypadkach nie wywiązała się z umowy. Niektórzy czekają już pół roku i nie mają ani paneli, ani pieniędzy. Więcej o sprawie można dowiedzieć się <<<TUTAJ.

Reporter Radia Gdańsk, Grzegorz Armatowski, rozmawiał z kolejnymi osobami oszukanymi przez firmę. Jeden z jego rozmówców ocenia przedsiębiorstwo jako „jakby piramidę finansową”.

– Po prostu spłacają jedne osoby, a od kolejnych bierze się pieniądze. Wpłaciłem tej firmie zadatek w wysokości 13 750 złotych, więc w wyniku niewywiązania się z umowy firma powinna zwrócić mi kwotę 27 tysięcy. Miał to być montaż paneli fotowoltaicznych na dachu. Przedstawiciel przyjechał zaraz na drugi dzień. Podpisaliśmy umowę, która miała być wykonana do końca stycznia – wspominał.

Niestety, firma się z niej nie wywiązała. – Terminy były wciąż przekładane, z tygodnia na tydzień. Cały czas dzwoniłem. Dostawałem e-maile. Za pierwszym razem był problem z pogodą: wichury, wiatry. Pomyślałem sobie, że może mają rację. Znów poczekałem dwa tygodnie. Po ich upływie zadzwonili i powiedzieli, że jest problem z panelami fotowoltaicznymi i trzeba odłożyć o kolejne dwa tygodnie. Po dwóch tygodniach dzwonię i znów problem, z ekipą montażową – relacjonował poszkodowany.

Mężczyźnie udało się ustalić, że przynajmniej ostatni podawany powód był nieprawdziwy. – Z tego, co się dowiedziałem, ekipa montażowa była. Mam nawet kontakt z ekipą, która montowała dla nich panele fotowoltaiczne, tylko że ta ekipa też nie dostawała za montaż pieniędzy – podkreślał.

Po materiale w Radiu Gdańsk pokrzywdzony rozpoznał oszustów. – Od razu skojarzyłem tę firmę. Założyłem też post na Facebooku i zgłosiło się do mnie o wiele więcej osób z podobną sytuacją i tym samym problemem – wskazywał.

Poszkodowani nie wykluczają wstąpienia na drogę sądową. – Zastanawiamy się nad tym. Gdyby było więcej osób, założylibyśmy pozew sądowy. Głównym mózgiem jest pan Radosław K. Jego żona ma firmę w Warszawie i te dwie firmy są powiązane. Pani Iwona K. jest osobą-firmą, która nie istnieje. Jest podany numer, można do niej dzwonić, ale nigdy nie odbierze telefonu, a po wysłaniu e-maila przychodzą tylko wiadomości zwrotne z podziękowaniami. Automat wysyła tylko podziękowania i na tym wszystko się kończy – opowiadał nasz rozmówca.

Pokrzywdzony podkreślał, że firma nie wycofała się z działalności. – Do tej pory działają. Cały czas ogłaszają „montaż w ciągu siedmiu dni” i cały czas otrzymują zlecenia – wskazywał.

Inna poszkodowana wypowiedziała umowę po przekroczeniu przez firmę wskazanego terminu. – Prosiłam o zwrot pieniędzy w ciągu siedmiu dni. Ten czas upłynął, a pieniądze nie wpłynęły na konto. Nikt się nie odzywa. Wszystkie telefony są wyłączone. Nie można się dodzwonić – mówiła.

Kobieta oczekuje, że nieuczciwy przedsiębiorca zwróci jej zaliczkę. – Czekam na zwrot dziesięciu tysięcy. Taką zaliczkę wpłaciłam w marcu, tak, jak zapisano w umowie, w ciągu siedmiu dni od jej podpisania z firmą. Do dnia dzisiejszego sprawa jest niezałatwiona, a zaliczka nie została zwrócona – podkreślała.

Niestety, sprawa utknęła w martwym punkcie. – W tej sprawie nic się nie dzieje, a czytając opinie, wiem, że na pewno jest więcej pokrzywdzonych. Czytałam też opinię pracownika, który został zwolniony i były jakieś nieporozumienia. Pracownik wypowiada się, że firma jest nieuczciwa – wskazywała pokrzywdzona.

Kobieta podkreślała, że czuje się oszukana. – Termin wykonania był dwutygodniowy, wszystko wyglądało pięknie, po prostu zaufałam tej firmie. Nie mam wyjścia, muszę pójść na policję. Prosiłam o rozwiązanie umowy, cofnięcie pełnomocnictwa dla zakładu energetycznego i zwrot moich pieniędzy w ciągu siedmiu dni. Nadal cisza. Termin minął, a ja nie mam pieniędzy na koncie. Liczę na to, że uda mi się je odzyskać. Po raz pierwszy w życiu zostałam oszukana i jest to nauczka na przyszłość – przyznała.

Prokuratura prosi, żeby pokrzywdzeni zgłaszali się na policję. Przedstawiciel handlowy ma już wyłączony telefon. Firma nie odpowiada także na e-maile od pokrzywdzonych.

Posłuchaj audycji:

Jak zwykle czekamy na komentarze i propozycje tematów. Nasz adres e-mail to sosreporterzy@radiogdansk.pl.

MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj