Kozakiewicz chce odzyskać mieszkanie w Gdyni. „Przez 30 lat nic nie robił w tej sprawie”

kozakiewicz

Zabrali mu mieszkanie w połowie lat 80., teraz chce rekompensaty. Mowa o Władysławie Kozakiewiczu. Słynny olimpijczyk chciałby znów mieć swoje cztery kąty w Gdyni. Władysław Kozakiewicz opowiedział o sprawie w programie Radia Gdańsk Gdynia Główna Osobista. Do Gdyni przyjechał z rodzicami w 1957 roku. Po tym, jak słynny tyczkarz zaczął osiągać sukcesy sportowe, wybudował dom na Płycie Redłowskiej. W 1984 roku przeprowadził się jednak na ulicę Świętojańską. Jak tłumaczył w rozmowie z Piotrem Jaconiem, było to miejsce bezpieczniejsze niż nieco odludne w tamtym czasie Redłowo.

Długo jednak w mieszkaniu przy reprezentacyjnej gdyńskiej ulicy nie zabawił. 150-metrowe lokum odebrano mu w 1985 roku, tuż po tym, jak nie wrócił z zawodów w Niemczech. Urzędnicy wymeldowali sportowca, przepadł też cały rodzinny dobytek. Po latach Władysław Kozakiewicz próbował odzyskać lokal. W 1998 roku został radnym. Przyznaje, że odbył w latach 90. wiele rozmów w tej sprawie.

– Sprawa była bardzo skomplikowana formalnie, ale sprowadzała się do jednego. Aby odzyskać swoje mieszkanie musiałbym zapewnić lokal, do którego przeprowadziłaby się ta rodzina, która wprowadziła się do niego po moim wyjeździe. Według mnie było to niesprawiedliwe podejście, bo skoro urząd wprowadził tam tych ludzi, to powinien ich też wyprowadzić. Ratusz się na to nie zgodził, a sprawa się w końcu przedawniła, opowiadał Władysław Kozakiewicz.

Obecnie w dawnym jego mieszkaniu znajduje się górne piętro restauracji. Słynny olimpijczyk zdaje sobie sprawę, że szanse na odzyskanie tego lokalu są znikome. Liczy więc na inną rekompensatę ze strony miasta. – Chciałbym otrzymać dwupokojowe mieszkanie, aby móc przyjeżdżać do Gdyni. Wtedy nie musiałbym spać na kozetce u siostry.

A co na to urząd? Stanowisko jest jasne i klarowne: nie ma żadnych podstaw do tego, aby przyznać Kozakiewiczowi mieszkanie. Od sprawy minęło prawie 30 lat, a jak podkreśla rzeczniczka ratusza Joanna Grajter, Władysław Kozakiewicz poza mówieniem o sprawie nie zrobił w tym czasie nic, aby odzyskać lokal.

– To nie jest tak, że miasto przypomina sobie o tym, co działo się prawie 30 lat temu i pyta, czy ktoś jest zainteresowany odzyskaniem swojego dawnego mienia. Ludzie często latami walczą o swoją własność w sądzie, bo wiadomo jak przewlekłe mogą być niektóre sprawy. W przypadku pana Kozakiewicza nie słyszałam o tym, by to robił, mówi Joanna Grajter.

Słynny sportowiec powiedział także w Radiu Gdańsk, że Gdynia go nie lubi, że nie zaprasza się go do miasta na różne uroczystości… Reporter Radia Gdańsk poprosił o komentarz do tych słów prezydenta Wojciecha Szczurka. Odmówił w dość charakterystyczny sposób. Powiedział, że… za bardzo lubi Władysława Kozakiewcza, by te słowa komentować.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj