„Tristar nie zmieni tego, że Polacy nie potrafią jeździć”

– Tristar nie będzie rewolucją na trójmiejskich drogach. Stać w korkach będziemy nadal, dopóki nie nauczymy się poruszać w ruchu miejskim, uważa Roman Daszczyński, dziennikarz Gazety Wyborczej. Prowadzący Komentarze Tomasz Olszewski sprawdził osobiście, jak sprawuje się Tristar. – Jechałem dziś z Sopotu i muszę przyznać, że aż do Hali Oliwia jechałem na zielonym. Z jaką prędkością? zaciekawił się Marek Wałuszko z TVP Gdańsk. – Przepisową, czyli 50. Tam się gdzie się dało, 70.

– Rzeczywiście, kiedy tu jechałem zauważyłem coś w rodzaju zielonej fali, przyznał Roman Daszczyński.

– Ale z tego co wiem, system Tristar nie polega na tym, że organizuje zieloną falę dla kierowców jadących z Gdańska do Gdyni, sprzeciwił się Michał Stąporek z portalu trojmiasto.pl. – System Tristar ma za zadanie, jak najbardziej odblokować skrzyżowania.

– Kierowcy jadący głównym traktem, nie będą cały czas zasuwać. Czasami mają się zatrzymać, żeby na ten główny trakt mogli włączyć się kierowcy np. z ul. Wojska Polskiego, z Malczewskiego w Sopocie czy z Wielkopolskiej w Gdyni. Nie liczcie na to, że dzięki Tristarowi będziecie zasuwać ile wam fabryka dała, tłumaczył Stąporek.

Daszczyński sprowadził rozmowę na poważne tory i zauważył, że nie powinniśmy oczekiwać tego, że odczujemy większe zmiany. – Tak naprawdę te urządzenia elektroniczne mogą nam ułatwić życie, ale nie zmienią go w jakiś rewolucyjny sposób.

– Problemem wciąż pozostaje jakość kierowania samochodami przez Polaków. Ciągle nie umiemy jeździć w ruchu miejskim. Kierowca stojący w korku obserwuje samochód stojący przed nim, żeby wiedzieć czy ruszy, podczas gdy powinien obserwować pięć samochodów, stojących przed tym jednym, uważa Daszczyński.

Jego zdaniem, dobrym rozwiązaniem mogłoby być przeprowadzenie ogólnopolskiej akcji społecznej, która sprawiłaby, że Polacy będą poruszać się w ruchu miejskim lepiej niż teraz.

Marek Wałuszko zaproponował inne rozwiązanie. Uważa, że sprawę korków i utrudnień w ruchu ze strony innych kierowców w Trójmieście rozwiąże wprowadzenie większych mandatów. – Im wyższa kara, tym ludzie jeżdżą bardziej ostrożnie, skomentował.

– Powinniśmy konsekwentnie i bardzo surowo egzekwować nieprzestrzeganie przepisów, zamiast wymyślać nowe. Niech wzorem dla nas będą kraje skandynawskie, apelował Wałuszko. – Skandynawowie jeżdżą dobrze i bezpiecznie, bo mają program zero tolerancji dla łamania przepisów. Kierowcy skandynawscy płacą horrendalne kwoty za mandat za przekroczenie prędkości o 1 km na godzinę. To pokazuje, że wysokość kary wpływa na przestrzeganie przepisów.

Dodał, że Skandynawowie poszli o krok dalej i powinni być dla nas przykładem. – Oni nie walczą o to, żeby mniej było ofiar śmiertelnych na drogach, tylko żeby w ogóle nikt nie ginął.

– Przecież to jest utopia. Wierzysz w to, że w ruchu samochodowym może nikt nie zginąć?, odpowiedział mu Daszczyński. – Żyjemy w czasach, które mają swój rytm, swoją prędkość. To nie jest prędkość dorożek, z którą mieliśmy do czynienia sto lat temu. Skoro produkowane są samochody szybkie, dobre, nowoczesne i płacimy za nie duże pieniądze, to przecież nie po to, żeby jakiś urzędnik kazał mi jechać 30 km na godzinę w mieście.

Zgodził się jednak, że wszyscy powinni przestrzegać przepisy ruchu drogowego powinno. – Chodzi jednak o to, żeby system nie był zbyt restrykcyjny, podsumował Daszczyński.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj