To były pracowite wakacje dla gdańskiej załogi Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Ponad 150 razy wzywana była do akcji ratunkowych. Dominowały wypadki nad wodą i drogowe, ale nie brakowało udarów, utraty przytomności czy duszności.
Karetka ze śmigłami ma tę przewagę nad tą na kołach, że omija korki i jest w stanie w ciągu kilkunastu minut dolecieć na drugi koniec Pomorza. O tym, że jest niezbędna, nie trzeba chyba nikogo przekonywać, a potwierdzają to tylko statystyki. Podczas minionych wakacji śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego z Gdańska brał udział w 157 misjach ratowniczych. To prawie dwukrotnie więcej niż poza sezonem letnim.
GDZIE RATOWNICY LATAJĄ NAJCZĘŚCIEJ?
Załoga, która składa się z pilota, lekarza i ratownika medycznego, najczęściej wzywana była na Półwysep Helski i Mierzeję Wiślaną.
– W lecie dominuje obszar nadmorski: latamy na plaże i na trakty komunikacyjne, którymi turyści jeżdżą nad morze czy nad jeziora. A także w miejsca turystyczne na Kaszubach. Ponadto wzywani jesteśmy do wypadków w polach, bo lato to okres, kiedy trwają prace polowe i często towarzyszą im zdarzenia medyczne – mówi doktor Maciej Karczewski.
– Prędkość przelotowa śmigłowca wynosi około 220 kilometrów na godzinę, jesteśmy w stanie dolecieć do pacjenta w naszym tzw. „reżimie” w ciągu 20 minut. To jest ten sześćdziesiąty kilometr, który nas w pewnym sensie operacyjnie ogranicza – dodaje pilot śmigłowca LPR Krzysztof Bochniak.
Gdańska baza Lotniczego Pogotowia Ratunkowego pełni dyżur bez przerwy przez cały rok. Do dyspozycji ma nowoczesny śmigłowiec Eurocopter EC135. W Polsce jest ich w sumie 27.
Posłuchaj materiału Grzegorza Armatowskiego:
Grzegorz Armatowski/raf