Przed gdańskim sądem trwa proces przeciwko właścicielowi sieci sklepów Biedronka z powództwa zwolnionej dyscyplinarnie kasjerki. To pokłosie publikacji w internecie filmu z monitoringu, na którym widać Aleksandrę Dulkiewicz, prezydent Gdańska, w towarzystwie ochroniarzy podczas zakupu butelki wódki. Jeronimo Martins twierdzi, że wyrzucona z pracy kobieta udostępniła materiał dziennikarzowi. Ta twierdzi, że jest niewinna i domaga się przeprosin oraz odszkodowania.
Sprawa zaczęła się w marcu 2019 roku. Wówczas Maciej Naskręt, ówczesny dziennikarz Trójmiasto.pl, opublikował w mediach społecznościowych film pochodzący z monitoringu jednego z gdańskich sklepów „Biedronka”. Na nagraniu widać, jak Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Gdańska, kupuje alkohol w towarzystwie trzech ochroniarzy. Publikacja wywołała falę komentarzy. Nagranie zniknęło po dziesięciu minutach. Właściciel sieci dyskontów Jeronimo Martins zwolnił kasjerkę, bo twierdził, że to ona udostępniła Maciejowi Naskrętowi film. Kacper Płażyński, poseł Prawa i Sprawiedliwości, a także mecenas, reprezentuje kobietę pro bono. Pozwał Biedronkę, domagając się przeprosin i odszkodowania. Podczas rozprawy 5 lipca zeznawali świadkowie. Maciej Naskręt wyraźnie wskazał, że to nie zwolniona kasjerka udostępniła mu nagranie. – Nie znam tej kobiety, pierwszy raz widzę ją na oczy. Nie mogę ujawnić, kto wysłał mi to nagranie, bo obowiązuje mnie tajemnica dziennikarska – mówił.
Dziennikarz dodał, że po tym, jak ujawnił film, do sprawy włączyła się Agnieszka Pomaska, poseł Platformy Obywatelskiej. – Wylała się na mnie ogromna fala hejtu. Szczególnie pani poseł Pomaska domagała się wyciągnięcia konsekwencji zawodowych wobec mnie u ówczesnego pracodawcy. Ja wtedy porozumiałem się z moim pracodawcą, że odchodzę z portalu Trójmiasto.pl. Miałem przejść do Radia Gdańsk, ale i tam pani poseł Pomaska postanowiła wysłać pismo, w którym podważała moje kompetencje jako dziennikarza – wskazywał.
FILM NAGRAŁ OCHRONIARZ
5 lipca zeznania składał też ochroniarz, który swoim telefonem komórkowym nagrał film z monitoringu. Przyznał, że wysłał go zwolnionej kasjerce, ale dodał, że mógł być wtedy w towarzystwie innych osób. – Byłem pracownikiem ochrony w tym sklepie i pani Weronika poprosiła mnie o te nagrania. Nagrałem je telefonem podczas odtwarzania na monitorze i wysłałem Messengerem do niej. Potem one znalazły się w sieci – mówił.
Na pytanie mecenasa Płażyńskiego, czy to on mówił podczas nagrania filmu „o, to ta Dulkiewicz”, świadek odpowiedział, że to nie jego głos, co świadczy to o tym, że mógł być wtedy w towarzystwie innych osób.
„BIEDRONKA NAWET JEJ NIE WYSŁUCHAŁA”
Kacper Płażyński mówił, że reprezentowana przez niego kasjerka została zwolniona niesłusznie, bo to nie ona udostępniła nagranie. – Moja klientka pracowała tam wiele lat, była zasłużonym pracownikiem, wielokrotnie nagradzanym i awansowanym. Jest samotną matką, jej świat się zawalił. Biedronka, zanim podjęła taką decyzję, nawet jej nie wysłuchała. Pogorszyły się jej warunki materialne, ale też bardzo cierpiała i cierpi. Nagranie jest oczywiście prawdziwe, natomiast moja klientka z rozpowszechnianiem tego nagrania nie miała nic wspólnego. Wiele osób miało do niego dostęp – mówił.
Sąd nawoływał do ugody, ale pełnomocnik firmy nie chciał się na nią zgodzić. – Jak widać, spółka Jeronimo Martins za nic ma krzywdę ludzką i nawet wtedy, gdy złapią ją za rękę, nie chce przyznać się, że jest złodziejem – skomentował sprawę adwokat Płażyński.
Pełnomocnik Jeronimo Martins nie chciał rozmawiać z mediami. Sprawa toczyła się też w prokuraturze, ale została umorzona. Kierownik ochrony zeznał tymczasem w sądzie, że jeszcze co najmniej jedna osoba miała dostęp do tego filmu. Sąd rozprawę odroczył, ale nie wyznaczył konkretnego terminu.
Posłuchaj materiału naszego reportera:
Grzegorz Armatowski/MarWer