– W sprawie przyczyn katastrofy odrzucam wszystkie skrajne poglądy. Ta sytuacja nie jest prosta dla bliskich którzy stracili swoje rodziny w tej katastrofie. Odrzucam zarówno te skrajne opinie, że nic się nie stało tak samo jak te, że był zamach. Staram się w tym wszystkim znaleźć jakiś złoty środek, powiedział Jakub Płażyński. Agnieszka Michajłow: Dzień dobry. Rocznica katastrofy smoleńskiej i śmierci twojego ojca jest dla twojej rodziny trudnym czasem, bo wspomnienia, brak ojca a może przez to co się mówi w mediach?
Jakub Płażyński: Wszystko po trochu. Co roku 10 kwietnia jest dniem bardzo symbolicznym. Podchodzimy do tego z dużą powagą. Wspominamy ojca, staramy się zamknąć w rodzinnym gronie, chyba że są uroczystości, w których brać udział musimy wszyscy. W tym roku rocznicę przeżyliśmy bardzo spokojnie. Byliśmy na mszy w Bazylice Mariackiej i spędziliśmy ten dzień bardzo rodzinnie, wspominając to co było dobre. We wspomnieniach skupiamy się na tym czego nauczył nas ojciec.
AM: Joanna Racewicz, dziennikarka która w tej katastrofie straciła męża, powiedziała że ona pamięta Was jako ludzi od których bił szczególny spokój. Zarówno w Smoleńsku jak i potem. Pogodziliście się ze śmiercią ojca?
JP: Z tego co pamiętam, z Joanną Racewicz poznaliśmy się 12 albo 13 kwietnia, więc o spokoju i pogodzeniu się ze stratą nie mogło być mowy. Ten spokój przyszedł z czasem. Trudno mówić o pogodzeniu się z całą sytuacją. Mieliśmy potrzebę aby zapełnić pustkę, która powstała po ojcu. W taki sposób aby cały czas o nim pamiętać, mieć go z tyłu głowy ale żyć dalej. Każdy z nas ma potrzebę aby iść własną drogą. Kiedy patrzę na moje rodzeństwo, widzę że każdy z nas gdzieś zmierza.
AM: Masz wyrobione zdanie na temat przyczyny katastrofy smoleńskiej?
JP: To nie jest kwestia wyrobionego zdania.
AM: Jak reagujesz na takie słowa, jakie powiedział kiedyś prezydent Komorowski, że przyczyny katastrofy były arcyproste, że były prawie banalne?
JP: Ja się z takimi określeniami nie zgadzam. Staram się oddzielać politykę od twierdzeń, które nic ze sobą nie niosą od tego co faktycznie się wydarzyło i mogło się wydarzyć. Dla mnie ta sytuacja nie jest prosta, jest skomplikowana. Każdego dnia, każdy z nas kto stracił w tej katastrofie bliskich stara się z tym zmierzyć.
AM: A tak po ludzku, jesteś wkurzony na to, że minęły cztery lata a prokuratura po raz kolejny siada, coś tam mówi a końca śledztwa nie widać?
JP: Jestem przekonany, że każdy jest po ludzku wkurzony i zniecierpliwiony. Każdy z nas ma taką potrzebę żeby znać przyczyny i co się stało od początku do końca. Niestety patrząc na bieżącą sytuację na razie nie jest to możliwe.
AM: Co myślisz kiedy słyszysz Jarosława Kaczyńskiego, który mówi, że to zamach?
JP: Odrzucam wszystkie skrajne teorie. Dla mnie ta sytuacja nie jest prosta. Jestem w stanie zrozumieć ludzi, którzy stracili swoje rodziny w tej katastrofie. Odrzucam też skrajne opinie o tym, że nic się nie stało.
AM: Jakie masz najlepsze wspomnienia związane z ojcem?
JP: Dla mnie ojciec była bardzo ciepłą osobą, która zyskiwała przy dłuższym poznaniu. Był osobą, która wraz z czasem się rozwijała. Wspominam wspólną grę w piłkę. Zabierał mnie do kolegów, z którymi starał się grać w piłkę nożną na gdańskim AWF-ie. Oni grają do tej pory w meczach sylwestrowych. Wspominam też pochwały od ojca, co się bardzo rzadko zdarzało, bo był osobą bardzo zdystansowaną i wstrzemięźliwą w ocenach. To był pewien całokształt był dla mnie ważny. Ja też nie mam takiego charakteru żeby skupiać się na poszczególnych elementach a staram się budować całość.
AM: Gdzie dziś byłby Maciej Płażyński w polskiej polityce?
JP: Tata miał charakter konsolacyjny. Starał się szukać złotego środka, starał się godzić ludzi, nie szukał tych złych emocji, złych cech. Szukał w człowieku tego co jest dobre i te dobre cechy ze sobą łączyć. Dla niego takim miejscem był tak zwany PO-PiS, który lata temu był lansowany. Był konserwatystą z dość wolnorynkowym poglądem na gospodarkę. W związku z tym wszystkie nurty, które łączyły przywiązanie do wartości, tradycji z wizją wolnej gospodarki były jego pomysłem.
AM: Byłby gdzieś blisko Majdanu?
JP: Miał w sobie duszę rewolucjonisty. Był osobą, która łączyła dobro jednostki jak i ogółu, bo nie rozdzielał tego. Zaryzykowałbym tezę, że mógłby wziąć udział w Majdanie. Tata kiedy był posłem włączył się w ruch wolnej Kuby. Z kilkoma posłami tworzyli koło Kuba Libre, pomimo że nie było to nagłośnione uczestniczył w takich zrywach.
AM: Po 10 kwietnia zająłeś się tym co robił twój ojciec, czyli ustawą o repatriantach. Chodzi o to żeby Polaków z Kazachstanu sprowadzić do Polski. Pamiętam twoje wystąpienie w Sejmie, pamiętam głosy polityków, że to dobra inicjatywa itd. Co się dzieje z tą sprawą?
JP: Jest w toku. Udało nam się wspólnie z resortami odpowiedzialnymi za repatriację przygotować nowy projekt, takie wyjście, które uwzględnia zmiany do obowiązującego systemu. Jest dobre stanowisko rządu, są dobre przesłanki, ale cały czas brakuje determinacji posłów aby zająć się tym na poważnie. Są podejmowane próby, ale one się gdzieś rozjeżdżają. Brakuje determinacji aby zebrać to do kupy i zorganizować posiedzenie i stworzyć jedną, dobrą ustawę. Trzeba zebrać to co zostało wypracowane i zebrać w jeden tekst. Mam nadzieję, że zrobimy to w ciągu dwóch trzech lat. Wiem, że co pół roku składam podobne deklaracje, ale to nie należy do moich kompetencji. Więcej nie mogę zrobić, bo udało się zrobić nie jeden a dwa teksty, które wspólnie zostały przyjęte. Jeżeli będzie próba trzeciego podejścia ja jestem jak najbardziej za, ale ten czas upływa nieubłaganie. Trzeba podjąć decyzję kierunkową i którąś z dróg zaakceptować.
AM: Zobaczymy, czy to będą te miesiące o których mówisz. Jutro zostanie wręczona nagroda im. Macieja Płażyńskiego. To jest trzeci edycja nagrody dla dziennikarzy polonijnych. W tym roku laureatem został Romuald Mieczkowski. Ty też się w to angażujesz?
JP: Jestem przewodniczącym kapituły konkursowej, więc jak najbardziej jestem w to zaangażowany. Ten konkurs jest wyrazem żywej pamięci. Wspólnie z Press Clubem trzy lata temu doszliśmy do wniosku, że chcielibyśmy docenić ojca i jego zaangażowanie w sprawy polonijne. Zauważyliśmy, że dziennikarstwo polonijne jest mocno niedocenione i wymaga pewnej promocji aby się o tym mówiło. Ci dziennikarze wkładają ogrom pracy i starając się ich docenić powstał pomysł aby tę nagrodę stworzyć. W tym roku doceniliśmy dziennikarzy także z Syberii, Mołdowy, jest dziennikarka, która przygotowała materiał w Kanadzie o Polonii, który był emitowany w telewizji dla dwudziestu milionów odbiorców. Są materiały, które odbijają się szerokim echem na świecie a my chcemy to pokazać w Polsce. Trójmiasto jest bardzo symboliczne. Ta nagroda pomimo charakteru ogólnopolskiego jest wręczana w Trójmieście. Mi osobiście zależało na tym aby te nagrody były wręczane właśnie tu, gdzie ojciec przez wiele lat był związany, gdzie mam nadzieję jest cały czas żywa pamięć o nim.
AM: Dziękuję za rozmowę.
JP: Dziękuję.