Nadzieje na utrzymanie Lechii Gdańsk w ekstraklasie wydają się coraz mniejsze. Do końca sezonu pozostało siedem spotkań, a biało-zieloni okupują przedostatnie miejsce w tabeli z pięcioma punktami straty do bezpiecznej strefy. Otoczka wokół klubu sprawia, że upadek ten może być bardziej bolesny, niż mogłoby się wydawać, i gdańszczanie mogą zaczynać nawet od IV ligi. Podobna historia miała miejsce w przeszłości.
Bez wątpienia można mówić o tym, że Lechia znalazła się w najgorszym położeniu od sezonu 2001/02. Wtedy z sekcji piłkarskiej KS Lechia powstał Ośrodek Szkolenia Piłkarskiego Lechia Gdańsk, który swoją drogę zaczynał od A klasy.
Teraz, co prawda, A klasa Lechii nie grozi, jednak upadek również może zaboleć. Długi i wycofanie się sponsorów mogą spowodować brak otrzymania licencji na grę w I, II, a nawet III lidze.
– Z tego, co wiem, to Lechia złożyła wniosek licencyjny na przyszły sezon, więc nie zakładam czarnego scenariusza, że trzeba byłoby wszystko zaczynać od początku. Gdyby jednak miało dojść do tego, to biorąc pod uwagę kwestie formalne, to zarząd Pomorskiego Związku Piłki Nożnej może zezwolić na grę klubowi od IV ligi. Związane to jest z tym, że dla klubów z niższych lig przyjmowanie kibiców wielkich klubów byłoby organizacyjnie wielkim wyzwaniem – powiedział w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” prezes pomorskiego ZPN-u Radosław Michalski.
PAMIĘTNA DROGA
7 lat trwała tułaczka Lechii w stronę najwyższej klasy rozgrywkowej od czasów, kiedy stworzyła historię, zaczynając od nowa. Dzięki uprzejmości Pomorskiego Związku Piłki Nożnej i faktu, że zasłużone kluby mogły zaczynać wyżej, OSP Lechia Gdańsk trafiła do A klasy. Innym drużynom takie rozwiązanie nie przypadło do gustu, przez co zamiast w grupie gdańskiej występowała w malborskiej.
Tam problemów nie było. Z 22 spotkań biało-zieloni wygrali aż 21 i błyskawicznie zapewnili sobie byt w klasie okręgowej. Tam również nie było mocnych na Lechię, która prześlizgnęła się do IV ligi, w której dowodzenie klubem przejął Błażej Jenek.
W IV lidze zaczęła się rywalizacja, a także przeciwnicy, którzy byli w stanie Lechii się postawić. Jednym z nich była Gedania, która w pamiętnym meczu na Traugutta triumfowała z biało-zielonymi 4:3. Mimo wszystko sezon 2003/2004 zakończył się awansem z 1. miejsca.
III liga to również 1. miejsce i awans po sezonie. Poprzeczka była stawiana jednak coraz wyżej, o czym świadczy fakt, że na 90 możliwych punktów gdańszczanie uzbierali 66. To był jednak przedsmak tego, co Lechię czekało w II lidze, która była wtedy zapleczem najwyższej klasy rozgrywkowej.
Na zapleczu elity Lechia spędziła trzy sezony. Zaczęło się od 10. miejsca, następnie było 5., aż w końcu, w sezonie 2007/2008, gdańszczanie wywalczyli awans z 1. pozycji. Na powrót do grona najlepszych piłkarskich drużyn Polski Lechia czekała łącznie 7 lat.
– 7 lat walki i starań wielu ludzi, w których płynie biało-zielona krew, sukcesów, osiągniętych celów, które zarazem stawiają następne… 7 lat, które rodzą nadzieję i wiarę, że następne 7 przyniesie jeszcze więcej radości w naszych sercach – pisał Mariusz Kordek w swojej książce „Lechia. Od A Klasy do Ekstraklasy„.
WIDMO SPADKU
Choć historia powrotu do czołówki od samego początku jest piękna i napawa dumą kibiców, nie ma wątpliwości, że nikt nie chciałby jej powtarzać. Sam spadek do I ligi, który wydaje się coraz bardziej realny, rozdarłby biało-zielone serca kibiców z Gdańska. W momencie, gdy pojawia się również wizja degradacji do IV ligi, historia byłaby zupełną odwrotnością tego, co widzieliśmy w podróży „od A Klasy do Ekstraklasy”. Z klubu, który walczył o awans do europejskich pucharów i co sezon kończył ligę w czołówce tabeli, powstałaby zupełnie nowa drużyna, która zaczyna wszystko od samego początku.
Pozostaje wierzyć w słowa trenera Davida Badii, który mówi o tym, że „nadal do zdobycia jest 21 punktów”, choć patrząc na grę i wyniki, pojawiają się obawy, czy na wierze się nie skończy. Pesymizm rośnie, gdy dodatkowo spojrzy się w terminarz. Tam na Lechię czeka między innymi Pogoń Szczecin, Raków Częstochowa i Legia Warszawa. Wydaje się, że biało-zielonych może uratować tylko cud. Warto jednak pamiętać, że cuda się zdarzają, a tym bardziej w piłce nożnej, gdzie cuda są jej nierozłącznym elementem.
Jakub Krysiewicz