Tomasz Kaczmarek uruchomił trenerską karuzelę. Długa lista kandydatów na zwolnione miejsce

(fot. Krzysztof Mystkowski / KFP)

Trudno mówić o konkretnych nazwiskach. Wydaje się, że czas i sposób zwolnienia trenera Tomasza Kaczmarka przez włodarzy Lechii, mimo konkretnych przesłanek, był spontaniczny, zatem lista potencjalnych następców to tak naprawdę lista szkoleniowców, którzy pozostają bez pracy.

  • Listę medialnych spekulacji otwiera Aleksandar Vukovic. Jako piłkarz, a potem także trener i to dwukrotnie związany z Legią Warszawa.
  • Kolejny jest Jan Urban – pracujący w poprzednim sezonie w Górniku Zabrze.
  • Jacek Magiera – po niezłych wynikach z Legią oraz znacznie gorszych z młodzieżową reprezentacja Polski i Śląskiem Wrocław z pewnością chętnie by o sobie przypomniał. Szlak sprawdził przed laty Jacek Zieliński.
  • Kamil Kiereś – wprowadził do ekstraklasy Górnika Łęczna ,a następnie elitę opuścił. Teraz z pewnością chętnie by do niej wrócił
  • Wolny jest Maciej Bartoszek, który ostatnio co roku zmienia miejsce zamieszkania. Z Chojnic przeprowadził się do Kielc, a przed rokiem pracował już w Płocku.
  • Ireneusz Mamrot bez sukcesów pracował w Arce, ŁKS i Jagiellonii, ale trenerską markę wyrobił sobie właśnie w Białymstoku, gdzie udanie spędził lata 2017-2019.
  • O pracy w Lechii marzy były piłkarz i asystent trenera – Krzysztof Brede, któremu kończą się świadczenia wypłacane od dwóch lat po zwolnieniu przez Podbeskidzie Bielsko-Biała. Miał propozycje z Ruchu Chorzów, było zainteresowanie Widzewa Łódź, ale „Henio” jest Lechistą z krwi i kości.
  • Lechia może też znajdować się w sferze marzeń specjalisty od awansów, swojego byłego zawodnika – Marcina Kaczmarka. Marcin grał Lechii, tata Bogusław również grał i trenował, żona Magda wspiera klub medialnie. Zatem…
  • Jest jeszcze Piotr Nowak, który w Gdańsku czuł się znakomicie, a w Białymstoku już znacznie gorzej i dlatego tam już nie pracuje.

Konkretów na razie brak. W tej chwili człowiekiem najlepiej znającym zespół, jego słabości i potencjał jest Maciej Kalkowski. W przypadku przełamania w sobotę w meczu z Wartą Poznań, być może warto pójść za ciosem.

Włodzimierz Machnikowski/aKa

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj