Opóźnienia w drogowych inwestycjach i uciążliwe korki w Gdyni. „Miasto nie ma pełnej kontroli”

O opóźnionych i jednocześnie wyczekiwanych inwestycjach drogowych w Gdyni oraz o uciążliwościach związanych z koniecznością stania w ogromnych korkach dyskutowano w audycji „Samorządowy Piątek w Radiu Gdańsk”. Radni miasta rozmawiali m.in. o przedłużających się pracach na Węźle Karwiny i problemach kierowców, jakie to za sobą pociąga. 

Przebudowa Węzła Karwiny skutecznie uprzykrza życie kierowcom, węzeł miał być gotowy w połowie tego roku, tymczasem prace nadal trwają. Koszt inwestycji to ponad 100 milionów zł, z tego około 54 milionów to dofinansowanie unijne, które trzeba rozliczyć. Władze Gdyni złożyły do Urzędu Marszałkowskiego wniosek z prośbą o przesunięcie tego rozliczenia, ten wniosek jest analizowany. Czy istnieje zagrożenie, że to unijne dofinansowanie trzeba będzie zwrócić? Między innymi na to pytanie odpowiedzieli goście Joanny Stankiewicz: Jakub Ubych, wiceprzewodniczący rady miasta (Samorządność Wojciecha Szczurka) oraz radny Marcin Bełbot (Prawo i Sprawiedliwość).

– Węzeł Karwiny to inwestycja, która obejmowała swoim zasięgiem cztery dzielnice. Bez wątpienia jedna z największych infrastrukturalnych inwestycji, która była w terenie zurbanizowanym. Inaczej się buduje drogę, kiedy łączymy dwa obszary niezabudowane, inaczej kiedy dotykamy tak wrażliwej arterii, jaką jest główna nić komunikacyjna dla wielu dzielnic, łącząca również i z centrum miasta, i z obwodnicą. Generowała utrudnienia, bez najmniejszej wątpliwości w wielu momentach były to dni niezwykle trudne dla mieszkańców i dla wszystkich osób, które przemieszczały się w tym rejonie. Obecnie 96 proc. prac budowlanych zostało wykonanych. Gdy udało się zrealizować rzeczy związane z infrastrukturą podziemną, szereg kolizji, które były wykrywane już na etapie prac budowlanych, prace trwały niemalże 24 godziny na dobę przy układaniu mas asfaltowych i bardzo szybko zdobywaliśmy kolejne procenty zaawansowania. Gdyby udało się to zrobić w wakacje, na pewno byłoby lepiej. Było to realizowane na przełomie września i października, na szczęście jest to za nami. Wnioski zostały złożone, jeśli chodzi o rozliczenie dofinansowania europejskiego, analizowane są przez Urząd Marszałkowski Województwa Pomorskiego. Obecnie nie widać takiego zagrożenia, ponieważ wszystko, co było zawarte we wniosku (m.in. elementy związane z przebudową infrastruktury podziemnej, wodno-kanalizacyjnej, jak również realizacje ciągów dla komunikacji miejskiej), zostało zrealizowane. Na początku listopada zaczynamy odbiory, więc mamy dwa miesiące na to, żeby jeszcze przeprowadzić procedurę odbiorową, chociaż bez wątpienia nadzór inwestorski działa nieprzerwanie na terenie budowy, a Urząd Marszałkowski już tylko zadaje ostatnie, bardzo uszczegóławiające pytania, nie zgłasza zastrzeżeń do złożonych aktualizacji dla tego projektu. Można powiedzieć, że do końca tego roku temat związany z węzłem Karwiny, z tym etapem o którym mówimy, zostanie zakończony. Natomiast równolegle trwają prace związane z Węzłem Karwiny – bo tak ta inwestycja się nazywa – na ulicach Nowowiczlińskiej – Rdestowej. Tam jesteśmy w pełni w terminie. Nawet prace pomiędzy ul. Rdestową a Obwodnicą Trójmiasta zostały zakończone trzy tygodnie przed terminem jako etap. W tym momencie jesteśmy już pod koniec prac podziemnych i przechodzimy do prac brukarsko-konstrukcyjnych na ulicy Nowowiczlińskiej od obwodnicy do ul. Chwaszczyńskiej. Wykonawca nie zgłasza żadnych zagrożeń dla opóźnienia, tam również nie spotkaliśmy się z kolizjami podziemnymi. Trochę to tłumaczy, chociaż efekt jest taki, że wiadomo: każdy dzień utrudnień dla mieszkańców, to rzecz, przez którą cierpią tysiące osób – wyjaśniał Jakub Ubych.

– Wydaje się, że miasto nie ma pełnej kontroli nad tą inwestycją i finansami. Chociaż mam nadzieję, że jeśli chodzi o finanse nic złego się nie wydarzy, bo to byłaby utrata naprawdę wielu milionów złotych dla naszego budżetu. Nikt nie życzy, aby taki scenariusz się spełnił. Jeśli chodzi o samą inwestycję Węzła Karwiny, to ja niestety jestem zawiedziony kształtem wykonania, a szczególnie zakresu tej inwestycji. Jeśli sięgniemy do początków, to miała ona wyglądać całkiem inaczej. Jeszcze wczoraj odświeżałem sobie wypowiedzi ówczesnego wiceprezydenta Stępy, który zapowiadał, że będzie tam co najmniej podziemny parking większy niż ten, który jest teraz. Będzie przebudowane całe skrzyżowanie, zjazd do Sopockiej, miał się tam pojawić tunel podziemny. No i oczywiście przebudowa wiaduktów, które umożliwiłyby dobudowę kolejnego toru. To jest bardzo ważne z punktu widzenia funkcjonowania portu, ale też transportu szynowego pasażerskiego. To się nie wydarzyło. To jeden aspekt braku tego elementu, czyli utrudnienia dla inwestycji kolejowych. Natomiast drugie, jeśli chodzi o naszych mieszkańców, to obawiam się, że kolejny raz czeka nas taka sytuacja, jaka miała miejsce teraz: kolejny raz będą nas czekać przebudowy w tym miejscu, kolejny raz mieszkańcy będą stali w korkach. Słyszałem o rekordowych czasach przejazdu z Dąbrowy, do Redłowa wynoszących nawet 2,5 godziny. To jest to duża część życia zabrana na stanie w korku. Szkoda mi mieszkańców, bo bardzo długi czas musieli przez to przechodzić. Miejmy nadzieję, że póki co to się kończy, ale wydaje mi się, że czeka nas co najmniej druga runda w tym miejscu. Oprócz tego, że ona nas czeka, to jest po prostu potrzebna, żeby udrożnić to miejsce. W tej chwili, gdy jechałem z Orłowa na Karwiny, to mamy wąskie gardło przed samym wiaduktem. Jest utworzony buspas, są dwa pasy, które w pewnym momencie zwężają się do jednego. A więc zabraliśmy jeden pas przed samym wiaduktem, robi się wąskie gardło. Nie wiem czy w tej chwili te inwestycje, które zostały tam wykonane, rozwiążą jakkolwiek problemy korków – argumentował z kolei Marcin Bełbot.

raf

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj