Na Uniwersytecie Gdańskim odbyła się ekspercka debata na temat relacji polsko-ukraińskich

(Fot. Radio Gdańsk/Oskar Bąk)

Na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego zorganizowano debatę dotyczącą relacji polsko-ukraińskich. Udział w wydarzeniu wzięli politycy, dyplomaci oraz osoby związane z organizowaniem pomocy uchodźcom w Gdańsku.

Dyskusji na temat Ukrainy nie można toczyć w oderwaniu od wojny i jej znaczenia dla bezpieczeństwa kraju. Zdaniem senatora Jerzego Wcisły Rosja jako państwo imperialne „zjada” kolejne napotkane na swojej drodze cele.

– Żyje mitem państwa, któremu należy się kontrola nad połową Europy. Według niego traktaty jałtańskie obowiązują, a do Łeby sięga strefa wpływów rosyjskich. Jeżeli dzisiaj pozwolimy, żeby Rosja wpływami i wojskową agresją uzyskała władzę nad Ukrainą, otwieramy następne konflikty. Najprawdopodobniej obejmą one Republiki Bałtyckie i Polskę. Dziś stoimy przed groźbą wojny i trzeba mówić o tym, że ta wojna jest całkiem realna i trzeba się do niej przygotować – mówił.

(Fot. Radio Gdańsk/Oskar Bąk)

SILNE RELACJE PRZETRWAJĄ KRYZYS

Podczas panelu dyskusyjnego nie zabrakło dyplomatów i byłych konsulów, zarówno polskich, jak i ukraińskich. Jacek Kluczkowski, były ambasador RP na Ukrainie, zwrócił uwagę na to, że relacje, ale i sympatie, jakie zawiązały się po 24 lutym 2022 roku, pozwolą wyjść nam z obecnego kryzysu związanego z handlem zbożem i protestami rolników.

– Na pewno umocniły się te relacje w wymiarze ludzkim, bo setki tysięcy Ukraińców przyjechały ratować się do Polski i zostały tutaj powitane niezwykle serdecznie. Wydaje mi się, że to, w jaki sposób Ukraińcy zostali przywitani i w jaki sposób udzielono im pomocy, nie tylko, a nawet nie przede wszystkim ze strony władzy państwowej czy struktur oficjalnych, ale przede wszystkim ze strony zwykłych obywateli, zbudowało głęboką, w moim przekonaniu, więź, która pozwala nam przetrwać takie burze w szklance wody – sugerował.

(Fot. Radio Gdańsk/Oskar Bąk)

STUDENCKA SOLIDARNOŚĆ

Od pierwszych chwil wybuchu wojny na Uniwersytecie Gdańskim zaczęła organizować się pomoc; chodzi o zbiórki rzeczy i inne gesty solidarności. Prawdziwym pomocowym hubem stał się Wydział Nauk Społecznych, gdzie zbierano najpotrzebniejsze rzeczy.

– Myślę, że to było znacznie ponad tysiąc TIR-ów, busów, a nawet autobusów i samochodów osobowych, naprawdę ogromne liczby. Nie zapominajmy także o paczkach, które wydawaliśmy „na start” osobom, które przyjeżdżały tutaj bezpośrednio z terenów objętych wojną. Było tego naprawdę dużo, chociaż jeśli miałabym wskazać najbardziej kosztowny transport, który był eskortowany przez dodatkowy konwój, przewoził on sprzęty medyczne marki Olympus – wskazuje Marcelina Wilczewska, absolwentka Uniwersytetu Gdańskiego i prezeska fundacji Studenci dla Ukrainy.

Oskar Bąk/MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj