Już nie Hala Widowiskowo-Sportowa Gdynia, a po prostu Gdynia Arena. Największa miejska hala zmienia nazwę, aby była łatwiej rozpoznawalna dla obcokrajowców.
Jak tłumaczy jej dyrektor Mariusz Machnikowski, taki ruch jest konieczny, ponieważ obiekt cieszy się dużym zainteresowaniem wśród zagranicznych firm i instytucji organizujących imprezy. Tylko w ciągu ostatnich 6 tygodni zorganizowano tam 3 imprezy o randze Mistrzostw Świata i Europy, czyli Mistrzostwa Europy w Piłce Ręcznej Kobiet do lat 17, Mistrzostwa Świata w Armwrestlingu i Mistrzostwa Europy w Siatkówce Mężczyzn.
– Coraz wyraźniej zaczęliśmy dostrzegać potrzebę unifikacji nazwy jeśli chodzi o języki, którymi się posługujemy. Była zbyt wyraźna różnica pomiędzy polsko- i angielskojęzyczną nazwą. Poza tym myślę, że odświeżenie wizerunkowe przydaje się od czasu do czasu każdemu obiektowi, mówi Machnikowski.
Dyrektor podkreśla, że pozycja Gdynia Areny jest ugruntowana zarówno w kraju, jak i za granicą i nie trzeba martwić się o to, że obiekt będzie musiał ponownie bić się o rozpoznawalność.
Jednak pomimo wysokiej rozpoznawalności, hala wciąż przynosi straty. Każdego roku miasto musi dokładać do jej działalności ponad milion złotych. Mimo to Machnikowski nie zamierza sprzedać prywatnej firmie praw do nazwy obiektu, bo jak tłumaczy… to opłaca się miastu.
Od 2009 roku w hali odbyło się 419 imprez, a wzięło w nich udział ponad 700 tysięcy osób. – Około 30 proc. tych imprez jest transmitowanych przez różne telewizje. Można łatwo wyliczyć, ile warty byłby czas reklamowy, który trzeba byłoby w tych telewizjach wykupić, aby osiągnąć podobny efekt marketingowy, mówi Machnikowski.