Komunikacja miejska w Gdyni przechodzi kryzys – część kierowców zwolniła się z pracy, a związkowcy chcą kolejnych podwyżek, na które rzekomo nie ma pieniędzy. Przed wakacjami trzeba było ograniczyć kursy na dwudziestu liniach. Z powodu rosnących kosztów miasto zrezygnowało też z kupna nowych trolejbusów. O przyszłość gdyńskiego transportu zbiorowego Joanna Stankiewicz zapytała Marcina Wołka z Samorządności Wojciecha Szczurka, wiceprzewodniczącego Rady Miasta, oraz Marka Dudzińskiego z Prawa i Sprawiedliwości.
Marcin Wołek podkreślał, że władze Gdyni nie lekceważą problemu. – Rozmowy trwają i będą kontynuowane. Jest oczywiste, że musimy podążać za galopującą inflacją. Płace kierowców i osób z branży komunikacji miejskiej są na nią szczególnie narażone. W ogóle branża komunikacji miejskiej jest niezwykle mocno „poturbowana”, zarówno COVID-19, z którego wychodziła, jak i inflacją, chociaż jeszcze niedawno słyszeliśmy z ust prezydenta RP, że inflacji nie ma albo że jej nie będzie, Polskim Ładem, bo wpływa on na finanse samorządów, a także tym, co dzisiaj spędza sen z powiek chyba wszystkim, a mianowicie rosnącymi cenami energii elektrycznej i paliw płynnych. Bardzo uważnie przyglądamy się, słuchamy postulatów strony związkowej, bo to nie jest proste „chciejstwo”, tylko bardzo realne postulaty, formułowane przez właściwie wszystkie związki zawodowe. To oczywiście nie jest tylko przypadek Gdyni, w całej Polsce dziś w wielu grupach zawodowych ludzie widzą, że przy takim poziomie inflacji ubywa im pieniędzy w portfelach – twierdził.
Natomiast Marek Dudziński wskazywał, że w budżecie miasta nie brakuje pieniędzy, tylko są one nieprawidłowo wydatkowane. – Zastanawiam się, jak to jest, że nie ma pieniędzy dla kierowców, pracowników komunikacji miejskiej, a są na przykład na dotowanie bezpłatnych przejazdów dla uczestników festiwalu Open’er, bo przecież miasto Gdynia sfinansowało je z kasy mieszkańców, czyli naszej. Więc pytam: jak to jest, że uczestnik Open’era, przyjeżdżając do Gdyni, czyli płacąc za komunikację, nocleg, wreszcie za bilet na imprezę, nie znajdzie w budżecie tych symbolicznych pięciu złotych na przejazd i Gdynia musi to finansować? W zeszłym roku w ZKM była nadwyżka w wysokości 3,5 mln złotych, ponieważ nie było festiwalu, a co za tym idzie nie było darmowych przejazdów. Co postanowili zrobić radni Samorządności? Zdecydowali się przeznaczyć te pieniądze na przykład na promocję miasta, zamiast zachować je w ZKM i dać na podwyżki kierowcom – przypominał.
Posłuchaj całej audycji:
MarWer