„Nowe”, czyli noszone raz. No, może dwa. Zresztą, czy to ważne ile razy, jeśli wygląda „jak nowe”? Na największym portalu aukcyjnym w Polsce co chwilę można znaleźć ogłoszenia, brzmiące mniej więcej tak: „Sprzedam nowe spodnie. Raz założone.” „Mam do sprzedania śliczną nowiutką bluzeczkę. Prawie nienoszona, jak nowa.”, „Nowa sukienka. Raz założona na wesele”. Nawet jeśli opis wydaje się nam podejrzany, naszą czujność uśpią wysokiej jakości zdjęcia prezentujące rzeczy, które rzeczywiście wyglądają na nowe. Nic dziwnego, zdjęcia często są ściągnięte ze strony firmy odzieżowej albo z bloga dotyczącego mody.
Skuszeni ofertą, której nie powstydziłby się zawodowy marketingowiec, klikamy „kup teraz” lub „licytuj”, dobijamy targu, wpłacamy pieniądze i zamieramy w oczekiwaniu na paczkę. Przy dobrych wiatrach, paczka przychodzi do nas po kilku dniach. Pełni emocji rozrywamy pudełko i widzimy owszem, sukienkę lub spodnie ze zdjęcia, z tym że ubrania śmierdzą papierosami lub potem oraz że były uprzednio prane. Czasem nawet są po prostu brudne.
Okazuje się, że problem pojawia się na poziomie rozumienia słowa „nowy”. No bo co właściwie znaczy, że coś jest „nowe”? Rzecz przymierzona w sklepie jest nowa, ale taka noszona dwie godziny już nie? A może nowe jest, jeśli na takie wygląda? – Dla mnie nowa rzecz to tylko taka, która ma papierową metkę. W innym wypadku, jaką mam pewność, że ktoś takiej rzeczy „nowej bez metki” nie nosił pół dnia, po czym stwierdził, że jest niewygodna? Nie wierzę w „nietrafione prezenty”. Nie zdarzyło mi się, żebym dostała w prezencie ciuch bez papierowej metki. Cenę można zamazać, mówi Iza, która często kupuje ubrania przez internet.
– Jeśli coś założyłam raz, to zaznaczam kategorię używane. Dla mnie to logiczne. Niestety dla większości chyba nie, przyznaje Olga, która już kilka razy nacięła się na nieuczciwego sprzedawcę.
– Nowe nie musi mieć metki, może być przymierzone. Ale nie może być mowy o śladach używania. Ciuch nie może mieć wypchniętych kolan czy łokci, nie mówiąc już o plamach z potu, uważa Magda.
– Nowe nie może być raz czy nawet kilka razy założone. Bo kiedy niby kończy się nowe a zaczyna używane? Po 3 założeniach, 5 czy 10? Jeżeli coś nosiliśmy, ale nie ma śladów używania, to jest „jak nowe”. Pisanie inaczej jest zwykłym oszustwem, denerwuje się Kamil.
Różnica między „nowy” a „jak nowy” jest ogromna. Od kilku do nawet kilkuset złotych. Wiedzą o tym sprzedawcy, dlatego nawet jeśli oferowane przez nich ubrania noszą ślady użytkowania, ci idą w zaparte. – Niektórzy sprzedawcy myślą, ze jak zaznaczą, że coś jest nowe, to będzie więcej chętnych na daną rzecz i cena gwałtownie podskoczy, mówi Olga.
– Zdarza mi się sprzedawać nowe ubrania bez metek, bo najczęściej są to nietrafione prezenty. Metki mają odcięte, bo była na nich cena. Informuję w opisie na aukcji, że ciuch jest nowy, ale bez metki. Cena automatycznie wtedy spada, przyznaje Magda.
Największą gwarancję, że dana rzecz jest nowa będziemy mieli, jeśli ta wciąż ma papierową metkę. Ale sprzedawcy, którzy nad opinię przedkładają zarobek, radzą sobie i z tym. Wystarczy nie odcinać metki, albo kupić metkownicę.
– Sprzedawca obiecywał, że sukienka na aukcji jest nowa. Uwierzyłam, bo miała papierowe metki. Niestety, kiedy do mnie dotarła, okazało się. że miała pod pachami plamy z potu i po prostu śmierdziała. Ktoś ją włożył na imprezę i nie odciął metki. Gdy oburzona zadzwoniłam do sprzedawcy, ten przekonywał, że sukienka jest brudna, bo była mierzona w sklepie. Chyba przez całą żeńską drużynę piłkarską, drwi pełna goryczy Marta, która również ma za sobą złe doświadczenia z nieuczciwymi sprzedawcami.
Czy jest jakiś sposób, by ustrzec się przed byciem oszukanym? Nie bardzo. Wiele zależy od nas samych. Choć kupowanie w sieci ma swoje niewątpliwe zalety: oszczędność czasu, atrakcyjniejsze ceny, itp. Nie możemy zapominać jednak, że internet rządzi się swoimi prawami i o oszustwo jest nietrudno.
Naszą czujność powinna zwrócić bardzo niska cena. Jeżeli coś jest firmowe, to musi kosztować. – Nie ma co oczekiwać cudów za grosze, uważa Iza. Uważajmy też na określenie „nowe bez metki” i „nowe, raz założone”. Najłatwiej ocenić stan butów, to czy są nowe czy „raz założone” określimy po fotografii podeszwy. Jeżeli sprzedawca nie zamieszcza samodzielnie wykonanego zdjęcia, tylko korzysta z gotowych, ściągniętych ze stron, poprośmy go, żeby przesłał nam zdjęcia wykonane przez siebie. Jeśli nie będzie się do tego palił, możemy być pewni, że sprzedawana rzecz znacznie odbiega od obrazka, a sprzedawca na pewno ma coś do ukrycia.
Zawsze sprawdzajmy opinie o sprzedawcy. Oczywiście tu nie ma reguły, bo czasem ktoś może mieć nieskalaną opinię, a mimo to nas oszuka. Dzieje się tak, bo oszukani klienci niechętnie wystawiają negatywny komentarz. Często myślimy, że szkoda zachodu, zwłaszcza jeżeli dana rzecz nie kosztowała dużo pieniędzy. Tymczasem ważne jest, by wzajemnie ostrzegać się przed nieuczciwymi sprzedawcami.
Kamil ma na sposób na bezpieczne zakupy. – Mam jedną złotą zasadę. Nigdy nie kupuję od osób prywatnych. Kupuję tylko od firm. Jest taniej, a do tego firmie zależy na dobrym imieniu, więc nie boję się, że zostanę oszukanym.