Ostry konflikt strażaków ochotników z władzami Łeby o użytkowanie remizy (posłuchaj reportażu).

Fot. Przemysław Woś

Ostry konflikt o nowo wybudowaną remizę strażacką w Łebie. Do porozumienia w sprawie zasad użytkowania obiektu nie mogą dojść burmistrz miasta i strażacy z miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej.

Burmistrz Łeby Andrzej Strzechmiński nie chce przekazać strażakom całej remizy, bo jej część wykorzystuje teraz między innymi pogotowie ratunkowe. Strażacy z kolei uważają, że powinni być gospodarzem całości i odmawiają podpisania umowy na zabezpieczenie przeciwpożarowe miasta. Grozili nawet, że pójdą na zwolnienia lekarskie i w Łebie straż pożarna działać nie będzie. Burmistrz ustąpić nie chce.

WERSJA BURMISTRZA

-To jest straszenie, szantaż i wprowadzanie w błąd – mówi burmistrz Strzechmiński. – OSP Łeba jest w systemie ratownictwa krajowego i musi pełnić służbę. Ja działam na podstawie uchwały rady miejskiej, w której jest wyraźnie napisano, że przekazujemy OSP budynek bez poddasza nieużytkowego oraz mieszkania, które teraz zajmuje zespół wyjazdowy pogotowia ratunkowego w porozumieniu ze szpitalem powiatowym w Lęborku. Poddasze jest nieużytkowe, bo taki jest plan zagospodarowania . Strażacy wciąż formułują jakieś żądania i szczerze mówiąc nie wiem o co im chodzi. Nie podpisali umowy na przekazanie budynku oraz na ochronę ppoż. Nie mogę im więc zapłacić za pracę, bo nie chcieli się zgodzić na proponowane stawki godzinowe. Na dziś OSP Łeba nie ma żadnych praw do użytkowania budynku remizy, bo nie podpisała umowy.

WERSJA OBURZONYCH STRAŻAKÓW

Strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Łebie mają swoje. odmienne, argumenty. – Działkę dostaliśmy jako stowarzyszenie od burmistrza Łeby na remizę – mówią strażacy. – Połowę oddaliśmy na potrzeby nowego posterunku policji oraz pogotowia ratunkowego. Ale chcemy zarządzać całym budynkiem.  Poddasze było budowane jako użytkowe. Są tam tynki, podłogi, kontakty i tak dalej. Tak się poddasza nieużytkowego nie buduje. Umowa, którą proponuje nam burmistrz jest na dziesięć lat użytkowania tego budynku i to nie całego i na skrajnie niekorzystnych dla nas warunkach. W styczniu pracowaliśmy de facto za darmo, bo umowę na stawki godzinowe zaproponowano nam dopiero w lutym. Chodzi o niespełna cztery tysiące złotych, których burmistrz wypłacić nie chce. Trudno powiedzieć kto ponosi winę za ten konflikt, ale on narastał od dłuższego czasu. To jak zostaliśmy potraktowani w sprawie remizy przelało czarę goryczy.

Druhowie deklarują, że mimo braku porozumienia i umów z burmistrzem będą pełnić dyżury i wyjadą do każdego zgłoszenia.

Posłuchaj reportażu o konflikcie w Łebie:

Przemysław Woś/kan

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj