W barwach Arki bawił się w lidze. Dziś klub zastąpił go młodzieżowcem

(Fot. Maciej Czarniak / Trojmiasto.pl / KFP)

Początek był fenomenalny. Hubert Adamczyk w barwach Arki bawił się w lidze, błyszczał pod okiem Ryszarda Tarasiewicza. Na tyle, że pogłoski o powołaniu do reprezentacji nie brzmiały, jak wyssane z palca bzdury. Później jednak stopniowo gasł, ostatnio wypadł z kadry meczowej. A swojego blasku poszuka teraz… ligę wyżej, w Zagłębiu Lubin.

Pierwszy rok Huberta Adamczyka w Arce był doskonały. Już pod okiem Dariusza Marca, na początku sezonu 2021/22 stał się liderem zespołu. W pierwszych 10 kolejkach zanotował sześć asyst, dołożył do tego trzy gole. Na dobre odpalił wiosną, już pod okiem Ryszarda Tarasiewicza.

FENOMENALNA WIOSNA

Z doświadczonym trenerem znał się doskonale z pracy w Tychach i ta relacja przynosiła wymierne korzyści na boisku. Jesienią Adamczyk z „konkretów” pod okiem Tarasiewicza zanotował dwie bramki, wiosną bawił się w lidze. Kiedy gdynianie notowali serię jedenastu meczów bez porażki, na którą złożyło się 10 zwycięstw i remis, Adamczyk ośmiokrotnie trafił do siatki. Do tego dorzucił trzy asysty. Był najlepszy.

Nie zaznaczył się na finiszu sezonu. W ostatnich czterech kolejkach do protokołu wpisał się tylko łapiąc żółtą kartkę, w barażu z Chrobrym Głogów też nie wyrósł już ponad swój zespół.

Nie zmienia to faktu, że rozegrał fenomenalny sezon. Na tyle dobry, że pogłoski o powołaniu do reprezentacji Polski Czesława Michniewicza nie wydawały się wcale absurdalne. Były zaskakujące, ale nie oderwane od rzeczywistości.

KONIEC STRZELANIA

W nowym sezonie tak kolorowo już nie było, ale do połowy listopada Adamczyk i tak zdążył pięciokrotnie trafić do siatki. Później w Gdyni pożegnano Tarasiewicza, a razem z nim z Trójmiasta uciekła strzelecka forma pomocnika. Do końca sezonu już tylko dwa razy wpisał się na listę strzelców. Cały czas w charakterystyczny dla siebie sposób dryblował „na podstawce do piwa”, ale efektów brakowało.

Ostatni rok pod okiem Wojciecha Łobodzińskiego powoli uświadamiał wszystkim, że historia Adamczyka w Arce musi dobiegać końca. Im bardziej bezpośrednio grała drużyna żółto-niebieskich, tym mniej sensu miało trzymanie go na boisku. Wylądował na łąwce rezerwowych, w tym sezonie też poza kadrą i jedynym, co trzeba było jeszcze zrobić, było znalezienie rozsądnego rozwiązania.

Adamczyk znalazł je w Lubinie, grał będzie teraz o ligę wyżej pod okiem Waldemara Fornalika. W drugą stronę na roczne wypożyczenie powędrował młodzieżowiec Filip Kocaba. Dodajmy też, że z Zagłębia do Arki trafił również Tornike Gaprindaszwili i nie będziemy daleko od prawdy, jeżeli dołączymy go do całej tej „transakcji”. Tak zakończyła się historia Adamczyka w Arce, ze wspaniałym wstępem, ale bez happy-endu.

Tymoteusz Kobiela

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj