Trwają testy aplikacji do zgłaszania uciążliwych zapachów z Szadółek. Mieszkańcy: „To nic nie da”

Jeżeli nie będziemy czujni, to własnym działaniem ułatwimy oszustom zadanie (Fot. Pixabay)

Możliwe, że powstanie aplikacja do zgłaszania uciążliwych zapachów z Zakładu Utylizacyjnego na gdańskich Szadółkach. Obecnie jest ona w procesie pilotażu wśród pracowników zakładu. Za jej pomocą będzie można wskazywać konkretną lokalizację i przypisywać natężenie występujących w danym miejscu uciążliwości. Mieszkańcy Gdańska, z którymi rozmawiała nasza reporterka, są mocno sceptyczni wobec tego rozwiązania.

– Aby korzystać z aplikacji, konieczne jest założenie imiennego konta. Zgłoszenia zapisują się w oparciu o system GPS. Po zakończeniu pilotażu w zakładzie będą podjęte decyzje dotyczące udostępnienia tej aplikacji mieszkańcom. Pomoże nam to jeszcze dokładniej prowadzić monitoring i zbierać dane dotyczące uciążliwości – mówi Olimpia Schneider z Zakładu Utylizacyjnego w Gdańsku.

MIESZKAŃCY PRZECIWNI

Mieszkańcy są sceptycznie nastawieni do pomysłu. Ich zdaniem aplikacja nie pozwoli na zlikwidowanie zapachu.

– To i tak nic nie da. Jak człowiek to wdycha, to czuć coś nieprzyjemnego w gardle. Ja na pewno nie zainstaluje tej aplikacji – mówi jedna z gdańszczanek.

– Może nieliczne osoby będą wykorzystywać tę aplikację, ale w zasadzie to nic nie zmieni. W aplikacji będzie pokazywało, że fetor jest lub go nie ma, a i tak trzeba wyjść z domu i coś zrobić. Aplikacja to dosłownie zbędny wydatek na jej tworzenie. Może lepiej jest spożytkować to na więcej drzew lub zabezpieczenie, żeby szedł mniejszy fetor z tych Szadółek – dodaje inny mieszkaniec.

KOLEJNE DZIAŁANIE

Jak podkreśla Beata Cieślik z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Gdańsku, w maju tego roku zostanie przeprowadzona kompleksowa kontrola działalności Zakładu Utylizacyjnego. Sprawdzane mają być wszelkie instalacje i urządzenia na terenie obiektu m.in. pod kątem uciążliwości odorowej.

– W związku z licznymi wnioskami o interwencję oraz zgłoszeniami od okolicznych mieszkańców wcześniej już został przeprowadzony szereg kontroli interwencyjnych. Zostały pomierzone poziomy siarkowodoru oraz amoniaku w powietrzu. Wyniki zostały porównane do punktów odniesienia. Niestety, punkty odniesienia nie mają wprost przełożenia na percepcję zapachową. Teraz czekamy na ustawę „odorową”, która wskazałaby dozwolone poziomy substancji odorogennych – mówi Cieślik.

Na razie nie wiadomo, ile czasu potrwa pilotaż aplikacji.

Posłuchaj materiału naszej reporterki:

Marta Włodarczyk/mm

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj