– Jestem niewinny. Wszystkie zarzuty kierowane wobec mnie są bezzasadne, mówi Jerzy Jędykiewicz w swojej mowie końcowej w procesie dotyczącym afery Stella Maris. Były wojewoda gdański i szef pomorskiego SLD jest jedną z kilku osób oskarżonych o pranie brudnych pieniędzy za pośrednictwem wydawnictwa należącego do Archidiecezji Gdańskiej.
Jędykiewicz, jako ówczesny prezes Energobudowy, miał zlecać fikcyjne usługi firmom korzystającym z podatkowych zniżek Stella Maris. W rozmowie z reporterem Radia Gdańsk zaprzecza wszystkim zarzutom. – Główne argumenty są proste: ja po prostu nie zrobiłem tego, co mi się zarzuca. Ani nie przywłaszczyłem pieniędzy, ani nie naraziłem mojej spółki na stratę. Żaden ze świadków prokuratury tego nie potwierdził, a było ich aż 250, mówi były wojewoda gdański.
Stella Maris, działając jako podmiot gospodarczy w ramach Archidiecezji Gdańskiej, była zwolniona z podatku dochodowego od osób prawnych w części przeznaczonej na cele statutowe Kościoła. Rzekomo nielegalne transfery pieniędzy miały mieć miejsce w latach 1997-2001.
Prokurator żąda dla Jerzego Jędykiewicza 3,5 roku więzienia. Dla pozostałych oskarżonych, wśród nich szefów „Głosu Wybrzeża” i członków zarządu Energobudowy, chce pozbawienia wolności w zawieszeniu. 12 listopada głos zabierze ostatni oskarżony. Tego samego dnia możemy też usłyszeć wyrok.