Ostatnia debata finału III Forum Morskiego Radia Gdańsk nosiła tytuł „Dobry stan środowiska wód morskich Bałtyku dla przyszłych pokoleń. Przyczyny i skutki eutrofizacji. Zanieczyszczenie Bałtyku pozostałościami po II wojnie światowej”. Jednym z gości tego panelu był Szymon Gajda, prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. W naszym studiu mówił m.in. o zagrożeniach dla Morza Bałtyckiego, jego charakterystyce i rozwiązaniach potrzebnych dla jego właściwego funkcjonowania.
– Musimy przede wszystkim pamiętać, że Bałtyk jest ekosystemem wrażliwym, dużo bardziej wrażliwym niż inne, bo jest morzem pół-zamkniętym. Niektórzy naukowcy twierdzą wręcz, że zamkniętym, bo ta wymiana wód z oceanem światowym poprzez Cieśniny Duńskie jest niewielka i spada przez ocieplenie klimatu. Bałtyk jest zasilany przez 250 rzek, więc generalnie mamy 250 potencjalnych dopływów, które mogą przynosić różnego rodzaju zanieczyszczenia. Jednak największym problemem Morza Bałtyckiego jest przeszłość, historia. Także historia związana z niezrównoważonym połowem ryb w latach 70. i 80., z różnego typu przedsięwzięciami, które nie były przemyślane. Widzimy, co się stało z obiema nitkami Nord Stream. Sam ten wybuch spowodował emisję 250 tysięcy ton osadów, które zawierają metale ciężkie i różnego rodzaju toksyczne związki. To wszystko ma wpływ. Bałtyk jest też w zasadzie morzem bardzo trudnym do monitorowania, bo przez to, że jest ekosystemem warstwowym, w każdej z tych warstw zachodzą różnego rodzaju procesy, sam monitoring powierzchniowy, satelitarny czy monitoring dna, nie wystarczy. Potrzeba wielu skomplikowanych systemowych badań i systemowego podejścia – opisywał z kolei Szymon Gajda.
Prowadzący dopytywał o szkodliwe substancje jak iperyt, który rybacy wyławiali swoimi sieciami i o dostępne sposoby na pozbywanie się ich z dna Bałtyku.
– Specjaliści twierdzą, że istnieją możliwości podnoszenia niebezpiecznych substancji z dna w sposób bezpieczny, jakby w takim opakowaniu. Prawdopodobnie, bo już w tej chwili jesteśmy na etapie, że większość tych opakowań, czyli beczek, skorodowała. W okolicy 2100 roku skorodują te cięższe elementy uzbrojenia typu bomby. Pewnie czeka nas nie raz przeprowadzenie tego typu akcji. Natomiast tu barierą są pieniądze, to są bardzo drogie przedsięwzięcia. To jest też kwestia związana z bezpieczeństwem, immanentnie, to są kwestie związane z wojskowością. Zwykłe działania cywilne to jest za mało. Dzisiaj mamy rzeczywiście bardzo dużą aktywność NATO w obszarze bezpieczeństwa infrastruktury krytycznej na Bałtyku. Moim zdaniem tak byłoby najlepiej, gdyby Pakt Północnoatlantycki również patronował działaniom związanym z zabezpieczeniem tych ładunków pochodzenia wojskowego. To są kwestie związane z naszym bezpieczeństwem – zauważył Gajda.
BRAKUJE MONITORINGU, WIEDZY I SYSTEMOWEGO PODEJŚCIA
Dyrektor WFOŚiGW w Gdańsku zabrał także głos na temat eutrofizacji. – Ta dziedzina nauki cały czas się rozwija. Wiemy, że powinniśmy podchodzić do eutrofizacji jak do procesu i rozróżniać eutrofizację od stanu trofii. Oczywiście cały problem sprowadza się do ilości węgla organicznego w ekosystemie, czyli do tzw. produkcji pierwotnej. Tutaj naukowcy wskazują, że jeżeli chodzi o Bałtyk, to od kilkudziesięciu lat ta produkcja pierwotna jest w miarę stabilna. Oczywiście mamy przypadki, gdzie ta produkcja jest wyższa, takim przykładem po naszej stronie Bałtyku jest Zalew Szczeciński, chociaż tu też mówi się o wyraźnej poprawie. Patrząc na dokumenty, np. na action plan HELCOM-u, który został poprawiony w 2021 roku, czy na raport Trybunału Obrachunkowego UE z 2016 roku, można odnieść wrażenie, że te badania nie są uwzględniane w podejściu. Oczywiście jest jeszcze kilka innych czynników, np. ocieplenie klimatu. Jest mniejszy odpływ wody słonej do Bałtyku i wyższa temperatura oraz większe odpływy ze strony wód słodkich, to zmienia stan chemiczny. W tych dokumentach nie dowiemy się też o kwestii krzemu i tego, że zasilanie Bałtyku krzemem zostało w wielu miejscach zaburzone. Bałyk jest bardzo wrażliwym ekosystemem, więc pewne procesy muszą być wnikliwie badane. Wnikliwiej niż do tej pory czynią to niektóre powołane do tego instytucje. Brakuje monitoringu, brakuje wiedzy i systemowego podejścia – ocenił.
Prowadzący rozmowę dopytywał, kto powinien w takim razie monitorować stan Morza Bałtyckiego. – Mamy komitet helsiński, HELCOM, więc mamy jakiś aparat polityczny, ale czasami widać, że tam ma większy wpływ WWF niż naukowcy. Mamy doskonałych naukowców w Polsce, dorobek, ale wiele z tych poglądów spotyka się z kontestacją albo delikatnym oporem. Tu jest na pewno sporo do zrobienia. Nasi europarlamentarzyści pracują nad tymi relacjami, więc to jest optymistyczne. Dobrze, że ten proces się dzieje. Tego na pewno potrzebujemy. Warunki cały czas się zmieniają. Są też badania bardzo ciekawe, które pokazują, że historycznie Bałtyk też przechodził różne fazy. Pan doktor stwierdził, że natura sobie z tym poradzi. To prawda, ale pytanie, jak sobie z tym poradzi. Wiemy, że broń chemiczna wywołuje wpływ na ichtiofaunę, nawet jeśli ona jest zakopana w mule, wpływ jest np. na glony, niektóre gatunki umierają w tym rejonie zrzutów broni chemicznej. Jakiś wpływ to będzie miało. Wiemy, że pojawiają się nowe gatunki w ekosystemie Bałtyku. Część jest uznawana za inwazyjne, część niekoniecznie, być może będą nowymi gatunkami w tym basenie Morza Bałtyckiego. Pytanie tylko, do czego dążymy – podsumował dyrektor WFOŚiGW w Gdańsku.
Relacja z całej debaty dostępna jest >>>TUTAJ.
mm