Jest śledztwo prokuratury w sprawie wyrządzenia znacznej szkody majątkowej w Miejskim Zakładzie Komunikacji w Słupsku. Zawiadomienie w tej sprawie złożyła w ubiegłym miesiącu prezydent miasta Krystyna Danilecka-Wojewódzka.
Doniesienie było związane z kontrolą rady nadzorczej, która miała wykazać nieprawidłowości. W związku z nimi swoją posadę straciła ówczesna prezes Anna Szurek. Według prezydent miasta, Szurek miała zaciągnąć zobowiązania finansowe dwukrotnie przekraczające kapitał zakładowy spółki bez zgody wspólnika – czyli miasta. To z kolei miało stanowić naruszenie przepisów spółek prawa handlowego.
– Sprawą zajmuje się wydział do spraw przestępczości gospodarczej komendy miejskiej policji w Słupsku – mówi prokurator Paweł Wnuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Słupsku. – Za wyrządzenie znacznej szkody majątkowej grozi 5 lat więzienia – dodaje.
Prezydent Słupska Krystyna Danilecka-Wojewódzka poinformowała 3 sierpnia, że rada nadzorcza MZK odwołała Annę Szurek. Zarzucono jej dokonywanie zamówień na dostawy paliw z naruszeniem ustawy o zamówieniach publicznych, a to skutkowało utratą zaufania. Kilka dni później była prezes gościła w Radiu Gdańsk. O sytuacji w spółce i o odwołaniu jej z funkcji mówiła tak:
– Obniżenie wartości udziałów MZK to bardzo nierozsądny ruch. Odbiło się to na ratingu spółki, EBITDA jest ujemna i przez to nie uzyskaliśmy żadnej oferty na sfinansowanie wkładu własnego i na sfinansowania VAT-u do zakupu autobusów elektrycznych – podkreślała Anna Szurek na naszej antenie. – To był ruch bardzo zły i wątpliwy prawnie, bo bez zgody rady miasta. Trzeba po prostu zapłacić spółce to, co się należy za umowę przewozową. Pokryć stratę, uzupełnił kapitał zapasowy, czyli około 7 mln złotych. Ta strata się wygenerowała w spółce nie przez złe zarządzanie, ale przez sprawy od spółki niezależne, czyli pandemię, wzrost kosztów paliw, płac oraz wojnę na Ukrainie. Jak co roku występowałam o zmianę, wzrost wozokilometra i spotykałam się z odmową władz Słupska. Nie ma pieniędzy – takie były odpowiedzi. I taka sytuacja trwała od 2016 roku, jeszcze od prezydenta Biedronia. Nie wywiązuje się miasto z umowy zawartej ze spółką. Co najmniej o dwa złote na wozokilometr ta stawka jest dziś zaniżona. To jest podduszanie spółki. Ja nie mam żalu do pani prezydent o zwolnienie mnie ze stanowiska, ale słowa pani Krystyny Danileckiej-Wojewódzkiej są nieprawdziwe, szkalujące mnie i moich współpracowników. W sytuacji, gdy pani prezydent nie przeprosi mnie, podejmę kroki prawne. To są zarzuty niemające odzwierciedlenia w prawie i w moich działaniach – przekonywała była prezes MZK Słupsk.
Paweł Domański/ar