Klasyczna Lechia w ekstraklasie. Prowadziła dwiema bramkami i znów nie wygrała

(Fot.) PAP/Jarek Praszkiewicz)

Mogło być pięknie i przez kilka chwil pięknie było. Lechia atakowała w Gliwicach tak, jak robiła to w pierwszej lidze – z rozmachem i bardzo groźnie. Frantiska Placha gdańszczanie pokonali aż trzykrotnie, ale to znów nie wystarczyło do zwycięstwa. Z Piastem biało-zieloni prowadzili 3:1, ale tylko zremisowali 3:3.

Zaczęło się fantastycznie. Już w pierwszej ofensywnej akcji Camilo Mena został sfaulowany w polu karnym przez Miguela Nobregę. Kolumbijczyk sam podszedł do rzutu karnego i z dużymi problemami, ale umieścił piłkę w siatce. Bramkarz Frantiszek Plach miał po prostu pecha, a Lechia szczęście i duży komfort, bo prowadziła od samego początku.

Drużyna z Gdańska oddała piłkę i inicjatywę, nastawiła się na kontrataki, szczególnie już Piastowi do przerwy nie zagroziła. Piast szukał dziury, testował obronę rywala i w końcu błąd znalazł. W 43. minucie Jorge Felix znakomicie wszedł z drugiej linii w pole karne, Rifet Kapić kompletnie zgubił go z radarów, a Hiszpan dostał dobre prostopadłe podanie i doprowadził do wyrównania. Do przerwy było 1:1.

LECHIA TRAFIA DWUKROTNIE, A I TAK JEST NIESKUTECZNA

Drugą część meczu Lechia zaczęła w sposób piorunujący. Już w pierwszej akcji trafiła na 2:1. Ivan Żelizko zagrał między liniami do Meny, ten – w taki sam sposób – do Bogdana Wjunnyka, a Ukrainiec bez problemów pokonał Placha. W kolejnej akcji to Wjunnyk dogrywał, a Mena strzelał, ale jakimś cudem spudłował. Zmarnował też kolejną akcję, w 55. minucie pędził sam na Placha przez pół boiska. Mógł podać do Chłania, mógł trafić do siatki. Trafił tylko w bramkarza i w dodatku doznał kontuzji. Chwilę później opuścił boisko.

Lechia zmarnowała dwie znakomite szanse, ale po kolejnych kilku minutach w końcu trafiła. Znów ruszyła z kontratakiem, a piłkę z lewej strony dostał wprowadzony dwie minuty wcześniej Louis D’Arrigo. Oddał strzał lewą nogą, ale słaby i został zablokowany. Poprawił więc prawą i umieścił piłkę w samym okienku bramki. Cudowne trafienie.

LECHIA PROWADZI? NO TO MA PROBLEM

Było 3:1, ale tylko przez 3 minuty. Lechia cofnęła się głęboko, zbyt głęboko. Po zamieszaniu w polu karnym piłkę na 16. metrze dostał Felix. Andrei Chindris nie zdołał go zablokować, Hiszpan mocnym i ładnym uderzeniem pokonał Szymona Weiraucha i skompletował dublet.

W tym momencie zaczęło się robić gorąco. Nawet bardzo gorąco. Piast rozkręcał się z każdą minutą, próbował przez środek, bokami i po stałych fragmentach gry. I ten trzeci sposób okazał się skuteczny. Po rzucie rożnym piłkę strącił Fabian Piasecki, Maciej Rosołek uderzył, a rykoszet od nogi Eliasa Olssona zmylił Weiraucha. Bramkarz Lechii nie miał szans na skuteczną interwencję, Piast odrobił dwubramkową stratę.

Gdańszczanie mieli jeszcze jedną okazję, bo po strzale Kapicia piłkę wypluł Plach, ale Maksym Chłań z bliska nie potrafił go pokonać. Inicjatywę mieli gospodarze, stwarzali zagrożenie, jednak do konkretów nie doszło. Lechia mogła się w Gliwicach odbudować, ale niczego nie można zbudować bez fundamentów. Fundamentem jest obrona, której w Lechii tak naprawdę nie ma.

Tymoteusz Kobiela

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj