– Dziś można powiedzieć, że decyzja władz Gdyni i Kosakowa jest przedwczesna. Jeśli port lotniczy w Rębiechowie jest w stanie przyjąć sześć milionów pasażerów i ma wolne moce przerobowe, to nie ma sensu już dziś budować drugiego lotniska dwadzieścia pięć kilometrów dalej, mówił w Rozmowie kontrolowanej Marszałek Województwa Pomorskiego Mieczysław Struk.
Agnieszka Michajłow: Dzień dobry Panie marszałku.
Mieczysław Struk: Dzień dobry.
AM: Wczoraj popołudniu czy wieczorem jak wracaliście razem z prezydentem Szczurkiem samolotem z Warszawy, to trochę sobie porozmawialiście?
MS: Pana prezydenta widziałem tylko z daleka. Ja pierwszy wsiadałem do samolotu.
AM: To już nie można ze sobą normalnie rozmawiać, tylko na oświadczenia?
MS: Można.
AM: Wczoraj najpierw czytaliśmy oświadczenie Pańskie i prezydenta Gdańska i Sopotu do prezydenta Szczurka. A potem prezydenta Szczurka do Was. To wszystko przez to lotnisko, a dokładnie przez decyzję Komisji Europejskiej o konieczności oddania ponad 90 milionów złotych.
MS: Pani redaktor, to nie było oświadczenie skierowane wprost do Pana prezydenta Szczurka. To próba zaznaczenia stanowiska w związku z wypowiedziami pana prezydenta, które akcentowały list intencyjny podpisany w 2005 roku przez ówczesnego marszałka województwa pomorskiego, a także prezydentów Gdańska, Sopotu i Gdyni w sprawie lotniska w Kosakowie.
AM: Wejdę Panu w słowo. W 2005 roku wszyscy byliście za tym, żeby rozwijać lotnisko w Kosakowie. A teraz mówicie, że to nie Wasza sprawa.
MS: Nie mówimy, że to nie jest nasza sprawa. Sprawa gdyńska jest oczywiście pomorską.
AM: Ale to Szczurek podjął decyzję i podejmował zobowiązania.
MS: Taka jest prawda. Nie uczestniczyliśmy w procesie przygotowania tej inwestycji, nie określaliśmy jej charakteru, skali, zakresu. Nie uczestniczyliśmy w przetargach i nie byliśmy informowani o tej inwestycji. Więc to jest suwerenna decyzja władz Gdyni i Kosakowa.
AM: Bezsensowna?
MS: Dziś można powiedzieć, że tak. Niestety wszystkie komentarze wielu fachowców wskazują na to, że może nie bezsensowna, ale absolutnie przedwczesna. Jeśli port lotniczy w Rębiechowie jest w stanie przyjąć sześć milionów pasażerów i ma wolne moce przerobowe, to nie ma sensu już dziś budować takiego lotniska 25 kilometrów dalej.
AM: Prezydent Szczurek i Gdynia jest udziałowcem Rębiechowa. To on tym co robi w Gdyni działa na szkodę samego siebie?
MS: W pewnym stopniu tak. Jest udziałowcem w bardzo niewielkim stopniu, ale też mamy pretensje do pana prezydenta. W swoich komentarzach ja zresztą też często powtarzałem, że tego problemu nie rozwiąże ani Komisja Europejska, ani nawet polski rząd. Tak czy inaczej będziemy musieli usiąść do stołu i się zastanowić, kto będzie pokrywać koszty utrzymania tej infrastruktury po upadku tej spółki. W jakiś sposób wykorzystać tę infrastrukturę w sposób komplementarny, o czym była mowa w 2005 roku.
AM: Prezydent powołuje się na takie zapisy, że tam tanie linie.
MS: Oczywiście, że tanie linie lotnicze leżą w interesie całego regionu. Przecież chodziło właśnie o to, żeby rozwijać tanie linie lotnicze nie na lotnisku w Gdyni, ale właśnie w Gdańsku.
AM: Każdy rozumie co innego.
MS: Każdy inaczej interpretuje, na swoją korzyść. Myślę, że w tej chwili, po tych licznych komentarzach, warto przejść do konkretnych rozmów na temat tej infrastruktury po upadku spółki. My wydaliśmy to oświadczenie, o które Pani zapytała na samym początku naszej rozmowy, przede wszystkim po to, by wreszcie zakończyć proces certyfikacji wydatków lotniska w Rębiechowie.
AM: Nie rozumiem.
MS: Wyjaśnię prostym językiem. W tym samym czasie lotnisko w Rębiechowie rozlicza się ze swoich wydatków. Na pewnym etapie Komisja Europejska wstrzymała refundację tych wydatków w związku z wnioskiem, który złożył prezydent Gdyni. W interesie Pomorza leży zakończenie tego pierwszego, najważniejszego dla nas projektu, a potem trzeba usiąść do stołu i zastanowić się, co zrobić z tą infrastrukturą, którą pan prezydent Gdyni wybudował.
AM: A kiedy to jest „potem”?
MS: Wydaje mi się, że to jest kwestia zakończenia procesu likwidacji spółki i rozliczenia się z Komisją Europejską.
AM: Ale Panie marszałku, trzeba będzie dokończyć inwestycję, bo tam jeszcze nie wszystko zrobiono. Potrzebne będą pieniądze. Nie wiem przez jak długi czas, bo prezydent twierdzi, że po czterech, sześciu latach zacznie się na siebie zarabiać. Na razie trzeba będzie do tego dokładać? Kto będzie do tego dokładał?
MS: Prezydent Gdyni nie odpowiedział nam na to pytanie wprost, choć zadeklarował, że jest gotów pokrywać takie koszty. Ale diabeł tkwi w szczegółach. Przekazanie takich środków nie może być znowu kolejną pomocą publiczną, więc kółko się zamyka.
AM: Czyli spółka w Rębiechowie będzie musiała pokrywać te koszty utrzymania?
MS: Nie możemy dopuścić do takiej sytuacji. Nie po to zbudowaliśmy model biznesowy w porcie lotniczym Gdańsk Rębiechowo, żeby teraz dopłacać do infrastruktury, która jest nam na dobrą sprawę niepotrzebna. Ona może być potrzebna za kilka lat.
AM: Ale tej inwestycji nie da się zamrozić, nie da się zamknąć tego terminalu i czekać kilka lat.
MS: Nie, dlatego tę deklarację prezydenta Gdyni o finansowaniu i pokrywaniu kosztów trzeba przyjąć za dobrą monetę. Ale trzeba znaleźć sposób na to, żeby to było możliwe pod względem prawnym.
AM: Wracam do swojego pierwszego pytania, czyli o to czemu ze sobą normalnie nie rozmawiacie. Czy sytuacja pomiędzy Gdańskiem, Gdynią, prezydentami doszła do takiego poziomu, że jest kłopot z komunikacją?
MS: Ja nie mam takiego kłopotu.
AM: Pan często występuje w roli mediatora.
MS: Ale muszę, bo w interesie Pomorza leży też szybki rozwój miasta Gdańska, jak i szybki rozwój miasta Gdyni. Bardzo nam na tym zależy, żeby z tej współpracy pojawiły się nowe wartości. Choćby na przykład zintegrowany program inwestycyjny. Jutro będziemy podpisywać takie porozumienie.
AM: A będzie to porozumienie?
MS: Myślę, że tak. Zostało wynegocjowane, zaakceptowane przez prezydentów Gdańska, Gdyni, Sopotu i pozostałych wójtów, burmistrzów wchodzących w skład obszaru metropolitalnego. I owe już nie 800 milionów, o których informowali dziennikarze, a 255 milionów euro, czyli grubo ponad miliard.
AM: To zależy jak kto przelicza.
MS: Nie, zwiększyliśmy pułap finansowania z regionalnego programu operacyjnego. To oznacza, że ponad miliard złotych jest do dyspozycji obszaru metropolitalnego. Teraz jest pytanie na co wydamy te środki finansowe.
AM: I się dopiero teraz zacznie.
MS: Nie. Być może kilka projektów będzie kontrowersyjnych, ale myślę, że wokół tych najważniejszych projektów, które interesują mieszkańców Pomorza jak na przykład rozwój Szybkiej Kolei Miejskiej, Pomorskiej Kolei Metropolitalnej i jej elektryfikacja, budowa spalarni odpadów czy wydłużenie linii Szybkiej Kolei Miejskiej do Wejherowa dla tej części województwa to nie są projekty kontrowersyjne. Ich nie kwestionuje ani prezydent Gdańska, ani prezydent Gdyni. Więc nie sądzę, żeby wokół najważniejszych projektów istniały jakiekolwiek kontrowersje.
AM: Ponad dwa miliardy euro. To tyle pieniędzy w sumie będzie miało do wydania województwo. Właściwie wysłali już do ministerstwa odpowiednie papiery. Niech mi Pan powie, co tak naprawdę będzie najważniejsze.
MS: Ja jestem zobligowany konkretnymi przepisami i zobowiązaniami wobec rządu, żeby przygotować regionalny program operacyjny, który oczywiście musi być uzgodniony z wieloma instytucjami i osobami. On został przygotowany. Rzeczywiście dwa miliardy i dwieście milionów euro z wkładem krajowym to jest cała pula środków finansowych przeznaczona na nową perspektywę. W tej nowej perspektywie musimy przede wszystkim wypełnić oczekiwania donatora, jakim jest Komisja Europejska. A donator stawia na nieco inne akcenty.
AM: Transport zbiorowy, energetyka i wzrost zatrudnienia.
MS: Tak, ale myślę, że się identyfikujemy z rozwojem transportu zbiorowego, stąd wcześniej wymieniłem Szybką Kolej Miejską czy Pomorską Kolej Metropolitalną, budowę węzłów integracyjnych. To także współpraca naszych uczelni z biznesem, zadania związane z energetyką, która staje się takim konikiem Unii Europejskiej. Cała masa różnych zadań. Na pewno trudniej będzie nam zorganizować zadania w dziedzinie kultury, myślę tutaj o inwestycjach infrastrukturalnych, i w dziedzinie służby zdrowia.
AM: To nie mamy już ich dość?
MS: Pewno mamy. Specjalnie na antenie radia mówię, żeby inni beneficjenci nie marzyli o kolejnych inwestycjach, że akurat te zadania nie będą rozwijane.
AM: Mówi Pan o operze w Gdańsku?
MS: Opera jest jednym z projektów, który jest bardzo poważnie brany pod uwagę. Być może w procesie rewitalizacji niektórych starszych części miasta albo nowego miasta. Pracujemy nad tym.
AM: Panie marszałku, był Pan we wtorek na spotkaniu w Kościerzynie?
MS: Byłem.
AM: A może Pan spokojnie spać w związku z sytuacją w szpitalu w Kościerzynie? Tam jedna czwarta załogi ma stracić pracę. Jakiś czas temu był tutaj burmistrz Kościerzyny pan Zdzisław Czucha. On mówi, że nie rozumie, jak może przez wiele lat funkcjonować szpital z obsadą prawie tysiąca osób, a nagle się okazuje, że będzie mógł funkcjonować z dużo mniejszą.
MS: Gdyby Pan burmistrz mnie o to zapytał.
AM: Chciał jakiegoś spotkania. Doszło do niego?
MS: Spotykamy się. Ja też co jakiś czas na różnych forach, nie tylko w samym szpitalu, ale też choćby na posiedzeniu rady powiatu kościerskiego o tym mówiłem. Jeśli do tej pory szpital zatrudniał tysiąc osób i generował stratę sięgającą stu milionów złotych, to coś trzeba z tym zrobić. Jeśli ja nie doprowadzę do zrobienia jakiegokolwiek ruchu w tej dziedzinie, poszukiwania oszczędności, to niestety ten szpital będzie kierowany tak naprawdę nie przez zarząd tego szpitala, nie przez samorząd wojewódzki, a przez wierzycieli. Nie możemy sobie pozwolić na wariant, który zresztą przeżywaliśmy w ubiegłym roku, kiedy wierzyciele weszli na wszystkie konta szpitala w Kościerzynie.
AM: Rozumiem, ale czy jedna czwarta załogi mniej to nadal jest dobrze funkcjonujący szpital i bezpieczeństwo zapewnione pacjentom?
MS: Tak jest. W tej materii wykonaliśmy stosowną analizę. Nie wiem akurat, czy jedna czwarta.
AM: 233 osoby na prawie tysiąc zatrudnionych.
MS: Taką gotowość złożył prezes zarządu. Natomiast pierwsze deklaracje i analizy wskazują o zwolnieniu 150 osób, a nie 230. Być może w kolejnych etapach nastąpią dalsze. Ten szpital musi być zrównoważony. To jest najważniejszy cel. Po drugie, musi być oddłużony, dlatego prowadzimy negocjacje z Agencją Rozwoju Przemysłu, czyli agencją w stu procentach kontrolowaną przez skarb państwa, po to, żeby mógł wejść do tej spółki z własnym kapitałem. Ten szpital trzeba całkowicie oddłużyć.
AM: A jak się nie uda?
MS: Myślę, że się uda.
AM: A jak się nie uda, to upadnie?
MS: Mam nadzieję, że nie, bo ten szpital jest potrzebny. W szczególności dla powiatu kościerskiego, a przede wszystkim też dlatego, że jest to dobry szpital.
AM: Panie marszałku, jeszcze jedno pytanie. Został sporządzony akt oskarżenia w sprawie Sławomira Nowaka. To jest koniec jego politycznej kariery i kariery w Platformie Obywatelskiej?
MS: Mam nadzieję, że nie, że sam akt oskarżenia jeszcze nie jest wyrokiem. To niezawisłe sądy będą podejmować takie wyroki. Jeśli czekająca Sławomira Nowaka rozprawa sądowa potwierdzi jego osobiste przypuszczenia, że sąd go uniewinni, to oczywiście jego kariera się nie zakończy. Oczywiście to cios w jego samego i również w jego partyjnych kolegów.
AM: Dziękuję bardzo.