Stosunek Gdyni do przedsiębiorców. Część radnych chce kontroli UOKiK, inni nie widzą problemu

(Fot. Radio Gdańsk)

Czy władze Gdyni działają na szkodę miasta? Tak uważają radni Prawa i Sprawiedliwości, którzy złożyli zawiadomienie do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który ma zbadać sposób gospodarowania miejskimi gruntami przez władze Gdyni. Chodzi o grunty i nieruchomości w najatrakcyjniejszych lokalizacjach. O to, czy decyzje urzędników szkodzą interesom miasta oraz czy Gdynia jest przyjazna przedsiębiorcom, Joanna Stankiewicz zapytała radnych Marcina Bełbota z PiS oraz Jakuba Ubycha z Samorządności Wojciecha Szczurka.

Jak tłumaczył Marcin Bełbot, radni Prawa i Sprawiedliwości mają przede wszystkim uwagi co do przejrzystości działań miejscowych władz. – Według nas brakuje trochę transparentności, jeśli chodzi o kwestię dzierżawy różnych lokalizacji miejskich – wyjaśniał Bełbot. – Jeżeli mamy do czynienia z okresem dłuższym niż trzy lata, to taka dzierżawa powinna nastąpić w drodze przetargu. Natomiast trzeba wspomnieć, że rada miasta ma takie kompetencje, żeby od tego odstąpić. Jednak mamy sygnały od samych przedsiębiorców, że czują się w pewien sposób pominięci takim traktowaniem jednych przedsiębiorców, kiedy drugim się takich szans nie daje – dodawał Bełbot.

– Zawsze poruszamy temat lodziarni Mariola przy plaży. To jest dla mnie lokalizacja, do której mam ogromny sentyment, uwielbiam tę lodziarnię. Natomiast myślę, że powinniśmy tworzyć warunki także dla innych przedsiębiorców. Argument, jaki pada, jest taki, że do organizacji przetargu musielibyśmy kazać temu przedsiębiorcy wyjść, co jest dużym problemem, bo musiałby po wyjściu stanąć w przetargu i ewentualnie wejść na tę lokalizację znowu. Moglibyśmy jednak dostosować to w ten sposób, aby określić jasne warunki, na przykład pięć lat okresu wynajmu. Potem niestety trzeba będzie wyjść na chwilę i ewentualnie – jeżeli to jest intratny biznes i intratna lokalizacja – stanąć w przetargu ponownie – wyjaśniał radny. – Jest jeszcze kwestia tego, że te stawki są naprawdę niskie. Ja jestem za wspieraniem przedsiębiorców i jak najbardziej chcę, aby dobrze funkcjonowali w naszym mieście. Natomiast one powinny może nie być rynkowe, ale też nie takie niskie, aby nie tworzyć nieuczciwej konkurencji – dodawał.

Jakub Ubych odniósł się do wniosku złożonego przez radnych PiS do UOKiK oraz przytoczonego przykładu lodziarni. – Mówimy o trzech bardzo konkretnych lokalizacjach, jeśli chodzi o ostatnie zgłoszenie. Trudno jest mi się odnieść, czy urząd będzie w ogóle tę sprawę badał. Staramy się wyszukać, czy w takich sytuacjach może on podejmować takie działania. Wydaje mi się, że nie, więc na ten temat nie chciałbym dalej mówić. Jest to mi procedura całkowicie nieznana. W orzecznictwie też trudno było mi ją znaleźć – tłumaczył Ubych. – Natomiast odniosę się m.in. do tego pierwszego przykładu lodziarni. Jeśli chodzi o nią, to grunt rzeczywiście należy do gminy. Natomiast nakłady poniesione na tym gruncie, czyli zabudowa, w tym momencie należy do przedsiębiorcy. Żeby zrealizować przetarg w trybie otwartym, przedsiębiorca nie dość, że musiałby zakończyć działalność, to musiałby ten teren jeszcze oczyścić, co oznacza zlikwidować obecnie istniejącą zabudowę. – tłumaczył. – Przypomnę tylko radnemu, że w tym momencie trwają prace nad miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego i bardzo prawdopodobne, że w ogóle w takim czasie nie można byłoby uzyskać zgody związanej z możliwością utworzenia jakiegokolwiek innego sposobu trwałego zainwestowania na tym gruncie. Nieważne, czy byśmy ustalili to pięć, siedem, czy dziesięć lat. Mówimy o pewnej procedurze, która trwa i to miejsce będzie się zmieniało niewątpliwie – dodawał.

– Chodzi też o jeszcze jeden istotny fakt. Jesteśmy po niezwykle trudnych latach dla przedsiębiorców przede wszystkim z branży turystycznej i gastronomicznej. I nie będę ukrywał, że to bardzo często sami mieszkańcy decydują, wybierając takie lokalizacje, czy ich oczekują, czy nie. To miejsce, tak jak zostało powiedziane, jest niezwykle popularne, broni się w tym miejscu i jest pewnego rodzaju tradycją. O tym też nie można zapominać – wyjaśniał wiceprzewodniczący. – Odniosę się również do dwóch innych przykładów, które były poruszane. Teren przy Wzgórzu Świętego Maksymiliana. Ten teren – jak pomylili się sami radni PiS – to nie jest miejsce, gdzie dopiero pracujemy nad planem zagospodarowania przestrzennego, ale ten plan został przyjęty w IV kwartale zeszłego roku. Jest bardzo precyzyjna koncepcja stworzenia hubu przez inwestora. Umowa w tym trybie daje możliwość pewnej stabilizacji, wiedząc jednocześnie, że po pewnym czasie ten teren też będzie się zmieniał – dodawał.

Posłuchaj całej audycji:

ol

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj