To historia o tym, że dobro istnieje, a każdy z nas może je pomnażać. Dawid potrzebuje nowego wózka, żeby móc kontynuować naukę, nie czując przy tym bólu. Wózek dopasowany do jego potrzeb kosztuje 60 tysięcy złotych. Rodzicie próbowali zgromadzić taką sumę, ale to nie jest łatwe. Pojawił się ratownik medyczny, który ujął się za chłopcem i założył zbiórkę w internecie. Ojciec i matka Dawida przełamali wstyd, bo, jak mówią, komfort życia ich syna jest ważniejszy niż ich duma.
Rodzina mieszka w gdańskim falowcu. Muszą wstać wcześnie rano, żeby Dawid mógł przygotować się do szkoły. Jedzie do niej na kanapie w samochodzie, potem sadzany jest na wózku i mama wiezie go do klasy.
Posłuchaj rozmowy z Dawidem i jego rodzicami:
WYGRAĆ Z BÓLEM
– W wózku, który mam teraz i przez postęp choroby, nie mogę wysiedzieć, dlatego w klasie mam łóżko polowe. W podstawówce leżałem na materacu, ale potem mama nie miała sił mnie podnieść z podłogi, bo wiadomo, rosnę, staję się cięższy – mówi Dawid.
– Dawid choruje na rdzeniowy zanik mięśni typu pierwszego oraz wielotorbielowatość nerek. Są to choroby genetyczne, na które do niedawna nie było leku. Jest pod opieką hospicjum domowego. Skrzywienia, które zdeformowały jego ciało, nie naprawią się – tłumaczy pani Lucyna, mama Dawida.
Długie siedzenie sprawia chłopakowi ból i zabiera mu oddech, jego głowa opada na bok i ciąży, podobnie jak nogi, które wystają już poza podnóżki, bo wyrósł ze starego wózka. Stara się utrzymać równowagę, ale ostatecznie przegrywa z grawitacją. Przy tym nie poddaje się, jest w trzeciej klasie ogólniaka w Zespole Szkół nr 10 w Brzeźnie i myśli już o pójściu na studia. Celuje w kierunki związane z językami obcymi. O nowym wózku marzy, ale dotąd to marzenie wydawało się odległe.
NOWY WÓZEK DLA DAWIDA
– Ten wózek miałby tilt, czyli funkcję, pozwalającą jednym kliknięciem ułożyć siedzisko do pozycji leżącej, dzięki czemu będę mógł w klasie odpocząć na leżąco bez niczyjej pomocy. Będzie też większy, bo z tego wystają mi nogi – wylicza Dawid, a sam przy tym nie wspomina o bólu czy niewygodzie.
Jeśli wszystko się uda, wózek będzie też można wstawiać do samochodu, bez potrzeby przekładania nastolatka na kanapę. Co więcej, nowy wózek miałby niewielki silnik, który umożliwiłby mu samodzielne poruszanie się po szkolnym korytarzu. Oderwanie się od mamy, naturalne w życiu nastolatków, byłoby możliwe.
– Takie jest życie. Po prostu mnie zostawi i pójdzie w swoim kierunku gdzieś z kolegami. Nie będę musiała stać obok na korytarzu w szkole, nie będę musiała prosić o pomoc, bo sam wróci do klasy. To bardzo ważne – przyznaje pani Lucyna.
– Chciałbym też iść do pracy, zarobić na siebie – dodaje Dawid.
MARZENIE W ZASIĘGU KLIKNIĘCIA
Stworzenie dopasowanego do ciała siedziska w wózku, jego stelaż, napęd, to wszystko kosztuje, podobnie jak leki i zwykłe codzienne życie. Rodzice Dawida starają się o dopłaty, pracują, dorabiają, to jednak nie wystarcza.
Dowiedział się o tym jeden z ratowników medycznych z Gdańska, Krzysztof Adamowicz. Rozmowa z Dawidem, jego jasność umysłu, chęć życia i odwaga chwyciły go za serce. To on założył zbiórkę i przekonał rodziców, by poddali się fali ludzkich serc. Wśród znajomych udało się zebrać już 14 tysięcy złotych.
– Zawsze staramy się polegać na sobie, ale dla dobra Dawida, dla walki z jego chorobą, przełknęliśmy dumę. On, jego komfort, jest ważniejszy – mówi pan Michał, ojciec chłopaka.
– Nie chcę robić z siebie męczennika, nie chcę, żeby to tak działo się z litości – dodaje nastolatek. – Przyznaje jednak, że nowy wózek jest mu potrzebny i że będzie starał się z niego zrobić dobry użytek.
WSPÓLNIE MOŻNA WIĘCEJ
Wiemy, że słuchacze Radia Gdańsk są wrażliwi, dlatego postanowiliśmy przybliżyć historię Dawida i zachęcić do wpłat.
Piotr Puchalski