Stowarzyszenie „Kaczeńce” zdecydowało się odroczyć głosowanie nad umową z deweloperem. Głównym powodem było pismo od miasta o możliwości pierwokupu terenu za 1 proc. jego wartości.
W zeszłym tygodniu informowaliśmy o możliwej relokacji ogrodów działkowych ze Stogów. Do zarządzającego nimi stowarzyszenia zwrócił się biznesmen, który na sfinansowanie relokacji działek i rekompensat za nie zamierzał przeznaczyć ponad 70 milionów złotych. Głosowanie wzbudzało wiele emocji – niektórzy z działkowców zarzucali prezesowi stowarzyszenia, że nie zapewnił im możliwości wglądu w umowę. Obawiali się też braku transparentności.
Zdaniem Ryszarda Wenzela, prezesa Stowarzyszenia Ogrodowego Rodzinnego Ogrodu Działkowego „Kaczeńce”, sprawie nie pomógł rozgłos.
– Głośno zrobiło się po nagłośnieniu w Radzie Miasta przez pana Skibę tego, że miasto nie pilnuje swoich interesów, bo powinno przejąć pieniądze od biznesmena, a nam wypłacić środki zgodnie z operatem. Po prostu nastąpił skok na korzyść miasta, a umowa, która miała mieć charakter społeczno-gospodarczy, stała się jakby polityczna – komentuje.
PRAWO PIERWOKUPU
Stowarzyszenie zdecydowało się odroczyć głosowanie w związku z tym, że 6 listopada władze Gdańska wysłały do niego pismo informujące, że w razie zawarcia transakcji miasto może skorzystać z prawa pierwokupu terenu za 1 proc. jego wartości. Zdaniem miejskiego radnego Andrzeja Skiby teren jest zbyt wartościowy, żeby miasto nie interesowało się nim.
– Ta sprzedaż jest w moim odczuciu bardzo wątpliwa. Jeżeli oferowana cena miała wynosić do 77 milionów złotych, to prawo pierwokupu oznacza niecałe 800 tysięcy. Tymczasem ta działka, według mojej najlepszej wiedzy, a opieram się na rozmowach ze znawcami tematu, rzeczoznawcami, jest warta przynajmniej 120 milionów, a może nawet trzy do czterech razy więcej, w zależności od tego, jak będzie wyglądał w przyszłości, jeśli powstanie, miejscowy plan budowy. Miasto ma dość mocne – z punktu widzenia gospodarności – argumenty za skorzystaniem z prawa pierwokupu. Czy to zrobi? Nie wiem, trudno mi powiedzieć. Myślę, że powinno rozważyć interesy działkowców i miasta – sugeruje.
KAŻDY MOŻE PRZEJRZEĆ AKTA
Sporo emocji wzbudziło to, że członkowie stowarzyszenia nie mieli wglądu w umowę do czasu głosowania. Zarząd stowarzyszenia tłumaczył, że jest to spowodowane tajemnicą handlową; 15 listopada twierdził z kolei, że umowy jeszcze nie ma. Tymczasem występujący w imieniu jednego z działkowców adwokat Piotr Urbanek twierdzi, że każdy miał prawo zobaczyć umowę.
– Każdemu uprawnionemu, który ma prawo użytkowania działki lub umowę jej dzierżawy, przysługuje możliwość przejrzenia akt księgi wieczystej nieruchomości w sądzie wieczystoksięgowym, i każdy z działkowców może skorzystać z tego prawa. Mimo to zarząd nie przedstawił członkom stowarzyszenia umowy – zaznacza.
Na spotkaniu pojawili się przedstawiciele miasta i biura poselskiego Kacpra Płażyńskiego, którzy mieli czuwać nad porządkiem w trakcie głosowania i jego transparentnością. Do chwili publikacji materiału władze Gdańska nie skomentowały sprawy.
Oskar Bąk/MarWer