Ostatnie uchwały i ostatnie głosowania – 76., kończąca tę kadencję sesja rady miasta odbyła się dziś w Gdańsku. Radni decydowali między innymi o przeznaczeniu pieniędzy na zabytki.
Dla niektórych z nich – choćby dla Przemysława Rysia czy Beaty Dunajewskiej – była to sesja ostatnia, bo obydwoje radnych dostało się do sejmiku wojewódzkiego. Są jednak i tacy, którzy albo nie kandydowali, albo nie dostali poparcia, więc z polityką samorządową muszą się na razie pożegnać, jak radna Elżbieta Strzelczyk. – Oczywiście, że będę tęsknić za radą miasta. Dzisiaj zdecydowanie jest mi bardzo smutno dlatego, że to ostatnia sesja, mimo że nie kandydowałam – przyznała.
– Pewnie, że jest mi smutno, ponieważ to było 18 lat pracy. Pamiętam, jak w 2006 roku przyszedłem do rady miasta: Gdańsk był jeszcze trochę szary, PRL-owski, a teraz, przez te wszystkie lata, zmienił się nie do poznania. Czuję, że coś dobiega u mnie końca; moim zdaniem to był kawał dobrej roboty – oceniał radny Lech Wałęsa, który do rady miasta wchodził jeszcze jako Lech Kaźmierczak.
– Te pięć lat było dla mnie niezwykle ciekawym doświadczeniem życiowym. Zobaczyłem, jak wygląda sprawowanie władzy w Gdańsku „z drugiej strony” – wskazywał z kolei radny Andrzej Stelmasiewicz.
Kadencja aktualnej rady skończy się 30 kwietnia, a pierwsza sesja nowej odbędzie się 6 lub 7 maja.
Jakub Kaługa/MarWer