Poseł Płażyński żąda wywłaszczenia terenów po Gedanii. „Nie pozwolimy na zabudowę tego miejsca”

(fot. Radio Gdańsk/Bartosz Stracewski)

Czy teren po dawnym Klubie Sportowym Gedania wróci do Skarbu Państwa? Chce tego poseł i kandydat do Sejmu z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, Kacper Płażyński, który zapowiedział złożenie wniosku o wywłaszczenie obecnego właściciela terenu. Działania w tej sprawie popiera Pomorski Wojewódzki Konserwator Zabytków.

Do prezydenta Gdańska Aleksandry Dulkiewicz trafi wniosek o wszczęcie procedury wywłaszczenia w sprawie terenu w dzielnicy Wrzeszcz, gdzie znajduje się dawne boisko wraz zabudowaniami. W czasach Wolnego Miasta Gdańska było to miejsce nie tylko do uprawiania sportu przez Polaków, ale też centrum spotkań i życia kulturalnego w opanowanym przez Niemców mieście.

– Batalia o to święte dla Polaków miejsce trwa już od wielu lat. Próbowaliśmy po dobroci, przymusem administracyjnym, ale kolejni użytkownicy tego terenu unikają jego zagospodarowania zgodnie z podpisaną przed laty umową użytkowania wieczystego. W ostatnim czasie właścicielami byli, niestety, deweloperzy – przypomniał Kacper Płażyński.

ODZYSKAĆ DAWNY BLASK

Jak zaznaczył, obowiązującym sposobem, w jaki powinien być zagospodarowany teren, jest przeznaczenie go na „działalność sportową, w sposób nieodpłatny i nic tego nie zmieni”.

– Dzisiaj chcemy wszcząć procedurę, która sprawi, że ten teren będzie już na zawsze zabezpieczony i odzyska dawny blask. Takiego terenu, jak ten, nie ma w Gdańsku, jego legenda i walory użytkowe można wykorzystać na bardzo różne sposoby. Za tym stadionem stoi też mit i legenda Polaków, którzy oddali swoje życie za ojczyznę – kontynuował Płażyński.

(fot. Radio Gdańsk/Bartosz Stracewski)

Jak opisywał, „sam był zastraszany przez Robyg za rzekome łamanie dóbr osobistych tej firmy deweloperskiej”. – Straszono mnie, że będę musiał płacić setki tysięcy złotych odszkodowań – stwierdził poseł.

– Nie złamaliśmy się, powstał ruch społeczny, który postanowił to miejsce obronić. Dziś to miejsce jest w rękach gdańskich deweloperów, ale mimo kolejnych kontroli konserwatora zabytków i przekazania konkretnych wytycznych to, niestety, właściciel nic sobie z tego nie robi – stwierdził Płażyński i dodał, że właściciele być może liczą na to, że „zmieni się w Polsce władza, przyjdzie jakiś dogadany z deweloperami wojewoda i wtedy – ciach – zrobimy interes życia”.

„INNEJ DROGI JUŻ NIE MA”

Płażyński dodawał, że celem deweloperów jest zbudowanie tu osiedla mieszkaniowego. – Zwracamy się do prezydenta miasta Gdańska, jako pełniącej obowiązki starosty powiatu, który zgodnie z prawem może wszcząć procedurę wywłaszczenia tego terenu za odpowiednim odszkodowaniem, bo innej drogi już nie ma. Jeśli to się uda, znowu będziemy mogli się nim cieszyć, zagospodarować go, a klub Gedania jest najstarszym klubem w dzisiejszej Rzeczpospolitej – tłumaczył Płażyński.

Parlamentarzysta i kandydat na posła wyraził nadzieję, że „prezydent Dulkiewicz, która jest tym pełniącym obowiązki starosty, razem z nami stanie w jednej linii, żeby to polskie dziedzictwo w Gdańsku – wyjątkowe dziedzictwo – po prostu ochronić”. Jak ocenił, „innej rady nie ma”.

WSPARCIE KONSERWATORA ZABYTKÓW

Na konferencji obecny był też Pomorski Wojewódzki Konserwator Zabytków. Igor Strzok podkreślał, że Płażyński wielokrotnie kontaktował się w sprawie terenu po KS Gedania z kierowanym przez niego urzędem. Jak ocenił, nigdy wiadomości przekazywane parlamentarzyście nie były dobre.

– Od czterech lat ten teren ulega stałej degradacji, już wcześniej było źle, a jest coraz gorzej. Przystąpiliśmy do prac, były kontrole nawet jeszcze przed pożarem trzy lata temu, ale nie było żadnych efektów. Prace zabezpieczające wlokły się, a stan ruin był jeszcze gorszy. W tym roku były dwie kontrole, ostatnia w połowie września, wydaliśmy też zalecenia i nakaz konserwatorski, ale także bez efektu – wyliczał Strzok.

Jak przyznał, z inicjatywą kolejnych działań w tej sprawie przyszedł do niego właśnie Płażyński. – Poseł zapytał, czy jest jakaś ostateczna broń, której można użyć. Taka broń atomowa, która mogłaby pozostać w gestii konserwatora zabytków. Nie mamy jednak innej perspektywy, niż zwrócenie się do starosty powiatowego o wywłaszczenie za odszkodowaniem na rzecz Skarbu Państwa – wyjaśniał konserwator.

Jak ocenił Strzok, „tylko własność Skarbu Państwa pozwoli ocalić ten teren dla przyszłych pokoleń” poprzez uczynienie go „obszarem zielonym, sportowym, rekreacyjnym dla mieszkańców Gdańska”, ale też „przywrócić mu we właściwym, poważnym wymiarze, funkcję obszaru komemoratywnego, po prostu miejsca pamięci o Polakach w Gdańsku”.

Bartosz Stracewski

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj