Miała być autostrada do finału, był „zjazd do bazy”. Książkowa historia Adrianny Dadci

(fot. Radio Gdańsk/Włodzimierz Machnikowski)

Adriana Dadci na igrzyska olimpijskie do Aten leciała jako mistrzyni Europy i liderka światowego rankingu. W pierwszej rundzie zawodów olimpijskich wylosowała Czeszkę, z którą wygrywała m.in w zawodach kwalifikacyjnych. W polskiej ekipie zgodnie uznano, że na podium wiedzie autostrada, tymczasem wypadek nastąpił już w pierwszej walce.

Ada w Atenach miała 25 lat. Znajdowała się na samym szczycie swojej kariery. Dwa lata wcześniej w Mariborze została mistrzynią Europy. Kilka tygodni przed igrzyskami zdobyła swój szósty z rzędu tytuł mistrzyni Polski, przy czym pierwszy seniorski medal wywalczyła w wieku zaledwie 16 lat.

Do Grecji jechała „po swoje”. Skończyło się na jednym pojedynku przegranym w 1/16. Chwila nieuwagi sprawiła, że Czeszka Adrea Pazuhowa wykonała efektowny rzut i Polka przegrała przez ippon. Coś w niej pękło, pojawiły się stany depresyjne, zabrakło motywacji by kontynuować karierę. Ada powiedziała „pas”.

Adriana Dadci-Smoliniec ( ur. 1979) – mistrzyni Europy, olimpijka z Aten. 11-krotna medalistka Mistrzostw Polski (6-krotna mistrzyni w kat 70 kg oraz open). Wychowanka gdańskich trenerów Radosława Laskowskiego i Marka Adama. Kilka lat po zakończeniu kariery założyła Ada Judo Fun. Jej młodzi podopieczni z niepełnosprawnościami są już medalistami olimpiad specjalnych i mistrzostw świata. O wszystkim mistrzyni judo i sportowiec po przejściach opowie w książce, która wkrótce ujrzy światło dzienne

Włodzimierz Machnikowski/aKa

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj