Mieszkańcy Bojana nie chcą hal produkcyjnych w sąsiedztwie. „Wpadliśmy w pułapkę” [POSŁUCHAJ]

(Fot. archiwum prywatne)

W Bojanie powstają hale przemysłowe. Jednak mieszkańcy walczą o zatrzymanie inwestycji – twierdzą, że nowy sąsiad zakłóci komfort ich życia i zaszkodzi okolicznej przyrodzie. Wskazują też, że zostali oszukani – deweloper miał zataić przed nimi inwestycję.

Powstające hale magazynowe mają być wysokie na blisko 15 metrów, a ich łączna powierzchnia ma przekraczać 500 tysięcy metrów kwadratowych. Będą sąsiadować między innymi z nowo wybudowanym osiedlem. Mieszkańcy twierdzą, że w momencie kupna domu nie mieli pojęcia o inwestycji.

Budynki mają powstać między ulicami Partyzantów Koleczkowskich i Aldony w Kielnie. Będą głównie miejscem przeładunku towarów. W ciągu dwóch ostatnich lat na nowe, wybudowane przez Samar Development osiedle Aleja Brzozova, które graniczy z planowaną inwestycją, wprowadziły się 32 rodziny. Docelowo ma ich być 80. Inwestycja realizowana jest przez firmę Panattoni.

(Fot. archiwum prywatne)

„WPADLIŚMY W PUŁAPKĘ”

Mieszkańcy byli przygotowani na to, że w przyszłości w okolicy mogą stanąć kolejne domy i osiedla. Nie spodziewali się jednak ogromnych hal tuż za płotem.

– Miały tu być tereny rolne, pola uprawne i budynki jednorodzinne. Wielokrotnie dopytywaliśmy, sprawdzaliśmy też sami. Nikomu nawet przez myśl nie przeszło, że tereny dookoła osiedla nabiorą charakteru przemysłowego. Wpadliśmy w pułapkę – żali się jeden z bojanian.

– Mieszkańcy, którym obiecano komfort życia w otoczeniu przyrody, będą tak naprawdę otoczeni halami przemysłowo-usługowymi. Nie może tak być – dodaje Agnieszka Bubacz, sołtys Bojana.

(Fot. archiwum prywatne)

NADMIERNE OŚWIETLENIE I ZATORY DROGOWE

Wybierając miejsce zamieszkania, lokatorzy chcieli uniknąć miejskiego zgiełku. Żeby móc zamieszkać na osiedlu, część z nich sprzedała lokale w mieście. Teraz przekonują, że w przypadku uprzemysłowienia terenu ich domy stracą na wartości i w przyszłości nikt nie będzie chciał ich kupić. Sprzedać zresztą szkoda – wielu z nich włożyło w wykończenie wnętrz mnóstwo pieniędzy, pracy, czasu i serca. – Późnymi wieczorami samodzielnie wykańczałem ten dom. Nie ma pieniędzy, które by mi to zrekompensowały – wyznaje jeden z mieszkańców.

– Wszyscy chcieliśmy mieć tu małą idyllę spokoju. Tymczasem choćby oświetlenie hal będzie wytwarzało wielką poświatę – dodaje inna osoba.

– Pokładaliśmy wielkie nadzieje w cichej, spokojnej okolicy. Problem stanowi widok za oknem, ale nie tylko. Przede wszystkim powstaną zatory drogowe. Natężenie ruchu, jakie zostanie wygenerowane, całkowicie zablokuje dojazd do osiedla – dodaje kolejna mieszkanka.

CZY DOSZŁO DO ZATAJENIA ISTOTNEJ INFORMACJI?

W umowie zawartej między deweloperem a klientami okoliczne tereny zostały opisane jako obszary zieleni krajobrazowo-ekologicznej. W załączniku do umowy pojawiła się informacja, że warunki dopuszczają 15 proc. zabudowy działek budowlanych, z wysokością zabudowy do dziewięciu metrów. Mieszkańcy mówią, że gdyby wiedzieli o rzeczywistym przeznaczeniu okolicznych działek, nie zdecydowaliby się na zakup domu.

– Informacje zostały przed nami ukryte. Jeżeli wszyscy wokół wiedzieli, dlaczego nie zostało to zawarte w projekcie? Dlaczego na pytanie, co będzie budowane za płotem, odpowiedzieli, że najprawdopodobniej osiedle? – pyta retorycznie jeden z mieszkańców.

– Właśnie odebraliśmy dom. Gdybyśmy wiedzieli o budowie hal, zrezygnowalibyśmy. Niestety, dowiedzieliśmy się o tym w momencie, gdy zaczęliśmy się już urządzać i wykańczać, wkładając w to kolejne pieniądze. Albo to wszystko stracimy, albo pogodzimy się z widokiem na wielkiego giganta, który będzie dużo większy niż nasz dom – opowiada inna osoba.

INWESTYCJA NIE BYŁA TAJEMNICĄ

Danuta Nolbrzak-Hejmowska, członkini rady sołeckiej, podkreśla, że nie wierzy w to, iż deweloper nie wiedział o inwestycji w momencie rozpoczęcia budowy. – Współczuję mieszkańcom, bo najprawdopodobniej zostali oszukani. Przy drogach strategicznych zawsze mamy tereny inwestycyjne. Nie wierzę w to, że deweloper pięć lat temu, kiedy rozpoczynał budowę, nie wiedział o tym. Ja wiedziałam już dwadzieścia dwa lata temu – twierdzi.

– Deweloper został o tym powiadomiony. Był stroną od samego początku, przez proces decyzji środowiskowej i tych dotyczących warunków zabudowy, do końcowego uzyskania pozwolenia na budowę. Były spotkania z przedsiębiorcami, podczas których mówiliśmy między innymi o firmie Panattoni. Są też ogłoszenia urzędowe. Działamy transparentnie – tłumaczy Ryszard Kalkowski, wójt gminy Szemud.

– Jeśli chodzi o warunki zabudowy i decyzję środowiskową, do dziś nie otrzymaliśmy żadnych decyzji z urzędu. Nie byliśmy w pełni świadomi tego, że to się zrealizuje. Krążyły pogłoski o inwestorze zainteresowanym budową takich hal, ale do końca nie byliśmy tego pewni – deklaruje Sebastian Bieszke, prezes zarządu SEMAR Developer.

(Fot. archiwum prywatne)

WPŁYW NA PRZYRODĘ

Mieszkańcy podkreślają, że codziennie widzą w pobliżu osiedla mnóstwo dzikiej zwierzyny; spotykają między innymi czaple, żurawie, sarny i zające. – Te tereny nie powinny być przeznaczone na podobne inwestycje. Każdego dnia można wyjrzeć za okno i zobaczyć, jak zwierzęta szukają tutaj jedzenia – mówią.

– Powinniśmy robić wszystko, żeby żyć w zdrowych warunkach i żeby tej przyrody było więcej – dodaje sołtys Bubacz.

– Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, Wody Polskie oraz Powiatowy Inspektor Sanitarny w Wejherowie opiniowały o braku potrzeby przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko. Są wskazane warunki, które inwestor musi realizować, aby nie zagrażać środowisku i ludziom – tłumaczy Ewa Sykut, zastępca kierownika Referatu Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska.

WÓJT: TO ODPOWIEDNIE MIEJSCE NA INWESTYCJĘ

Wójt Ryszard Kalkowski przyznaje, że zmiany otoczenia mogą budzić niepokój mieszkańców. Twierdzi jednak, że okolica Węzła Koleczkowo jest odpowiednim miejscem na inwestycje.

– Trzeba powiedzieć wprost, że gdyby nie budowa trasy kaszubskiej, w gminie nie byłoby rozwoju. Trzeba się cieszyć, że to hala logistyczna, a nie na przykład produkcyjna, która mogłaby być naprawdę dużym utrudnieniem; chociaż rozumiem, że każdy budujący chciałby, żeby rolnik siał w okolicy kukurydzę, uprawiał zboże i żeby wszystko ładnie wyglądało – mówi.

(Fot. archiwum prywatne)

MIESZKAŃCY: ZROBIMY WSZYSTKO, ŻEBY HAL NIE BYŁO

Mieszkańcy protestują i dokładają wszelkich starań, żeby cofnięto decyzję. Przyznają, że nie będzie to łatwe, gdyż wciąż nie podpisali umowy przeniesienia własności. – Mamy związane ręce: musimy czekać, aż deweloper coś zrobi, a przeniesienie własności jest przewidziane na luty, kiedy na dobrą sprawę wszystko będzie już wybudowane – wyjaśnia jeden z mieszkańców.

– Nie rozumiemy, dlaczego wójt upiera się, żeby to było tutaj, skoro po drugiej stronie ulicy Partyzantów Koleczkowskich są tereny, gdzie nie ma ani jednego domu – dodaje inna osoba.

– Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby to zablokować, zmienić, żebyśmy mogli nadal spokojnie tu mieszkać. To nie byłby pierwszy przypadek, gdy mieszkańcy Kielna i okolic jednoczą się, a następnie wygrywają z niekorzystnymi decyzjami wójta. Nie poddamy się, będziemy walczyć do samego końca – podkreśla kolejny baninianin.

Przedstawiciele Urzędu Gminy Szemud zapewniają, że wszystko zostało przeprowadzone zgodnie z przepisami prawa.

Posłuchaj materiału naszej dziennikarki:

Aleksandra Trembicka/MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj