Migracje Pomorzan: z Gdańska do Gdyni, ze Słupska za granicę

– Więcej miejsc pracy, to więcej mieszkańców, uważa prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, który jest spokojny o bilans migracji w swoim mieście. W gorszej sytuacji jest Słupsk, z którego wiele osób wyprowadza się.
Rzecznik prezydenta Słupska Dawid Zielkowski, z którym połączyliśmy się przez Skype przyznał, że w Słupsku nie przybywa mieszkańców, wręcz przeciwnie. – Mamy do czynienia z ujemnym bilansem migracji. Największym problemem jest migracja „wewnętrzna”, czyli taka tuż za granice miasta. W drugiej kolejności mamy też niestety migracje zagraniczne, no i ujemny przyrost naturalny. Jak wynika z naszych wyliczeń, w ciągu ostatnich dziesięciu lat w Słupsku urodziło się około tysiąca mniej dzieci niż zanotowaliśmy zgonów.

Powody do radości może mieć prezydent Paweł Adamowicz. Choć w stolicy regionu również ubywa mieszkańców, sytuacja jest znacznie lepsza niż w innych miastach na Pomorzu. – Ostatnio mamy dobry przyrost naturalny w Gdańsku, bo równoważy zgony. Natomiast jeżeli chodzi o saldo migracji, czyli różnicę między tymi, którzy wyjechali a tymi, którzy przyjechali, to mamy lekką niekorzyść na rzecz tych pierwszych.

Prezydent Adamowicz zwrócił uwagę na ciekawą zależność. Jak się okazuje, między mieszkańcami metropolii i okolic zachodzi wymiana. – Jak popatrzymy, do których miast wyjeżdżają gdańszczanie, to odpływ mamy do Gdyni – 4,8 tys., do Pruszcza Gdańskiego – 2,8 tys., do Sopotu – 1,8 tys. A kto przyjeżdża do Gdańska? Znowu – Gdynia – 4,5 tys., z Sopotu ponad 2 tys. Później jest też Elbląg, Koszalin, Olsztyn, Łódź, Braniewo, Iława, Reda i inne miejscowości.

Na temat migracji ludności wypowiadał się też wicewójt Kolbud Marek Goliński, który sam kilkanaście lat temu wyjechał ze Słupska. – Przyjechałem do Gdańska ok. 15 lat temu, po reformie administracyjnej. Powstało wtedy województwo pomorskie i do Gdańska przybyło wielu mieszkańców, m.in. napływowych z byłego województwa słupskiego. To było związane z działalnością zawodową.

– Jeśli chodzi o Kolbudy, to mamy wielki boom, cieszy się Goliński. – W 2001 roku było około 9 tys. mieszkańców, od tego roku mamy ich już ponad 15 tys. Z osobami przebywającymi na stałe, ale niezameldowanymi – ponad 20 tys. A przypominam, że to cały czas jest gmina wiejska.

Intensywna migracja mieszkańców miast na tereny wiejskie ma jednak też swoje ciemne strony. – Mieszkańcy miast uciekają na wieś, po to żeby mieć święty spokój, świeże powietrze i śpiewające ptaszki. Ale ich roszczenia są ogromne. Woleliby mieć infrastrukturę miejską, którą pozostawili np. w Gdańsku. My prężnie działamy, ale np. nie nadążamy z drogami, tak szybki jest napływ ludności w naszej gminie, mówił Marek Goliński.

Prezydent Gdańska zaznacza, że najważniejsze jest to, że w mieście można znaleźć zatrudnienie. Jego zdaniem, to zapobiegnie migracji ujemnej. – Gdańsk jest największym pracodawcą w województwie pomorskim. Napędem dla każdego miejsca jest praca. Jeżeli jest jej więcej, to do tego miasta przybywają nowi mieszkańcy.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj