Europa czeka na Trefla Sopot. Czas na 18 prestiżowych meczów i weryfikację w Eurocupie

Spariong Trefl Sopot - King Wilki Morskie Szczecin n/z Aaron Best 20.09.2024 / fot. Maciej Czarniak / KFP / Trojmiasto.pl

Eurocup to nie przelewki dla polskich drużyn. Przed Treflem więc nie tylko bardzo trudne zadanie, ale też wyzwanie, by słowa pokroju: „chcemy pokazać się lepiej niż ostatnio Śląsk Wrocław w tych rozgrywkach” nie były bez pokrycia. Po półtoramiesięcznych przygotowaniach, w środę mistrz Polski inauguruje sezon. Sprawdziliśmy, jak przepracowali ten okres sopocianie.

Trefl postawił na doświadczenie i stabilizację na rynku transferowym. W klubie podkreślano, że pozostawienie większości graczy z poprzedniego sezonu pozwala łatwiej wdrożyć skomplikowany i precyzyjny plan Żana Tabaka, którego przyswojenie zajęło sporo czasu w poprzednim roku pracy pod wodzą Chorwata. Nim sopocianie pojęli dostatecznie, o co w tych założeniach chodzi, poprzegrywali kilka pierwszych meczów sezonu. Ostatecznie wraz ze wzmocnieniem składu przez Groselle’a i Schenka i po pojęciu założeń, głównie tych defensywnych, klub zaczął seriami wygrywać, do fazy play-off awansował z drugiego miejsca, a w grach pucharowych rozkręcał się z meczu na mecz, by ostatecznie sięgnąć po złoto. Ostatnio do kwestii obrony odniósł się Bartosz Jankowski, nowy skrzydłowy w Treflu, kiedy przed naszym mikrofonem przyznał, że Tabak kładzie wielki nacisk na defensywę, na jej detale. Zawodnik dostrzegał to, jeszcze będąc graczem Czarnych, a po okresie przygotowawczym tylko utwierdził się w tym przekonaniu.

ZASKOCZYŁ SAMEGO TREFLA

Bohaterem minionych play-offów bez wątpienia był Jakub Schenk, MVP finałów, barwna postać, kochający trash-talki, niepokorny rozgrywający, który zagrał życiowy sezon, a w kluczowych jego momentach „przejął finał” i gestem uśpienia, przechytrzył swojego vis a vis, równie wybitnego Andy’ego Mazurczaka. 30-latek miał ważny kontakt na kolejne rozgrywki i jego pozostawienie jest dowodem kontynuacji obranej drogi i szacunku dla dokonań. Teraz przed Schenkiem kolejny krok, walka z teoretycznie silniejszymi, wyższymi, bardziej atletycznymi rywalami w Eurocupie, rozgrywkach rangi której jeszcze w karierze nie posmakował. Czy podoła? Wielu powie, że nie, ale wielu też skreśliło go w Anwilu Włocławek, a potem grubo żałowało. Z samego obozu Trefla płynęły szczere słowa, wypowiadane już po zwycięskim finale, że Kuba zaskoczył, że kontraktowali go jako wielką niewiadomą, że nie byli pewni, czy ten ruch się opłaci. Kto nie ryzykuje, nie pije szampana.

BEST, CZYLI SCYZORYK

W zespole pozostał także rzucający Aaron Best, którego rola w poprzednim sezonie była klarowna, a trener był z jej wykonania zadowolony. Trefl chwali sobie etykę pracy tego zawodnika, w klubie uchodzi za wzór do naśladowania, a menedżer ds. sportu sopocian Tomasz Kwiatkowski, przywołując słowa komentatora z ligi angielskiej, określa go jako „swiss army knife” – scyzoryk, który w odpowiednim trudnym momencie wyciąga ostrze i rozwiązuje supły. Kolejny z graczy zakontraktowanych przez Trefla – jak twierdzą – głównie dzięki stabilności formy i spełniania oczekiwań. Choć w mojej opinii przekonał do siebie w momentach najważniejszej próby, czyli końcowych meczach play-off z MKS-em, Śląskiem i Kingiem.

BELG O WARUNKACH

Wiele mówiło się o ofertach z zagranicy dla Andy’ego van Vlieta. Belg był w orbicie zainteresowań klubów z Izraela i Niemiec, ale ostatecznie dość niespodziewanie pozostał w  Treflu. Ciekawostką jest fakt, że przed poprzednim sezonem jego akcje nie stały wysoko – był drugim, a może nawet trzecim wyborem Trefla. Co zatem zmieniło się rok później? Tu także warto posiłkować się zdaniem menedżera zespołu.

– Andy ma ogromny potencjał przede wszystkim w ataku i mimo że wiele było takich meczów, w których oczekiwalibyśmy od niego bardziej stabilnej gry, to właśnie tym potencjałem w ataku pomógł nam wygrać kilka ważnych spotkań. Klub wierzy, że jego warunki fizycznie, solidność i potencjał w ataku będzie odgrywał kluczową rolę w Eurocupie – deklaruje Kwiatkowski.

Gra w Eurocupie otwiera więcej drzwi na rynku transferowym. Nie tylko tworzy przestrzeń dla graczy uznanych renomowanych i drogich, ale także takich, którzy chcą się wypromować w Europie i wyrobić sobie markę. Takim zawodnikiem jest m.in Trey McGowens, sprowadzony do Trefla za podobne pieniądze jak rok wcześniej Paul Scruggs. Pierwszoroczniak w Europie jest na początku koszykarskiej drogi, nie miał wielkich wymagań finansowych. Największy wpis w CV Amerykanin wywalczył na boiskach 3×3, a w Treflu na razie wydaje się stać lekko w cieniu, ma problemy z czytaniem zasłon i fizycznym pokonywaniem tych barier. 7, 7, 4 – to zdobycze punktowe przeciwko Kingowi, Arce i Czarnym, ale był też mecz z Wurzburgiem w Stargardzie, kiedy rzucił 24 punkty i zaliczył 6 asyst, popisując się zarówno odważnymi wjazdami pod kosz, jak i nieźle ułożoną ręką na dystansie.

Zupełnie inaczej jest z Marcusem Weathersem, który grał w silnej Lidze Adriatyckiej, ma 27 lat i imponuje atletyzmem. – Wszechstronny, silny i zwinny, sprawny, szybki, taki pełen pakiet –  mówi o koledze z zespołu Jankowski.

W zasadzie w każdym sparingu był w czołówce najlepiej punktujących, a wedle słów wypowiadanych wewnątrz klubu, potrafi także bardzo dobrze zbierać i walczyć na tablicach.

REZYGNACJA Z DWÓCH

Mistrz Polski postawił więc zaledwie na ewolucję, a nie rewolucję. Trener Tabak kierował się przede wszystkim swoim doświadczeniem wyniesionym kilka lat wstecz w rozgrywkach pucharowych o podobnej objętości, czyli VTB. Tam też skład był budowany długo, nawet w trakcie sezonu, ale koniec końców nieźle zaprezentował się w Europie i był chwalony przez środowisko koszykarskie w Polsce. Chorwat nie był i nie będzie skory do podejmowania pochopnych ruchów, każdy transfer drobiazgowo analizuje pod kątem przydatności, osobowości oraz ewentualnego wpływu na kolegów i sytuacje boiskowe. Dlatego też po wnikliwej analizie postanowiono pożegnać się ze skrzydłowym Austonem Barnesem i rozgrywającym Benedekiem Varadim. Pierwszy dał z siebie, ile umiał, drugi przygasł po przyjściu Jakuba Schenka. Wiele wskazuje, że to jeszcze nie koniec roszad w Treflu. Niewiadomą pozostaje bytność w zespole Mikołaja Witlińskiego, który ma ważny kontrakt, brał udział w sparingach, ale jego sytuacja jest dynamiczna. Klub ma jeszcze opcję zatrudnienia szóstego obcokrajowca.

INTENSYWNOŚĆ I ZMĘCZENIE

Czas więc na prawdziwą weryfikację założeń i ambicji. Gra w Eurocupie to 18 spotkań, przeplatanych przecież grą w lidze, a na początku sezonu także w turniejem o superpuchar. Dlatego też do składu dołączyli na zasadzie luźnej współpracy Jakub Parzeński, Wojciech Czerlonko i Igor Wadowski – na co dzień występujący w pierwszoligowych Niedźwiadkach. Będą mogli wystąpić i w Europie, i w Polsce, choć najprawdopodobniej ich bytność w zespole warunkować będą drobne urazy lub znajdą się w składzie na teoretycznie mniej wymagające mecze ligowe. Ratiopharm Ulm będzie nieznacznym faworytem środowej inauguracji w Eurocupie, ale chyba siła tego zespołu jest delikatnie przeceniana i wynika to z sumy doświadczeń polskich zespołów w tych rozgrywkach, stanowiących zaplecze Euroligi. Zarówno Śląsk, jak i Asseco Arka przed kilkoma laty, nie dawały rady fizycznie wytrzymać pojedynków z rywalami. Czas pokaże, czy Trefl wyciągnął wnioski i dostatecznie przepracował okres przygotowawczy.

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj