Można było zrobić więcej, ZAKSA była w zasięgu. Wynik 0:3 obraz meczu zakłamuje, ten bardziej szczegółowy: 26:28, 22:25, 23:25, mówi już nieco więcej. Siatkarze Trefla przywitali się ze swoimi kibicami, ale po raz pierwszy w tym sezonie nie zdobyli punktów.
Po czterech wyjazdowych meczach i sześciu zdobytych punktach siatkarze Trefla nie mogli się doczekać pierwszego meczu w domu. W Ergo Arenie zagrali z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, zupełnie inną niż we wcześniejszych latach. Zabrakło wielkich gwiazd, choćby Bartosza Kurka, ale nie zabrakło emocji. A zaczęło się od miłej tradycji: przywitano Karola Urbanowicza, który po raz pierwszy wrócił do Ergo Areny po odejściu z Trefla. Teraz gra już w ZAKSIE, w sobotę w pierwszej szóstce.
Wracając do emocji, największe były w pierwszym secie, bo doszło do gry na przewagi. Trefl miał swoje szanse, miała też ZAKSA. Goście wygrali 28:26. I chyba niewykorzystane szanse to właśnie definicja tego meczu. Bo drugi set gdańszczanie rozpoczęli od 4:1, a po chwili było 4:4. Prowadzili też 13:10, by za moment przegrywać 13:14. Skończyło się 22:25 już bez nerwowej końcówki.
Swoich kibiców Trefl poderwał w trzecim secie, choć bardzo długo przegrywał. W końcówce jednak straty odrobił i doszedł na 23:23. Wtedy doskonale na siatce zachował się Igor Grobelny, który zagrał sprytnie, mądrze, cwaniacko w momencie, kiedy wszyscy byli już „zagotowani”. Otarł tylko blok, była piłka meczowa. Chwilę później Marcin Janusz zagrywką skończył mecz.
To była domowa inauguracja, biorąc pod uwagę wynik – nieudana. A po krótkiej wizycie w Gdańsku czas na kolejny wyjazd, tym razem na mecz z MKS-em Będzin.
Tymoteusz Kobiela