Baltic Opera Festival, czyli spełnione marzenie Jarosława Sellina

Po wakacyjnej przerwie wracamy do naszych „Debat Kulturalnych”. Pierwszym bohaterem naszego spotkania był Jarosław Sellin, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego oraz główny konserwator zabytków.

Wiele się działo, jeśli chodzi o instytucje, z którymi ministerstwo ma wiele wspólnego na terenie Pomorza. W pewnym sensie zrealizowało się marzenie Jarosława Sellina – opera powróciła do Opery Leśnej. – To oczywiście było moje marzenie od lat. Opera Leśna kojarzona jest przez większość Polaków z wielkimi festiwalami muzyki rozrywkowej, popowej, piosenki. Jej nazwa zresztą jest nieprzypadkowa. Została ona stworzona na początku XX w. po to, żeby tam prezentować przedstawienia operowe – i tak było przez pierwszą połowę wieku. Później niestety opera była tam witana bardzo incydentalnie – miejsce miały tylko jakieś pojedyncze wydarzenia – tłumaczył Sellin.

Wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego zaznaczył, że zmieniło się to za sprawą pewnego człowieka. – Wreszcie pojawił się człowiek, wybitny polski bas baryton Tomasz Konieczny, który odwiedził mnie w ministerstwie kilka lat temu. Był zachwycony tym miejscem i zachowanymi w nim strukturami przedwojennymi. Człowiek, który robi wielką karierę na scenach operowych całego świata – i w Europie i w Stanach Zjednoczonych – stwierdził, że dobrze by było jednak tam operę przywrócić. Zaczęliśmy współpracować i z tej współpracy wyszedł właśnie ten festiwal – Baltic Opera Festival – którego pierwszą edycję mamy już za sobą. Okazał się on wielkim sukcesem, cieszył się niezwykłą popularnością – zachwalał.

Stwierdził, iż można powiedzieć, że Opera Leśna jest największą sceną operową w Polsce, bo tak wielkiego audytorium żaden zakryty teatr operowy nie ma. – To miejsce zostało wybrane właśnie dlatego, że to jest taka kotlinka akustyczna, w której rzeczywiście można operę grać, przedstawiać bez nagłośnienia. Tutaj było leciutkie, ale tylko jeśli chodzi o śpiewaków – przyznał.

Zaznaczył, że w Polsce nie ma drugiego takiego miejsca. – Jeżeli na dwóch przestawieniach jednej opery Ryszarda Wagnera „Latający Holender” było w pierwszym przypadku 5000 ludzi na widowni, a w drugim 4000, to proszę pokazać mi taką operę, gdzie tyle osób na przedstawienie operowe przychodzi. Nie ma czegoś takiego w Polsce – podkreślił.

aKa

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj