– To wyjątkowa, bardzo realistyczna biżuteria dla lubiących wyróżniać się z tłumu. Do tego będzie służyła latami, nie alergizuje, nie ciemnieje, nie odkształca się z czasem, tak nietypową biżuterię zachwala jej twórczyni, protetyk Sylwia Melnyczok.
Pani technik dentystyczny tworzy biżuterię inspirowaną naturą ludzkich zębów w połączeniu z narzędziami, tarczami i śrubami protetycznymi. Wykonana jest podobnie jak koronki, protezy czy mosty w 100% z najwyższej jakości materiałów dentystycznych: stopu chirurgicznego oraz specjalistycznej porcelany protetycznej, wypalanej w 960°C.
Z autorką bardzo realistycznej biżuterii i twórczynią marki Dental Jewelry Pik-Ok rozmawiał Włodzimierz Raszkiewicz. Posłuchaj rozmowy
Włodzimierz Raszkiewicz: Mówi Pani, że to jest biżuteria dla odważnych?
Sylwia Melnyczok: Na pewno. Nie każdy, widząc biżuterię z zębami ma miłe wspomnienia z fotela stomatologicznego. Jeśli komuś zęby źle się kojarzą…
W.R.: A komuś się dobrze kojarzą? Zna Pani takich?
S.M: Oczywiście. Najpierw jest jednak niedowierzanie i zaciekawienie. Co Ty masz na uszach, co tym masz na szyi? Zęby? Prawdziwe! To Twoje? Jak Ty to zrobiłaś? Niektórzy oczywiście podchodzą do tego ze strachem albo obrzydzeniem. Zauważyłam, że ludzie chętniej akceptują zęby białe. Jak Pan widzi, te na uszach to mam już jaśniejsze. I one się bardzo podobają. Ja jednak jako protetyk wolę to co wygląda bardziej naturalnie. Lubię się popisać zbliżeniem do prawdziwego wyglądu, podbarwić szyjki, przyciemnić powierzchnie żujące. Żaden ząb w naturze nie jest całkowicie jednolity. Tam jest dużo warstw i odcieni. Te zęby są zrobione z porcelany protetycznej. Ja też nakładam sporo warstw zaczynając od maskującej, a później nasycających kolor, to się nakłada i napala w kilku procesach.
W.R.: To zapytam jak ci zdziwieni znajomi. Jak Ty to zrobiłaś?
S.M.: Modelowanie biżuterii zaczyna się od etapu wosku. Następnie powstaje odlany model metalowy. Potem po wypolerowaniu przychodzi etap nadpalania porcelany. Polerowanie i tyle.
W.R.: Pani trochę wygląda tak jak miłośniczka gotyckich klimatów, czarne ubranie, czerwone włosy.
S.M.: To przypadek, nie jestem miłośniczką gotyckich klimatów. Raczej można mnie nazwać pasjonatką swojego zawodu. Lubię modelować zęby, nadawać im życie. Ta przygoda z biżuterią rozpoczęła się zresztą niedawno. Od niedawna mam działalność gospodarczą. Założyłam swoją pracownię dostając dotację z Unii. Mam teraz własny sprzęt, na którym pracuję. A biżuteria to coś, co zaczęłam robić w wolnym czasie, gdy nie ma akurat zlecenia na protezę lub koronę. Zawsze zresztą wyobrażałam sobie, że będę nosiła taką biżuterię, ale pracując u kogoś nigdy nie było czasu na jej zrobienie. Zawsze był pośpiech. Na swoim mogę oddać się pasji.
W.R.: Przyznam, że na dużych zdjęciach w internecie Pani biżuteria wyglądała nawet przerażająco, na żywo jest interesująca. A skąd te śrubki i tarcze?
S.M.: Taka wizja artystyczna. Takich śrub nie stosuje się w protetyce. Tarcze są zbliżone do prawdziwych, używanych do piłowania metalu i akrylu. To rzeczywiście miał być efekt horroru. To wszystko jednak nie są całkowicie naturalne narzędzia, modeluję je w wosku i potem odlewam. To w stu procentach ręczna robota i każdy egzemplarz jest niepowtarzalny.
W.R.: Coś tak drobnego jak śrubka czy tarcza jest przez Panią odlane z metalu? Tu kończy się moja wyobraźnia…
S.M.: (śmiech) Oczywiście, jestem protetykiem, to żaden problem stworzyć coś takiego. Tylko wymaga czasu i zręcznej ręki. To jest naprawdę czasochłonne. Tych etapów pracy jest sporo. Etap wosku, metalu, opracowania, napalania, polerowania… To nie jest chińszczyzna wytłoczona z plastiku. To jest solidna protetyczna robota. Biżuteria, jak zęby – będzie służyła latami.
W.R.: To jest trwałe, jak biżuteria od jubilera ze złota lub platyny?
S.W.: Dokładnie. Tylko metalem jest stal chirurgiczna. Używana w stomatologii nie alergizuje, nie ciemnieje, nie odkształca się z czasem, ma same zalety.
W.R.: Być może Pani prace wywodzą się z czasów dzieciństwa? Szukam motywu inspiracji. W czasach dzieciństwa zatrzymuje się wypadające mleczaki na pamiątkę.
S.W.: Zostawiało się dla Wróżki Zębuszki, bo przyniesie „prezent za ząbek”. Wróżka Zębuszka zostawiała ząbki moich córek w domu, bo wiadomo – mama protetyk. Mam w pudełkach komplety. I teraz mam taki plan, żeby zatopić coś z tej kolekcji w akrylu i zrobić im wisiorki.
W.R.: A była Pani w galeriach z tą swoją biżuterią? Sprzedaje się?
S.W.: Jeszcze nie, to dopiero początek mojej działalności jubilerskiej. Na razie wystawiam w internecie. Jeśli ktoś lubi wyróżniać się z tłumu to jak najbardziej jest dla niego.
W.R.: Pani propozycja wydaje się bardzo galeryjna. Chociaż moim zdaniem musi Pani z tym pojechać do Berlina lub Londynu, tam z pewnością jest więcej miłośników mrocznych klimatów. Myślę, że to jest propozycja dla nich.
S.W.: No niestety, zęby, kości, śruby czy piły tak się kojarzą. Chociaż dla protetyka to codzienność. Pasja i życie.